Blanka Lipińska o „365 dni”: Takich scen erotycznych nie widziałam w żadnym kinowym filmie

Blanka Lipińska o „365 dni”: Takich scen erotycznych nie widziałam w żadnym kinowym filmie

Blanka Lipińska
Blanka Lipińska Źródło: Newspix.pl / Aleksander Majdański
– Michalina Wisłocka powiedziała lata temu, w bardzo trudnych czasach dla Polaków, że seks w ogóle istnieje. Co już było szokiem. A ja dzisiaj mówię, że dobry seks istnieje, a wy macie do niego prawo. Macie prawo być zbokami – mówi Blanka Lipińska, autorka bestsellerowych erotyków, koproducentka i współtwórczyni scenariusza filmu „365 dni” (na podstawie jej powieści pod tym samym tytułem), który na początku lutego trafi do kin.

Jako autorka zadebiutowała w 2018 roku. Jej powieść „365 dni” szybko trafiła na listy bestsellerów. Sama Lipińska chwali się, że sprzedała milion egzemplarzy swoich trzech wydanych dotychczas książek. W rankingu najlepiej zarabiających polskich pisarzy opublikowanym we „Wprost” pod koniec ubiegłego roku zajęła 2. Miejsce, po Remigiuszu Mrozie i wyprzedzając Olgę Tokarczuk. Zanim zaczęła pisać, była wizażystką oraz menadżerką klubów nocnych. Była także związana z federacją KSW, opiekując się tzw. Ring Girls. Film na podstawie jej powieści, w reżyserii Barbary Białowąs (twórczyni m.in. „Big love” do kin wejdzie 7 lutego).

Lipińska na tronie szatana

- Nauczyłam się dużo z porażki Grey’a, wyciągnęłam wnioski z błędów Amerykanów. O „365 dni” powiem krótko: nie widziałam jeszcze takich scen erotycznych w żadnym kinowym filmie na świecie. Zrobiliśmy najmocniejszy film, jaki można było zrobić zgodnie z prawem. Choć Polska, o czym jestem przekonana, nie jest gotowa na ten film. Nie była też gotowa na moje książki i Blankę Lipińską w ogóle - mówi. - Będę na tym swoim tronie szatana siedzieć rozbawiona, jak tylko zaczną się protesty, pikiety i modlitwy przed kinami. Jestem uważana za największy problem tego kraju, jestem najbardziej wyklętym polskim autorem i duża część społeczeństwa chciałaby mnie nabić na pal. Więc będę smażyć się w tym polskim piekiełku i czekać na reakcje - zapowiada.

„Fajny seks oralny”

Pytana, czy jej film, jak książka, także zacznie się od sceny gwałtu, odpowiada: Ja tam żadnego gwałtu nie widzę, chociaż szukałam wnikliwie. Dla jednych kobiet to jest gwałt, feministki bardzo głośno krzyczały na ten temat. Dla innych kobiet to bardzo fajny seks oralny. (…) Nie wyłapałaś, że moja stewardesa podrywała go, prowokowała. Miała tylko pecha, bo spodziewała się, że to będzie romantyczny stosunek, a dostała dominanta. Stąd płynie ważna nauka: uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać, ale nie w takiej formie, o jaką prosiłaś albo na jaką jesteś gotowa. Poza tym ostatnio czytałam o badaniach amerykańskiego psychologa Justina Lehmillera, z których wynika, że 61 proc. kobiet fantazjuje o seksie, na który nie wyraziły zgody – stwierdziła.

Lipińska a feministki

Na pytanie o to, dlaczego nie lubią jej feministki, autorka książki „365 dni” odpowiedziała: jestem feministką, tylko XXI wieku. Nie uważam byśmy dzisiaj musiały walczyć o swoje prawa. Nie czuję się gorsza, słabsza. Choć nawet chciałabym się poczuć. W męskim świecie biznesu jest faktycznie niewiele kobiet, ale jest tam także Lipińska, która jest jak taran, nie do zatrzymania. Ktoś powie, że kobiety zarabiają mniej. Ale ja nigdy nie zarabiałam mniej, zawsze potrafiłam zawalczyć o dobrą pensję. Dlatego uważam, że słabość to nie jest kwestia płci, a charakteru. Wiem, że to bardzo niepoprawne politycznie. Feministki nie lubią mnie też, bo uznaję swoją słabość jako kobiety w stosunku do mężczyzny. Lubię dawać się sobą zaopiekować, pozwalać otwierać przed sobą drzwi. Dawać facetowi płacić za mieszkanie, kolację, wakacje, mimo że mnie na to stać. Matka natura wyprzedziła feministki, tak urządzając świat, by to facet był silniejszy, organizował schronienie, polował na zwierzynę, chronił domowe ognisko, które tworzy kobieta. Dla mnie to facet ma być silniejszy, bogatszy, inteligentniejszy, bo ja chcę czuć się przy nim bezpiecznie. Dlaczego jako kobiety mamy z tego rezygnować? Właśnie tego mi brakuje w życiu, silnego mężczyzny, dzięki któremu poczułabym się zaopiekowana. I nie mylmy tego z utratą niezależności, absolutnie. Bo dopiero kobieta niezależna umie czerpać radość z bycia „małą dziewczynką”. Ona nic nikomu nie musi udowadniać, ona wtedy ma tak, jak chce i lubi, a nie jak musi.

„Rozbudziłam Polki”

Blanka Lipińska popularność swoich powieści, a także (póki co) trailerów zapowiadających ekranizację pierwszej ich części wyjaśnia mówiąc, że dzięki niej „kobiety rozbudziły się erotycznie” - Dałam im grę wstępną. Panowie bardzo jej nie doceniają, ale nie mówię o takiej grze wstępnej, gdy majtki obojga już leżą na podłodze, raczej o takiej, która rozpoczyna się wraz z wejściem do domu albo jeszcze przed. Faceci nie doceniają swojej mocy, mocy bycia męskim. Niskiego, spokojnego głosu, sposobu zachowania. Nie chodzi o to, jak facet wygląda. 90 procent moich facetów było paskudnych, ale byli męscy, a przez to dla mnie piękni. Nie można zignorować tego, że moja książka zapoczątkowała rewolucję seksualną w tym kraju. Nagle kobiety przestały „musieć”. Dotąd je uczono, że na przykład w małżeństwie „powinny dać”, bo to ich obowiązek. Ja mówię, że mogę dać, o ile mam na to ochotę. I w sposób, z którego ja będę czerpała przyjemność. Ale wiesz co, po tym, jak w sieci pojawił się trailer filmu, zaczęły do nas pisać kobiety z Brazylii, Rosji, Stanów Zjednoczonych, RPA, zakochały się w mojej fabule. To pokazuje, że kobietom na całym świecie brakuje tego samego: męskich mężczyzn - dodaje.

Cały wywiad dostępny jest w 5/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.