Taksówki bez licencji? "Znowu będziemy sobie przebijać opony"

Taksówki bez licencji? "Znowu będziemy sobie przebijać opony"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. PAP/EPA/ARNE DEDERT
Dzisiaj we wszystkich polskich miastach rynek taksówkarski jest przesycony. Dorzucenie kilkunastu tysięcy następnych podmiotów gospodarczych nie doprowadzi do obniżenia cen. Wręcz przeciwnie – ceny wzrosną – mówi w rozmowie Wprost.pl Michał Więckowski, Przewodniczący Związku Zawodowego Taksówkarzy „Solidarność”.
Maciej Kawiński: Czy taksówkarz bez znajomości topografii miasta to dobry taksówkarz?

Michał Więckowski, Przewodniczący Związku Zawodowego Taksówkarzy „Solidarność": Równie dobrze możemy zadać pytanie, czy lekarz, który w życiu nie przeprowadził żadnej operacji, może przeszczepiać serce.

Może skorzystać z systemu GPS.

Tak samo lekarz może sprawdzić w internecie, jak przeprowadza się operację przeszczepu serca.

Skąd zatem pomysł rządu na deregulację zawodu taksówkarza? Czy licencja taksówkarska zostaje utrzymana?

Licencja taksówkarska nie ma sensu w momencie, gdy nie ma żadnych obostrzeń. Jeżeli za licencją nie idzie znajomość topografii miasta, to co nam po takiej licencji? Każdy może pójść do urzędu miasta, by wykupić licencję. Obecnie koszt takiej licencji to 50 złotych na 20 lat.

Zamierza Pan rozmawiać na ten temat z ministrem infrastruktury?

Chcemy przekonać rząd, by uporządkował rynek taksówkarski. Chcielibyśmy, zgodnie z regulacjami unijnymi, wprowadzić certyfikat kompetencji kierowcy.

Jarosław Gowin tłumaczył, że ustawa deregulacyjna spowoduje wzrost konkurencyjności i spadek cen świadczonych usług.

Dzisiaj we wszystkich polskich miastach rynek taksówkarski jest przesycony. Dorzucenie kilkunastu tysięcy następnych podmiotów gospodarczych nie doprowadzi do obniżenia cen. Wręcz przeciwnie – ceny wzrosną. Przerabialiśmy to już w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy tabuny taksówek stały na postojach i nigdy pasażer nie był pewien, ile zapłaci za kurs. Tworzyły się wówczas mafie, koterie, które nawzajem przebijały sobie opony, wybijały okna.

I w związku z tym  w 2001 roku wprowadzono licencje.

Tak. Była to próba uporządkowania rynku taksówkarskiego. I kiedy ten rynek zaczął się już porządkować, ktoś wpadł na pomysł, by wrócić do stanu z lat dziewięćdziesiątych.

Obawia się pan, że konkurencyjne firmy będą nawzajem sabotować swoje działania?

To będzie dziki rynek. Tego typu rozwiązania prowadzą do anarchii, a anarchia niczemu dobremu nie służy.