Karty zostały odkryte, wybory odbędą się w czerwcu. Prof. Chwedoruk mówi o „miesiącach pełnych paradoksów”

Karty zostały odkryte, wybory odbędą się w czerwcu. Prof. Chwedoruk mówi o „miesiącach pełnych paradoksów”

Andrzej Duda
Andrzej DudaŹródło:Newspix.pl / MAREK HANYZEWSKI
Marszałek Sejmu ogłosiła datę przeprowadzenia wyborów prezydenckich w Polsce. Komu ten termin sprzyja, dla kogo może się okazać pułapką? Jakie tematy będą stanowić trzon trwającej niespełna cztery tygodnie kampanii? Na te pytania w rozmowie z Wprost.pl odpowiedział prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.

Magdalena Frindt, Wprost.pl: Marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. Komu ten termin sprzyja?

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW: Polska polityka i życie społeczne przez ostatnie miesiące są pełne paradoksów i myślę, że tu mamy do czynienia z kolejnym. Termin wyborów jest korzystny dla dwóch głównych kandydatów, którzy będą ze sobą rywalizować o prezydenturę. Dla  jest to termin korzystny, dlatego że wciąż jeszcze w pamięci zbiorowej może utrzymywać się wiedza o tym, jak wyglądały początki pandemii, o stanowczej reakcji rządzących i głowy państwa oraz podjęciu środków akceptowanych przez opinię publiczną, które przyniosły rezultaty. A im dłużej będziemy się przyzwyczajać do egzystencji w warunkach wciąż tlącej się pandemii, tym będzie to mniej istotny temat.

Natomiast dla  będzie to korzystne dlatego, że nieoczekiwany splot okoliczności, który uczynił go kandydatem na prezydenta, zarazem wzmocnił efekt nowości, który pojawia się w sytuacji, kiedy powszechnie rozpoznawalny polityk zmienia swój status. Ten efekt nowości nie będzie wieczny. Wcześniej czy później kontrkandydaci, szczególnie inni opozycyjni kontrkandydaci, znajdą słabe punkty nowej kandydatury. Wyborcy zaczną się bliżej przyglądać i ten atut pewnego zaskoczenia i zmiany w porównaniu do kampanii wyborczej poprzedniczki Trzaskowskiego – wygaśnie.

Co z pozostałymi kandydatami, którzy startują w wyścigu o prezydenturę?

Jest to zła informacja dla pozostałych kandydatów, którzy jakkolwiek liczyli się w stawce i mieli poparcie wykraczające poza granice błędu statystycznego. Wskazany termin wyborów daje im mniej czasu na kampanię i tym trudniej będzie im się przebić przez konkurencję dwóch głównych. Warto zauważyć, że we wszystkich standardowo odgrywanych kampaniach, ostatnich trzech przynajmniej, występował istotny trzeci kandydat – kolejno Paweł Kukiz, Grzegorz Napieralski i Andrzej Lepper. Wygląda na to, że jeżeli nic się nie zmieni w dynamice kampanii, to przy tak bliskim terminie oznacza to, że nie będzie silnego trzeciego.

Czy kandydaci opozycyjni będą się wzajemnie krytykować, czy raczej oszczędzać i skupią się na atakowaniu prezydenta Dudy?

Kandydaci opozycyjni będą mówić, że nie będą się nawzajem atakować i że zgodnie będą krytykować prezydenta Dudę i właśnie w ten sposób będą rywalizować tak naprawdę ze sobą. Jednym z problemów opozycji w ostatnich latach było to, że następowała licytacja na to, kto jest bardziej przeciwko . Ta wzajemna konkurencja o najtwardszy elektorat zarazem hermetyzowała opozycję, zamykała na grupy wyborców, którzy nie identyfikują się a priori z którąś z głównych formacji politycznych.

Bardzo wyraźnie widać, że w sytuacji, w której liderem sondaży po stronie opozycji został Rafał Trzaskowski to inni kandydaci muszą zacząć go atakować i już to czynią, co ma miejsce od czasu wypowiedzi krytykującego partie polityczne. Jednocześnie widać, że jest to bardzo nieskuteczne, bo uruchomił się mechanizm bipolaryzacji, który jest najważniejszym reżyserem kolejnych polskich wyborów od 2005 roku.

Przed nami niespełna cztery tygodnie kampanii wyborczej. Na jakie tematy kandydaci startujący w wyborach będą kładli nacisk?

Myślę, że Andrzej Duda będzie eksponował kwestie stabilności życia codziennego, stabilności państwa, osiągnięć reform społeczno-gospodarczych z minionej kadencji – począwszy od wieku emerytalnego i 500+. Z kolei Rafał Trzaskowski będzie się próbował przedstawić jako umiarkowany „antyPiS”, tzn. ktoś, kto choć jest z Warszawy i jest liberałem, to nie do końca jest z Warszawy i nie do końca jest liberałem i zasługuje na zaufanie także tych grup społecznych, które nie sympatyzują silniej z opozycją, a czasami mogłyby zagłosować na PiS, ponieważ nie będzie budził tak negatywnych emocji jak to się zdarzało w ostatnich latach kandydatom liberalnym. Będzie zatem próbował drążyć codzienne dysfunkcje sprawowania władzy przez PiS od drobnych skandali po większe wydarzenia. Widać, że na swój sposób ta kampania działa. Odejście od narracji totalnej opozycji – odrzucania wszystkiego z góry co czyni Andrzej Duda i PiS – do pewnego stopnia się sprawdza. Myślę, że tym wypróbowanym tropem będzie Rafał Trzaskowski podążał.

Natomiast inni poważni kandydaci będą się trochę miotali od czasu do czasu rzucając, jakieś radykalne zero-jedynkowe hasła uderzające w któregoś z głównych kandydatów i w istocie wszyscy będą czekać tylko na moment, w którym będą mogli rozpocząć negocjacje ze sztabem Rafała Trzaskowskiego i  na temat tego, co mogą otrzymać w przyszłości w zamian za oficjalne poparcie przed drugą turą lub co mogą otrzymać za to, żeby nie wezwać do poparcia kogokolwiek przed ostateczną rozgrywką.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Czytaj też:
Tarcia w Zjednoczonej Prawicy? Dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz: Na razie jedna zwarta pięść