"Polka potrafi!". Politycy oceniają ludzi roku „Wprost”

"Polka potrafi!". Politycy oceniają ludzi roku „Wprost”

Dodano:   /  Zmieniono: 
Henryka Krzywonos i Justyna Kowalczyk
Do grona laureatów nagrody Człowiek Roku Wprost dołączyły Henryka Krzywonos i Justyna Kowalczyk. Kapituła organizowanego przez "Wprost" plebiscytu nie miała wątpliwości, że obu paniom należy się wyróżnienie za godną podziwu i naśladowania postawę życiową. A co o wyborze sądzą politycy? – Zgadzam się co do nagrodzenia Justyny Kowalczyk. Natomiast pani Krzywonos to nieporozumienie – uważa poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. – To męska zawiść – replikuje europosłanka SLD Joanna Senyszyn. I dodaje z radością: - Polka potrafi!
Tytuł Człowieka Roku Wprost jest przyznawany od 1991 r. Dotychczas tytułem tym wyróżniane były osoby, które w danym roku "tworzyły i zmieniały polską rzeczywistość". W tegorocznym uzasadnieniu czytamy:  "Chcieliśmy, by nagrodę tę otrzymały osoby reprezentujące wartości, które powinny być w Polsce nie tylko dostrzegane, ale i afirmowane". Postanowiliśmy zapytać polityków czy ich zdaniem Justyna Kowalczyk i Henryka Krzywonos spełniają powyższe kryteria.

Nagroda za odwagę

- Justyna Kowalczyk? Nie mam zastrzeżeń. Natomiast jeśli chodzi o Henrykę Krzywonos uważam, że wybór jest upolityczniony. Pani Krzywonos jest silnie kojarzona z jedną frakcją polityczną. Ja nie widzę jej dokonań. Nie mam złudzeń, że otrzymała to wyróżnienie tylko dlatego, że w zeszłym roku zaatakowała Jarosława Kaczyńskiego – twierdzi były minister sprawiedliwości, europoseł PiS Zbigniew Ziobro. - Wyróżnianie pani Krzywonos to kreowanie osoby, która pewnie za pół roku wystartuje z list Platformy – przekonuje były minister sprawiedliwości.

Z oceną Ziobry nie zgadza się wicemarszałek Sejmu, poseł PO Stefan Niesiołowski. – Henryka Krzywonos zasłużyła na tę nagrodę. Miała piękne, odważne wystąpienie, w miejscu, które było dla niej bardzo niewygodne. Chamstwo, z którym musiała się tam zmierzyć, próba odebrania mikrofonu, niebywała agresja… Ludzie, którzy zazwyczaj mają usta pełne frazesów o wolności słowa pokazali wtedy, jak tę wolność szanują. Wystąpienie Krzywonos było sprzeciwem wobec próby zafałszowania historii przez PiS. Wobec wyolbrzymiania zasług Lecha Kaczyńskiego, na które nie zasłużył – przekonuje wicemarszałek Sejmu.

Ze swoim partyjnym kolegą nie zgadza się poseł Jarosław Gowin. - Nie wydaje mi się, żeby krytykowanie Jarosława Kaczyńskiego było wielką odwagą, czy zasługą społeczną. Sam go często krytykuję i uważam za wroga demokracji, ale to jest reakcja środowisk alergicznie nastawionych w stosunku do PiS, dla których Henryka Krzywonos może być rzeczywiście gwiazdą sezonu – uważa Gowin. – Pani Krzywonos jest osobą o pięknej biografii, powinna być doceniona za swoją rolę w trakcie strajków sierpniowych i za wspaniały życiorys rodzinny. Ale nie rozumiem, dlaczego akurat w tym roku miałaby zostać szczególnie wyróżniona – przyznaje.

„Sportowiec nie może rywalizować z politykiem"

Gowin jest też zaskoczony przyznaniem nagrody tygodnika „Wprost" osobie związanej ze sportem. - Justyna Kowalczyk jest świetnym sportowcem, ale przyznawanie jej tytułu Człowieka Roku to chyba gruba przesada. Oczywiście wytrwałość i determinacja to ważne wartości, ale znowu nie na tyle, żebym widział potrzebę honorowania ich taką akurat nagrodą – argumentuje poseł Platformy.

Podobny pogląd wyznaje Stefan Niesiołowski. - Nie jestem pewny, czy należy wprowadzać sportowców do kategorii politycznych. Trudno porównywać osiągnięcia Justyny Kowalczyk z moralnym, ale również politycznym wystąpieniem pani Krzywonos. Nie jestem przeciwny Justynie Kowalczyk, ale mam wątpliwości jeśli chodzi o udział sportowców w rywalizacji o tytuł Człowieka Roku. Oni mają swoją własną konkurencję i nie mogą rywalizować z politykami – twierdzi wicemarszałek Sejmu.

Przeciwnego zdania jest Eugeniusz Kłopotek z PSL. - Justyna Kowalczyk powinna otrzymać nagrodę za sporą porcję radości, napięcia i emocji, które przysparza podczas swoich biegów – uważa poseł. Kłopotek sceptycznie ocenia natomiast przyznanie tytułu Henryce Krzywonos. - To nieporozumienie – twierdzi jednoznacznie. - Mówiąc bardzo delikatnie i ograniczając swój opis rzeczywistości względem koalicjanta, poseł Kłopotek jest człowiekiem, który nie zawsze przedstawia najbardziej precyzyjną diagnozę sytuacji – replikuje Niesiołowski.

Czas na kobiety!

Z wyborem „Wprost" zgadzają się eurodeputowana Joanna Senyszyn i przewodnicząca PJN Joanna Kluzik-Rostkowska, które cieszą się, że wyróżnienie zostało przyznane kobietom. - To bardzo dobry wybór. Zazwyczaj tytuł Człowieka Roku dostawali mężczyźni, teraz przyszła pora na kobiety. Polka potrafi! – cieszy się Senyszyn.

- Komentarze ze strony posła Kłopotka czy Zbigniewa Ziobro dowodzą, że mężczyźni zaczynają czuć się zagrożeni. Tymczasem to doskonale, że obie laureatki są kobietami - jedna młoda z ogromnymi osiągnięciami sportowymi, druga, która największe sukcesy ma już za sobą, ale wciąż potrafi pokazać, że w każdym wieku można otrzymywać laury – przekonuje eurodeputowana SLD. - Pierwszy odruch jest taki, że, tak zupełnie po babsku, cieszę się, że to kobiety wygrały, bo to wciąż zdarza się zbyt rzadko. Widzę, że świat się zmienia – wtóruje jej Kluzik-Rostkowska.

Senyszyn i Kluzik-Rostkowska zgodnie twierdzą, że - bez względu na płeć - nagroda została przyznana właściwym osobom. - Pani Henryka wychowała wielu wspaniałych młodych Polaków. To, że krzyknęła na Jarosława Kaczyńskiego jest bez znaczenia, bo na niego wszyscy powinni krzyczeć. Argumentowanie, że to był wybór polityczny jest absolutnie bez sensu. Nagrody „Wprost" w większości były związane z polityką, ale co ciekawe, kiedy dotyczyły mężczyzny-polityka wszystko było w porządku, a kiedy dotyczy kobiety to pojawiają się wątpliwości – komentuje Senyszyn. - Mężczyznom się wydaje, że wyróżnienie Człowieka Roku było na wieki wieków zarezerwowane dla nich. To męska zawiść, panowie boją się o swoją pozycję. W patriarchalnym świecie przyznanie najwyższego wyróżnienia kobiecie wciąż budzi zdziwienie, chyba, że w kobiecych dyscyplinach – dodaje.

Kluzik-Rostkowska: - Jestem przekonana, że Justyna Kowalczyk, z powodu swoich sukcesów w sporcie zasłużyła na ten tytuł. Henryka Krzywonos powinna dostać tytuł Człowieka Roku, wtedy, gdy zatrzymała tramwaje, albo za to, że zdecydowała się utworzyć rodzinę zastępczą dla osieroconych dzieci. Jej wystąpienia na obchodach Solidarności nie chcę oceniać, bo traktowałam je jako spór w rodzinie, jakbym przyglądała się jak ciocia kłóci się z wujkiem. Oczywiście tamto wydarzenie sprawiło, że wszyscy sobie o Krzywonos przypomnieliśmy.

Jeśli nie one to kto?

Politycy wskazali nam też swoich faworytów do nagrody Człowieka Roku 2010. - W kategorii gaf powinien zostać nagrodzony prezydent Komorowski, w kategorii największej utraty poparcia Donald Tusk, a w kategorii największego wzrostu poparcia Grzegorz Napieralski – przekonuje Joanna Senyszyn. Eurodeputowana SLD byłaby również w stanie zaakceptować propozycję Eugeniusza Kłopotka, który wyróżnienie przyznałby minister Jolancie Fedak: – To jest bardzo interesująca kobieta z charakterem, która potrafi tupnąć nogą i przeprowadzić swoje – ocenia Senyszyn.

Z kolei Stefan Niesiołowski zagłosowałby zarówno na Henrykę Krzywonos, jak i na ministra Jacka Rostowskiego. – Minister finansów mógłby być dobrym kandydatem, bo Polska bardzo wiele mu zawdzięcza – twierdzi wicemarszałek Sejmu. Spoza grona polityków Niesiołowski wskazuje na dyrektora Caritasu, za pomoc udzieloną Haiti oraz na tragicznie zmarłego policjanta Andrzeja Struję, który w zeszłym roku, jak przypomina wicemarszałek Sejmu, „oddał życie za walkę z lumpiarstwem i niebywałą agresją".

Zdaniem Zbigniewa Ziobry nagrodę powinny otrzymywać osoby, „które swoim życiem i postawą rzeczywiście pokazały, że zasługują na uznanie". - Mam w regionie takiego człowieka, nazywa się Celestyn Żelichowski i uratował dwie osoby z płonącego po wypadku samochodu – proponuje eurodeputowany PiS.

Jarosław Gowin również nie szukałby kandydatów wśród polityków. - Nie wydaje mi się, żeby politycy mieli w tym roku tak znaczące osiągnięcia, żeby któryś z nas zasługiwał na tę nagrodę. Prędzej szukałbym kogoś ze świata kultury, być może przyznałbym ją ks. Adamowi Bonieckiemu, który właśnie kończy swoją trwającą kilkadziesiąt lat służbę w Tygodniku Powszechnym – zastanawia się. Z Gowinem zgadza się Joanna Kluzik-Rostkowska. - Klasa polityczna nie zdała egzaminu w mijającym roku, a nawet jeśli cudem udało jej się go zaliczyć, to naprawdę ledwo-ledwo. Największym testem była reakcja na katastrofę smoleńską, wobec której nikt nie potrafił się właściwie zachować – przyznaje przewodnicząca PJN.