Zapendowska: nie wolno dawać nadziei ludziom, którzy nie mają predyspozycji

Zapendowska: nie wolno dawać nadziei ludziom, którzy nie mają predyspozycji

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Nie można mówić komuś, kto nie ma nogi, że będzie mistrzem świata w skoku wzwyż. Rozumiem, że nie rozmawiamy o gwiazdeczkach sezonu, tylko o kimś, kto ma zaistnieć na rynku muzycznym. Taki ktoś nie może być głuchy - mówi w rozmowie z Piotrem Najsztubem Elżbieta Zapendowska, juror w programie "Must Be The Music". I dodaje: - Nie wolno dawać nadziei ludziom, szczególnie jeśli to dotyczy sceny, którzy nie mają do tego predyspozycji.

Zapendowskiej nie wystarczy, że ktoś będzie zabawny. - To  dla mnie za mało - mówi i dodaje, że "jest mnóstwo ludzi, którzy fantastycznie słyszą i to jeszcze niczego nie przesądza, bo nie mają gustu, przeginają w różnych sposobach wydobywanie dźwięku, a to wydaje mi się dość marne i płytkie". - Ktoś świetnie śpiewa, ale jest nieprawdziwy i to już jest dla mnie dyskwalifikujące. Bo nie wzrusza. Swoim uczniom często mówię: obserwujcie sami siebie jako widza. Bo siedzimy, oglądamy jakiś festiwal, ktoś pięknie śpiewa, jest piękny… Ale idziemy sobie zrobić herbatę i nas to jego śpiewanie nie obchodzi - mówi.

Zapendowska zapewnia, że chce, żeby estrada była sztuką. - Bo urodziłam się dawno i przyzwyczajona jestem do takich gwiazd i  one mnie wzruszają, obchodzą. Przed chwilą słyszałam w Trójce Grzegorza Turnaua, który mówił: zanim napiszesz wiersz, to prześpij się, zastanów się, czy naprawdę musisz, zanim wyjdziesz na scenę, zanim zaśpiewasz pieśń, może jednak idź do domu, poczytaj coś. To artysta, który mnie czegoś uczy, ja chcę takich artystów - opowiada. Była jurorka "Idola" charakteryzuje też gwiazdy polskiej muzyki. Na pytanie, czy nigdy nie dojrzewają, odpowiada: - Różnie bywa. Obserwuję wielu młodych ludzi, którzy osiągają sukces, i wiem, że  ten sukces musi im szare komórki pomieszać. Nie da się inaczej, bo  człowiek słysząc oklaski, prośby o autografy, zaczyna czuć się lepszym, a  nie zawsze jest.

Kiedy - według Zapendowskiej - jest naprawdę gwiazdą? - Kiedy ma pokorę w stosunku do otaczającego świata, umie słuchać. Mam ze  trzech przyjaciół i z nimi rozmawiam najbardziej brutalnie jak umiem. Jeżeli czuję, że coś jest nie tak, stać mnie na to i wiem, że oni to  odbiorą pozytywnie. Natomiast ludziom, którzy się obrażają, którzy mają „nasrane" w głowie, nie powiem tego nigdy A w tym zawodzie potrzebna jest ta brutalna szczerość - mówi.

Zapendowska opowiada też o Dodzie, którą uczyła, gdy ta miała 14 lat. - Nigdy nie była pokorna ! Zaczęłam ją uczyć, bo bardzo mnie prosili jej rodzice, kiedy miała 14 lat - wspomina i dodaje, że praca z Dorotą Rabczewską nie była łatwa. - Bardzo trudno, pyskowała, histeryzowała, już Edyta była pokorniejsza. Histeryzowała przede wszystkim. A strasznie nie lubię egzaltowanych pań i  dziewczynek, dostaję wtedy szału! Ja mówię: „Ten utwór ci załatwi jakąś sprawę techniczną". A ona: „Nie dam rady, nie, nie!". I cały spektakl histeryczny. Tak to się działo. Żeby pan mnie dobrze zrozumiał – ja się nie czuję niczyją matką sukcesu, bo trzy lata w życiu Edyty czy dwa lata w życiu Dody to milimetr. „Zasranym" obowiązkiem nauczyciela jest pomagać uczniowi, czasem, jak jest głodny, to dać mu zupę, a kiedy błądzi, to trzeba mu pokazać dobrą literaturę muzyczną. I nie mówię, że  uczyłam Dodę i Edytę Górniak, tylko one mówiły, że się u mnie uczyły. Fajne jest dla nauczyciela, jak przychodzi zdolny uczeń, ale na nim się mniej nauczy niż na niezdolnym. Na niezdolnym trzeba się natyrać, żeby pokonać problem, a zdolnemu tylko się powie i on to realizuje - mówi.

Zapendowska przyznaje jednak, że Doda była zdolna. - Miała dosyć małą skalę głosu, ale potwornie silny głos. Ona śpiewa rockowo, prosto. A Edyta jest od niuansów, umie pięknie zbudować napięcie, manewrować, i to chyba z genów cygańskich wzięła. Ale choć śpiewają różnie, to ich kariery są dosyć podobne - mówi.

Cały wywiad Piotra Najsztuba z Elżbietą Zapendowska w poniedziałkowym "Wprost"