Hongkong zmierza w stronę rzezi

Hongkong zmierza w stronę rzezi

Protesty w Hongkongu
Protesty w Hongkongu Źródło: Newspix.pl / ABACA
Policja obległa politechnikę, której studenci bronią się za pomocą butelek z benzyną i łuków. Władze są zdeterminowane, żeby zdławić kilkumiesięczne protesty siłą.

Jeśli namaszczonej przez Pekin administracji autonomicznego Hongkongu wydawało się, że demokratyczne protesty w mieście wygasną, to była to gruba pomyłka. Zrywu mieszkańców, niechętnych ograniczaniu ich swobód obywatelskich i zwyczajnie przeciwnych chińskiemu panowaniu w byłej brytyjskiej kolonii, nie udało się dotąd ani uspokoić, ani spacyfikować. Burmistrz Carrie Lam próbowała już wszystkiego. Wycofała się z ustawy pozwalającej na ekstradycję z Hongkongu do Chin. Weszła w porozumienie z triadami przestępczymi, działającymi w mieście, żeby zastraszyć manifestantów. Dała policji wolną rękę w dokręcaniu śruby brutalności. Żaden z tych kroków nie uspokoił sytuacji. Przeciwnie. Im bardziej siły porządkowe są brutalne, tym większy opór demonstrującej młodzieży.

W ostatnim tygodniu powstańcy, bo tak chyba można nazwać walczących z policją uczniów i studentów, zerwali z obowiązującym od prawie pół roku zwyczajem, że demonstracje mają miejsce tylko w weekendy. Uliczne marsze i walki z policją miały miejsce także w dni powszednie. Dopiero w weekend udało się zapędzić najbardziej radykalnych aktywistów na teren politechniki, gdzie oblężeni przez policję zaczęli bronić się używając łuków i koktajlów Mołotowa. Wcześniej spalone zostały policyjne ciężarówki a zażartość walk była taka, że funkcjonariusze zaczęli strzelać do ludzi w czasie ulicznych walk wręcz.

To nie wróży dobrze rozwojowi sytuacji. Władze są gotowe wziąć politechnikę siłą a kilkuset obrońców nie zamierza się poddawać. Zapiekłość po obu stronach może doprowadzić do rzezi, przed czym przestrzegają działacze demokratyczni w Hongkongu. Nie ma jednak tam żadnej siły, mogącej odwrócić bieg wydarzeń. Władze tylko czekają na pretekst do zdławienia zrywu, nawet jeśli mieliby go utopić we krwi.

Źródło: Wprost