Egzorcyści

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost 
Uczyli się, jak pomóc ludziom dręczonym przez szatana, jak zrozumieć antychrysta i jak odróżnić opętanie od choroby psychicznej. Ponad stu egzorcystów szkoliło się w zeszłym tygodniu w Niepokalanowie.
Kto by spamiętał te wszystkie przypadki opętania? Przecież ich były setki, jeśli nie tysiące – mówi spokojnie ksiądz Benedykt Barkowski, egzorcysta z diecezji białostockiej. – Ostatni, z jakim miałem do czynienia, był bardzo dramatyczny. Rodzice z wioski koło Białegostoku przyprowadzili do mnie 19-letnia córkę. Dziewczyna, wcześniej grzeczna, dobra uczennica przygotowującą się pilnie do matury, nagle zmieniła się nie do poznania. Zrobiła się ponura i agresywna, a któregoś dnia zaczęła szaleć: z potwornie wykrzywiona twarzą miotała się po swoim pokoju, obijając się o ściany. Zapytałem ją, czy wie, kto ja opętał. A ona napisała palcem na swoich spodniach, sztruksowe spodnie miała, że to Lucyfer. Powiedziałem: „Rozkazuje ci, Lucyferze, idź precz!". Wtedy ona ryknęła jak lew, potem podniosła ręce do góry, krzycząc: „Jestem szczęśliwa". I koniec, szatan odszedł.

Problematyka Antychrysta

– Uczymy się, jak zrozumieć Antychrysta – tłumaczył ksiądz Edmund Szaniawski, jeden z ponad stu egzorcystów, którzy w zeszłym tygodniu spotkali się na drugim już w tym roku ogólnopolskim zjeździe w sanktuarium w Niepokalanowie. Przez cztery dni, od poniedziałku do piątku, należący do klasztoru Franciszkanów teren opanowali księża w czarnych sutannach, zakonnicy w brązowych habitach i kapłani prawie po cywilnemu: w garniturach z koloratka. Byli w najróżniejszym wieku – od siwowłosych staruszków przechadzających się dostojnym krokiem po przykościelnym parku, po czterdziestolatków o rumianych twarzach i energicznych ruchach.

Cały tekst Renaty Kim i Anny Gram już w poniedziałkowym numerze tygodnika "Wprost"