Były zyski, został strach. Mieszkańcy polskiego pogranicza wypatrują Rosjan. „Nawet więzienie nam zamknęli”

Były zyski, został strach. Mieszkańcy polskiego pogranicza wypatrują Rosjan. „Nawet więzienie nam zamknęli”

Bezledy
BezledyŹródło:WPROST.pl / Piotr Barejka
Niektórzy Rosjan wypatrują, bo gdy przyjeżdżali do lokalnych sklepów, to nie patrzyli na ceny. Odjeżdżali zapakowani po dach. Inni wypatrują z obawą, że zmącą im ciszę i spokój, która zapanowała w okolicy. Ale są też tacy, którzy Rosjan wypatrują ze strachem. Boją się, że granicę przekroczą nie samochodami na zakupy w dyskontach, tylko czołgami.

Anna siedzi na zapleczu swojego sklepu. Na jednym monitorze podgląda obraz z kilku kamer, na drugim widać rzędy tabelek. Odkąd ruch na granicy ustał, liczby w nich coraz rzadziej się zgadzają. Kantor, który Anna miała za ścianą, zamknięty jest już od dawna.

– To rodzinny interes, sklep założyli jeszcze moi rodzice. Kiedyś całą dobę się kręciło, a dzisiaj ruchu nie ma, mrówek nie ma. I nic w zamian nie dostaliśmy – wzdycha. – Musiałam wziąć kredyt, żeby to wszystko spiąć. Człowiek jest niemłody, wyjeżdżać nigdzie nie będę. Co innego miałam zrobić?

Sklep stoi tuż przy drodze, która dzisiaj kończy się na granicy. Anna nie liczy już zysków z grubych rajstop, które sprzedawała na pęczki nawet w środku lata. Drobni handlarze i przemytnicy, tzw. mrówki, upychali w nich paczki papierosów. Schodziły też czarne taśmy, którymi wiązali kartony. – Sama jeździłam, kupowało się tańsze paliwo, przywiozło normę fajek – uśmiecha się Anna. – Gdyby granicę otworzyli, to byłoby dobrze wszystkim. Przecież mrówka mogła zarobić średnią krajową, a Rosjanie niczego u siebie nie mają.

Za Bartoszycami waluty też się nie wymieni. Zamknięte są wszystkie przydrożne kantory. Nic się nie zje, bo bary i zajazdy zarastają chaszczami, sale wypatroszone są ze stołów i krzeseł. Choć w Bezledach, ostatniej wsi przez granicą, wciąż wiszą stare szyldy. Ogłaszają, gdzie są najtańsze ruble. – Wszystko nam pozamykali, ludzi nie ma. Bartoszyce jakieś smutne się zrobiły, młodzi tylko na wakacje przyjeżdżają – mówi jedna z mieszkanek. – Nawet więzienie nam zamknęli.