Zwycięstwo było tak blisko... Legia-Sporting 2:2

Zwycięstwo było tak blisko... Legia-Sporting 2:2

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piłkarze Legii cieszą się ze zdobycia bramki przez Jakuba Wawrzyniaka (fot. Bartłomiej Zborowski/PAP)
Legia nie wykorzystała sporej szansy, by pokonać renomowanego rywala i zapewnić sobie zaliczkę przed rewanżem w Portugalii. Debiutujący w roli szkoleniowca Sportingu były reprezentant Portugalii Ricardo Sa Pinto wykazał się "trenerskim nosem", gdyż oba gole dla gości, którzy dwukrotnie przegrywali, zdobyli rezerwowi.

W pierwszej połowie niewiele brakowało, by spotkanie zostałoby przerwane. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem z  trybuny nazywanej "żyletą" poleciały kulki śnieżne w kierunku bramkarza Sportingu. Kiedy sytuacja się powtarzała, słoweński sędzia Matej Jug dwukrotnie zagroził zakończeniem meczu. Ostatecznie kibice poważnie potraktowali apele spikera.

Oba zespoły zmagały się przed spotkaniem z różnymi problemami. W Sportingu doszło do zmiany szkoleniowca - Sa Pinto zastąpił Domingosa Paciencię. To efekt słabej postawy zespołu w ostatnich miesiącach - z pięciu tegorocznych meczów ligowych ekipa z Lizbony wygrała jeden, doznała dwóch porażek i dwa razy zremisowała. Zespół odpadł z też z Pucharu Ligi. Dlatego trener Legii Maciej Skorża mówił, że wolałby się zmierzyć z drużyną prowadzoną przez Paciencię, licząc na wykorzystanie kryzysu w portugalskiej drużynie. Legia również nie była w komfortowej sytuacji. W zimie drużynę opuścił Ariel Borysiuk, a 13 lutego z  Terekiem Grozny związał się Maciej Rybus, który jednak jeszcze ze Sportingiem mógł zagrać. Nie  wyróżniał się jednak niczym szczególnym i po przerwie został zmieniony przez Jakuba Koseckiego.

W ofensywie widoczny był brak Serba Miroslava Radovica. Najskuteczniejszy jesienią piłkarz Legii leczy kontuzję żeber. Z kolei w grze Danijela Ljuboi widoczna była miesięczna przerwa w zimowych przygotowaniach. Na początku drugiej połowy serbski napastnik znalazł się w doskonałej sytuacji, po podaniu Chorwata Ivicy Vrdoljaka, ale nie potrafił pokonać bramkarza rywali. W pierwszej połowie, przy stanie 0:0, podobną okazję zmarnował Michał Żyro. W zdobyciu bramki wyręczył ich powołany na mecz towarzyski z  Portugalią Jakub Wawrzyniak, który po rzucie rożnym w 37 minucie zachował zimną krew i z bliska trafił do siatki. Kwadrans po przerwie do wyrównania strzałem głową, również po stałym fragmencie gry, z tym, że rzucie wolnym, doprowadził Daniel Carrico.

11 minut przed końcem gry Rafał Wolski wyłożył piłkę Januszowi Golowi, który bez problemów trafił do bramki z kilku metrów. Chwilę wcześniej rezerwowy Legii był raczej na spalonym, co umknęło uwadze sędziów. W końcówce spotkania wspaniałym strzałem technicznym zewnętrzną częścią stopy popisał się jednak Andre Santos, który kilkanaście minut wcześniej pojawił się na boisku. Kuciak był bezradny i mecz zakończył się remisem.

- Za nami pierwszy mecz w tym roku, który był bardzo trudny. Jestem zadowolony z postawy mojej drużyny, która zaimponowała mi wolą walki. Z przebiegu spotkania również mogę być usatysfakcjonowany. Na pewno jednak nie jestem zadowolony z wyniku. Gdyby Michał Żyro i Danijel Ljuboja wykorzystali swoje sytuacje prowadzilibyśmy 3:0. Niestety mecz zakończył się remisem i za tydzień to my musimy strzelać bramki. Jednak absolutnie nie uważam, że losy tej rywalizacji już się rozstrzygnęły. Jestem pełen optymizmu po  tym, co dzisiaj zobaczyłem w wykonaniu mojej drużyny i liczę na powtórkę meczu z Moskwy, kiedy wygraliśmy ze Spartakiem 3:2 - mówił po meczu Maciej Skorża, trener warszawskiej drużyny. Z kolei Sa Pinto przekonywał, że jest zadowolony z gry Sportingu. - Wisiała nad nami wielka presja przed tym meczem. Legia w pierwszej połowie zagrała agresywnie i nie pozwalała nam na zbyt wiele. W  drugiej części było już lepiej i mogliśmy grać swoją piłkę. Zapałem i  wolą walki udało nam się osiągnąć korzystny rezultat. To ważny krok, by awansować do kolejnej fazy rozgrywek. Chcę podkreślić, że mimo trudnych warunków oba zespoły zagrały fair play, ale jednocześnie po męsku. Chciałbym, by nasi kibice tworzyli taką atmosferę, w jakiej dziś graliśmy w Warszawie - dodał.

PAP, arb