Zakaz aborcji. „To nie jest stawanie po stronie życia, tylko bestialstwa”

Zakaz aborcji. „To nie jest stawanie po stronie życia, tylko bestialstwa”

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Fotolia / embryo
Czy grożąc zakazem aborcji władza, tak, tak, wiem, niezależni sędziowie, zajmuje się wewnętrznymi niezwykle ważnymi rozgrywkami politycznymi, czy chce odwrócić uwagę od porażki w walce z epidemią?

Ta władza już dobrze wie, że aborcja jest w stanie poruszyć społeczeństwo, jak nic innego. Bolesnym przykładem na to był dla niej Czarny Protest, a wraz z nim słynny Czarny Poniedziałek z września 2016 roku. Masowy opór przerósł wtedy oczekiwania organizatorek i zaskoczył władzę na tyle, że wycofała się z pomysłu pracy nad projektem całkowitego zakazu przerywania ciąży.

Czytaj też:
#CzarnyProtest zdominował sieć. Był 50 razy potężniejszy od Białego Protestu

Teraz Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przesłankę dopuszczającą aborcję ze względu na ciężką i nieodwracalną wadę płodu. Uznał, że dopuszczający ją zapis jest niekonstytucyjny, bo sprzeczny z zakazem dyskryminacji prawnej. Spośród trzech przesłanek dopuszczających w Polsce aborcję ta właśnie była najczęściej wykorzystywana. Pozostałe dwie, czyli ciąża z gwałtu i zagrażająca życiu i zdrowiu matki stają powodami do aborcji sporadycznie. Trybunał nie wprost orzekł więc, że aborcja w Polsce niemal nigdy nie może być wykonywana. To orzeczenie niewiele różni się od projektu, który stał się powodem do Czarnego Protestu.

I co teraz? Co można z tym zrobić? Wydawałoby się, że znowu, tym razem z zachowaniem reguł dystansu społecznego, trzeba wyjść na ulice, wyciągnąć parasolki, stać przed sejmem, przed Trybunałem i walczyć. Wiemy, jak zwyciężać, już raz się udało.

Źródło: Wprost