Deweloper stawia osiedle covidowe w środku lasu. Wykorzystał przepisy z tarczy antykryzysowej

Deweloper stawia osiedle covidowe w środku lasu. Wykorzystał przepisy z tarczy antykryzysowej

Las, zdj. ilustracyjne
Las, zdj. ilustracyjne Źródło: Pexels / Skitterphoto
Czy deweloper zadziałał podstępnie? Zapewne tak. Ale czy niezgodnie z prawem? Nie.

Gdy 30 kwietnia 2018 roku weszła z życie ustawa Prawo Przedsiębiorców, jako jedna z kilku stanowiących tzw. Konstytucję Biznesu, różne środowiska i to niekoniecznie sympatyzujące z obozem władzy, wyrażały satysfakcję. Zwracano uwagę na artykuł 8 ustawy, w którym to określono, że „Przedsiębiorca może podejmować wszelkie działania z wyjątkiem tych, których zakazują przepisy prawa”. Potocznie brzmi to tak: co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone.

Lepiej tę zasadę ustawowo przypominać, niż o niej zapomnieć. Tym niemniej, nie jest to żaden ustrojowy przełom. Już prawo rzymskie znało takie regulacje (quod lege non prohibitum, licitum est). Zasada ta wynika również z samej Konstytucji RP, gdzie w art. 22 stwierdzono, iż „ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko w drodze ustawy i tylko ze względu na ważny interes publiczny”.

Problem nie tkwi w zgrabnych zapisach. Miał tego świadomość premier Mateusz Morawiecki. W Wywiadzie dla Super Expressu, na pytanie, jak zagwarantować, że zapisy staną się kanonem działalności urzędniczej, mówił:

„To pytanie za miliard dolarów, bo zawsze prawo zapisane wpływa na rzeczywistość gospodarczą dopiero wtedy, gdy wpływa na wszystkich urzędników. Najróżniejszego szczebla, także tych samorządowych. Dajemy to prawo i mam nadzieję, że kwartał po kwartale mentalność polskich urzędników będzie się zmieniała”.

Dwa lata od wejścia w życie Konstytucji dla biznesu, podwładny premiera Morawieckiego, minister środowiska Michał Woś zawiadamia Prokuraturę Krajową o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prywatnego inwestora, który rozpoczął budowę osiedla domów jednorodzinnych w Starych Babicach w otulinie Kampinoskiego Parku Narodowego.

O co chodzi? Inwestor rozpoczął budowę, powołując się na ustawę o przeciwdziałaniu COVID – 19, która wyłącza stosowanie przepisów prawa budowlanego oraz ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Według szefa resortu środowiska, to próba ominięcia przepisów, gdyż ustawa, o której mowa, ma na celu podejmowanie działań dla ratowania zdrowia i życia ludzkiego, a nie działalności deweloperskiej.

Mógłbym tu podokuczać rządzącej formacji ws. projektu ustawy zwanej „bezkarność plus”, która zwalnia z odpowiedzialności karnej polityków i urzędników, którzy niby nieświadomie coś nabroili czy wręcz przewalili publiczne pieniądze na respiratorach, maseczkach itp.

Ale sprawa oskarżanego dewelopera to coś innego. Gdyby nie COVID, deweloper miałby nikłe szanse na realizację swojej inwestycji. Mimo, że to teren powojskowy, zdewastowany przyrodniczo, bez drzew czy krzewów, za to z chwastami i zaśmieconymi zgliszczami. Domniemany interes bobrów, kretów czy jakiegoś robactwa oraz wszelkiej maści ekoterorystów zapewne wziąłby górę. Także pseudointeres lokalnej społeczności ludzkiej, która przeważnie jest przeciw każdej inwestycji, nawet zanim dowie się co to ma być.

Fakt, deweloper wykorzystał ułatwienia wynikające z art. 12 ust. 1 ustawy zawartej w tzw. Tarczy Antykryzysowej 2.0. i rozpoczął inwestycję pod nazwą „Zdrowa i ekologiczna zieleń – mazowiecki niepubliczny kompleks zwalczania COVID-19 oraz eliminowania skutków społeczno – gospodarczych wywołanych COVID – 19”. Co więcej, deweloper deklaruje, że zamierza przeznaczyć 15 domków na zawarte w nazwie cele. Nie wierzycie? Uważacie, że to ściema i cwaniactwo? Tak, mogło powstać takie wrażenie. Ale jak wytłumaczyć, że ten sam deweloper na Śląsku, niesprzedany jeszcze prywatnym inwestorom budynek mieszkalny, użyczył pensjonariuszom DPS-ów jako miejsce czasowego pobytu po leczeniu szpitalnym. Zapewne deweloper i na tym coś zarabia, a po pandemii mieszkania sprzeda na rynku. Ale co w tym złego? Tak samo w prywatne ręce trafią kiedyś domy w Babicach. Bo oskarżany o cwaniactwo ma cele biznesowe. I bardzo dobrze. O to chodzi, by miał i je osiągał.

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego – Teraz Polska, na swoim blogu przytacza jeszcze jedną z fundamentalnych zasad prawa rzymskiego: „Nie działa podstępnie ten, kto korzysta ze swego prawa” i pyta: Dlaczego więc wymagać, by obywatele, zanim skorzystają z przysługujących im praw, oceniali, czy ustawodawca nie popełnił aby błędu?” Dobre pytanie, jak mawia premier Morawiecki: to pytanie za miliard dolarów.

Czy wspomniany deweloper zadziałał podstępnie? Zapewne tak, ale czy niezgodnie z prawem? Nie. A pamiętacie samochody z kratką? Sam taki kiedyś miałem (Volvo V 40), przestrzeń bagażowa oddzielona od kokpitu solidną kratą, tygrysa bez obaw można wozić. Każdy przedsiębiorca, nawet osoba prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą mogła z tytułu śmiesznej kratki liczyć na pokaźne odpisy podatkowe. Bo samochód z kratką, to koszt uzyskania przychodu. Jako publicysta woziłem więc tam swoje złote myśli. Tak, okratowane, bo złote, więc zabezpieczone przed kradzieżą cennych praw autorskich. Śmigały takie dziwadła po polskich drogach, wozy dietetyków, kompozytorów, historyków sztuki… Czy ktoś mówił, że to co cwaniactwo? Nie, kupował samochód z kratką.

Absurd podatkowy skasowano i słusznie. Czy do prokuratury wpływały wnioski o ściganie w związku domniemaniem popełnienia przestępstwa polegającego na przewożeniu okratowanych złotych myśli, a nie tygrysa, o czym ustawodawca zapomniał zapisać w ustawie ?

Źródło: Wprost