Bugaj: dziś pakt fiskalny, jutro niedemokratyczny rząd gospodarczy kontrolowany przez Niemcy

Bugaj: dziś pakt fiskalny, jutro niedemokratyczny rząd gospodarczy kontrolowany przez Niemcy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nicolas Sarkozy, Angela Merkel i Mario Monti (fot. EPA/PHILIPPE WOJAZER/PAP)
- Polska przystąpiła do paktu fiskalnego z przyczyn politycznych, ponieważ przedstawiciele rządu chcą siedzieć przy prestiżowym stole i postanowili za to zapłacić podpisem Polski - twierdzi w rozmowie z Wprost.pl ekonomista prof. Ryszard Bugaj. Zdaniem prof. Bugaja przyjęcie przez UE paktu fiskalnego jest pierwszym krokiem do budowy europejskiego rządu gospodarczego, który będzie zdominowany przez Niemcy.
Stanisław Kania, Wprost.pl: Polska przystąpi do paktu fiskalnego. Powinniśmy się cieszyć, czy martwić?

Prof. Ryszard Bugaj: To jest dobre pytanie. Ja jednej rzeczy na przykład zupełnie nie wiem: czy podpisanie tego paktu daje nam dostęp do funduszy, które Unia gromadzi, czy też trzeba spełnić jeszcze jeden warunek, tzn. być w strefie euro. Ja obawiam się, że bez przystąpienia do strefy euro na unijne fundusze nie ma co liczyć. A jeśli tak, to - moim zdaniem - w żadnym razie nie należało tego paktu podpisywać. Decyzja o podpisaniu przez Polskę paktu fiskalnego jest motywowana politycznie - i nie leży w interesie Polski. Sytuacja wygląda tak, że ludzie z obecnie rządzącej ekipy chcą siedzieć przy prestiżowym stole i postanowili za to zapłacić podpisem Polski.

Cała sprawa ma jeszcze jeden ważny aspekt - właśnie rozpoczął się spór o to, jak reagować na kryzysową sytuację w strefie euro. Jedni eksponują przede wszystkim problem zagrożenia recesją, drudzy mówią o problemie długów i potencjalnej niewypłacalności. Polska w tym sporze stanęła całkowicie po stronie Niemiec - tymczasem moim zdaniem to jest fałszywy wybór. W pakcie fiskalnym są jakieś klauzule, które w szczegółach są na pewno bardzo ważne. Zgodnie z tymi klauzulami limit deficytu wynosi 3 proc. PKB pod warunkiem, że nie mamy nadzwyczajnego zagrożenia. Jeśli tak, to pytanie brzmi: w jaki sposób jest definiowane to nadzwyczajne zagrożenie? I drugie pytanie: kto to zagrożenie będzie identyfikował? Jeżeli zadanie to zostanie oddane w ręce "silnych" krajów Unii, to - moim zdaniem - będzie to sytuacja dla Polski niebezpieczna. Bo w przyszłości takie zagrożenia, mimo dobrej obecnie sytuacji w Polsce, mogą się pojawić. Wtedy staniemy przed dylematem - czy za wszelką cenę utrzymać deficyt na poziomie 3 proc. PKB, co jest niesłychanie trudne w niektórych sytuacjach, czy też złamać postanowienia paktu i liczyć się z konsekwencjami ze strony Unii. Gdybyśmy nie podpisali paktu fiskalnego, wówczas nie musielibyśmy stawać przed takim dylematem.

A czy z perspektywy ogólnoeuropejskiej pakt ma w ogóle jakąkolwiek rację bytu? Mamy obecnie przedsmak kontroli państwowych budżetów. Niemcy chcą wysłać do Grecji komisarza do kontroli nad budżetem, a Grecy - mimo że są dziś w pełni zależni od pomocy z UE - protestują.

Grecja zaczyna być właściwie protektoratem i - powiedzmy sobie wprost - zaczyna funkcjonować pod protektoratem niemieckim. Nie pomogą tu żadne figury, które próbują ten fakt maskować. Nie wydaje mi się, aby kontrolowanie budżetów państw członkowskich było możliwe w obecnych warunkach i to jest czynnik, który zaostrza różnice zdań. To pokazuje, że Unia działa wspólnie tylko pozornie - w istocie na pokaz. Zupełnie zasadnicze różnice zdań zostały i najbliższe miesiące pokażą, jak rozwinie się sytuacja. Grecy - na co wielu ekonomistów zwraca uwagę - nie są w stanie zrealizować warunków przyznania im przez UE i MFW pakietu pomocowego. Następstwa realizacji przez Ateny warunków stawianych przez Brukselę mogą być wręcz przeciwne do oczekiwań. Może się okazać, że ostre cięcia po stronie wydatków, doprowadzą do tak głębokiej recesji w Grecji, że z punktu widzenia współczynników zadłużenia nic się nie poprawi. Ba, sytuacja może się wręcz pogorszyć! Myślę, że nie ma innego wyjścia, jak tylko szukanie pewnego punktu równowagi, gdzie - po jednej stronie - jest problem ograniczenia wydatków, a po drugiej stronie - dbamy o to żeby nie wylać dziecka z kąpielą. To się może udać, ale nie musi. Tymczasem Niemcy próbują rozwiązać grecki problem przy pomocy pałki.

Pakt fiskalny to cel, czy środek do osiągnięcia celu? Może jego przyjęcie przez UE jest pierwszym krokiem do utworzenia europejskiego rządu gospodarczego, a może nawet rządu europejskiego?

Niewątpliwie pakt jest takim krokiem - to nie ulega wątpliwości. Mam jednak dwa zastrzeżenia. Po pierwsze: nie można sobie robić złudzeń, że to będzie rząd demokratyczny. To będzie rząd silnych, przede wszystkim Niemiec. Z drugiej jednak strony warto zauważyć, że takie pomysły wywołują w UE silny opór. Kandydat na prezydenta Francji [Francois Hollande - przyp.red.], który ma wielkie szanse na zwycięstwo, posunął się wręcz do stwierdzenia, że on ten pakt odrzuci w momencie ratyfikacji. To jest groźba, jak na standardy zachodnie, bardzo daleko idąca, ale pokazująca jednocześnie jakie nastroje panują obecnie w Europie. Jeśli za parę miesięcy okaże się, że pakt fiskalny działa marnie, to takie radykalne stanowiska będą coraz częstsze.

Szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz ogłosił, że Donald Tusk zadeklarował wejście do strefy euro najpóźniej w 2015 roku. Czy taki scenariusz jest realny?

Taki scenariusz jest nierealny. Po drugie jest niedopuszczalne, żeby premier składał jakiekolwiek tego typu deklaracje - to wymaga zmiany konstytucji. Ja rozumiem, że premier mógłby powiedzieć: "mój rząd by chciał". Ale jeśli mówi, że Polska to zrobi, to przekracza swoje kompetencje. To jest drugi taki wyczyn premiera. Już kiedyś rzucił w samolocie, że w  2012 roku wprowadzimy euro. Powiedział to, żeby media miały newsa. Przypuszczam, że w rozmowie z Martinem Schulzem rzucił taką deklarację z tego samego powodu. Ale  odpowiedzialność za słowa powinna być dalej posunięta.

Abstrahując od tego - biorąc pod uwagę kwestie merytoryczne, dziś Polska nie ma specjalnie dobrych powodów do podejmowania jakiejkolwiek decyzji w sprawie przyjęcia euro, zanim sytuacja w strefie euro się nie wyjaśni. W tej chwili nie ma wystarczających przesłanek, aby odpowiedzieć "tak" lub "nie".

Premier Donald Tusk powinien wypowiadać się o euro w Polsce ostrożniej?

Premier w rozmowach na ten temat powinien podkreślać, że sprawa jest dziś bardzo kontrowersyjna, a Polska widzi zalety i widzi też kłopoty związane z uczestnictwem w strefie euro, a decyzję podejmie po sporządzeniu bilansu plusów i minusów uczestnictwa unii walutowej i po wyjaśnieniu się sytuacji w strefie euro. W naszym interesie jest oczywiście żeby strefa euro nie upadła, ale nie znaczy to, że powinniśmy poświęcić wszystkie polskie interesy w tej sprawie.