Protesty kobiet przerodzą się w partię? „To nie tylko zbuntowane dzieciaki”

Protesty kobiet przerodzą się w partię? „To nie tylko zbuntowane dzieciaki”

Protest kobiet w Warszawie
Protest kobiet w Warszawie
To nie są tylko zbuntowane dzieciaki. Jest tak, jak krzyczą, to jest ich rewolucja. Nawet, jeśli zakończą się demonstracje, ona będzie, pod tym względem nie uda się jej stłamsić – mówi dr Anna Materska-Sosnowska, z katedry Systemów Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Wprost: Marta Lempart, jedna z liderek Strajku Kobiet, zdecydowanie sprzeciwiła się obecności na nich Szymona Hołowni.

Dr Anna Materska-Sosnowska: Sprzeciwiła się nawet dość gwałtownie, ale także powiedziała przepraszam, a to u nas rzadkość. W mediach jest mnóstwo zdjęć polityków obecnych na tych protestach, były tam posłanki KO, Lewicy. Wystąpiły też demonstracyjnie w Sejmie, jakby przenosząc tam protest z ulicy. Jednak politycy nie próbowali jej zawłaszczyć, wykorzystać dla siebie. Moim zdaniem to było bardzo rozsądne z ich strony.

Jeśli Hołownia próbowałby to zrobić, a tak mogły być odebrane jego filmiki z przemówieniami i zdjęcia z demonstracji, to tę granicę by przekroczył. Komentarz na temat bieżących wydarzeń jest naturalnym zachowaniem, jednak on wygłasza swoje przemówienia w trybie lidera i przywódcy. A teraz jest czas innych. Na początku protestów wygłosił przemówienie absolutnie prawidłowe, nikt nie miał do niego zastrzeżeń. Kiedy natomiast powstaje wrażenie, że zaczyna ogrywać to, co się dzieje politycznie, powinien liczyć się z ostrą reakcją. To nie jest moment na wygłaszanie własnych haseł przez polityków na demonstracjach, na noszenie własnych transparentów. To jest moment na wspieranie, pomoc, przyłączanie, ale nie na błyszczenie.

Dlaczego?

To nie jest zwykła demonstracja uliczna, to jest bunt młodych ludzi. Bunt to dużo szersze i mocniejsze pojęcie, niż protest. Jest wymierzony przeciw wszystkiemu z czym mamy do czynienia ze strony władzy. Jest systemowy. Ludzie mają teraz czas na wykrzyczenie go.
Źródło: Wprost