"Jestem osobą skazaną, jestem nikim"

"Jestem osobą skazaną, jestem nikim"

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Jesteśmy obywatelami-nikt, nie mamy domu, nie mamy niczego, co da nam możliwość normalnego funkcjonowania - powiedziała mi podczas jednego ze spotkań żona skazanego policjanta. On zaś dodał coś co podobno powtarza jak mantrę: - Jestem osobą skazaną, jestem nikim…
Ta historia jest dobrym scenariuszem na sensacyjny film. Ale musiałby to być film amerykański, bo nasi polscy reżyserzy uznaliby opowieść za przerysowaną i stwierdziliby, że widz po prostu nie uwierzy w to, co widzi na ekranie.

Grudzień 2006. Kilkuosobowa grupa drobnych przestępców próbuje ukraść tory kolejowe. Jeden ze świadków zdarzenia dzwoni na posterunek policji w pobliskiej miejscowości. Na miejsce przyjeżdżają policjanci. Po przestępcach nie ma oczywiście śladu - uciekli, a tory pozostawili nie ruszone. Policjanci znajdują jednak w okolicy starego poloneza, który - jak się później okazało - należał do jednego z uczestników kradzieży torów kolejowych.

Jarosław Jarmułowicz - śledczy z wieloletnim stażem. To jemu przełożony zlecił zajęcie się tą sprawą.

- Był koniec grudnia, szły naciski, by szybko kończyć sprawy,  które są nie do wyjaśnienia . A tu przecież  liczą się statystyki- usłyszał od przełożonych.

Rzeczywiście, sprawa po przesłuchaniu świadków i po zapoznaniu się z dowodami okazała się nierozwojową.  Według prokuratora sprawa do umorzenia.

Jarosław Jarmułowicz  o całej sprawie pewnie by dziś już nie pamiętał, gdyby nie fakt, że to ona zadecydowała o jego losie.

Tomasz Klein – funkcjonariusz policji w  Komendzie Miejskiej w Legnicy, specjalista od  przestępczości samochodowej.

Rok 2004. Tomasz Klein spotyka się jednym z miejscowych przestępców, który składa mu propozycje współpracy w temacie handlu narkotykami  z Wenezueli do Polski, w których sam uczestniczył. Skruszony przestępca boi się wieloletniej odsiadki w więzieniu,  a więc zrobi wszystko, żeby uniknąć kary.  Klein – choć jest policjantem od kradzieży samochodowych - nie mógł pozostać obojętnym na „spowiedź”. Mariusza J. Powiadamia o tym swoich przełożonych. Ci, widząc oczyma wyobraźni przyszły sukces, godzą się na wszystkie warunki współpracy z Mariuszem J. Ten zaś liczy na statut małego świadka. - Dla mnie sprawa była skończona , ja oddałem Mariusza J. w ręce moich przełożonych. Oni mu obiecali złote góry a ja padłem ofiarą ich obietnic – mówi dziś.

Pewnie Tomasz Klein o Mariuszu J. też by nie pamiętał, gdyby nie fakt, że to on zdecydował o jego losie.

- Kleina nie lubiano w policji. On był takim „zasadowcem” ,  nie godził się na balangi policjantów z przestępcami. Niejednokrotnie wytykał swoim przełożonym, że powiadomi o ich kontaktach z gangsterami  Komendę Główną Policji. Przeszkadzał. Był niewygodny, a więc tak naprawdę szukano okazji, żeby się go pozbyć- mówi jeden z policjantów, który dla swojego dobra woli pozostać anonimowym.

To właśnie m.in. ze względu na charakter Kleina, kiedy przyszło co do czego, Mariusz J. się przydał. Nie tylko do rozwiązania afery narkotykowej, za którą ordery już zebrano, ale też do obciążenia zeznaniami Tomasza Kleina.

W aktach sprawy czytamy:
„Tomasz Klein przyjął 3200,00 łapówki za to, że Jarmułowicz umorzył postępowanie dotyczące kradzieży torów, w której ja i mój wspólnik, Sylwester K.  braliśmy udział”.

Rekcja organów ściągania jest natychmiastowa. Po Tomasza Kleina i Jarosława Jarmułowicza przyjeżdżają przedstawiciele Biura Spraw Wewnętrznych. - To jest taka policja w policji. W  sumie kumple po fachu, a zachowywali się tak jakbyśmy my byli groźnymi  przestępcami, których natychmiast trzeba było aresztować – tłumaczy Klein. Policjant do tej pory dziwi się, jak można było tak bezkrytycznie uwierzyć w zeznania skruszonego przestępcy.

Jarosława Jarmułowicza zawijają tego samego dnia. Sprawa aresztowania obydwu policjantów trwała piętnaście minut. Skuci kajdankami minęli się w poczekalni - może trzeci raz w życiu (przypomnijmy, znali się tylko z widzenia). Na wniosek prokuratora Andrzeja  Grzegorowskiego  obaj zostali osadzeni w areszcie w Legnicy.

- Poprosiłem o obrońcę z urzędu - odmówiono mi. Poprosiłem o wgląd do akt - odmówiono mi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że dla prokuratora Grzegorowskiego jestem nikim - wspomina ze łzami w oczach Jarosław Jarmułowicz. Tomasz Klein dodaje, że nikt nie zrozumie co to znaczy znaleźć się wśród przestępców, których samemu się tam wsadzało. – Nie sposób wyobrazić sobie czym jest ten trzask krat dla takiego człowieka jak ja – mówi.

 Całymi nocami więźniowie wykrzykiwali „je… policję”. Jarosław Jarmułowicz  nie mógł tego znieść. - Załamałem się, chciałem ze sobą skończyć.  Nie pozwalała mi na to jedynie myśl o tym, że na zewnątrz mam rodzinę i że przecież jestem niewinny i prędzej czy później to musi wyjść.

Tomasz Klein został skazany na półtora roku bezwzględnej kary pozbawienia wolności. A Jarosław Jarmułowicz na rok w zawieszeniu. Obydwu skazywał sędzia  Kazimierz Chłopecki z Sądu Rejonowego w Legnicy. Wtedy orzekanie w tak głośnej sprawie było dla niego sukcesem. Popełnił jednak na tyle istotny błąd proceduralny, że sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia.

W tej dogrywce, choć w tym samym sądzie, więcej szczęścia miał Tomasz Klein. - Dla mnie było to nie do pomyślenia: ten sam sąd, ci sami ludzie i mieliby wydać inny wyrok? Nie wierzyłem. A jednak stał się cud, którego nie potrafi do dziś wyjaśnić – przyznaje.

Wiceprezes Sądu Rejonowego Barbara Czyżycka. Na pytanie jak to możliwe, że ten sam sąd wydaje dwa skrajnie różne wyroki odpowiada, że sędzia ma prawo się pomylić - jak każdy człowiek ma prawo do błędu. Ta pomyłka w przypadku Jarosława Jarmułowicza miała jednak niebanalne znaczenie. Oskarżony w tej samej sprawie, ale z innego paragrafu, usłyszał wyrok w zawieszeniu - a więc tym samym  uniewinnić go nie było można. Przysługuje mu jedynie kasacja, ale trzeba znaleźć nowe znaczące dowody w sprawie.

Czy za nowy dowód sąd uzna nagranie świadka oskarżenia, do którego dotarłam i który w rozmowie przyznał:
- Byłem zmuszany do składania takich zeznań, postraszyli , że odwieszą mi poprzednie wyroki - przyznaje „uczciwie”.

Zapytany o to, czy tak po ludzku żałuje, Sylwester K. odpowiada:
- Gdybym mógł cofnąć czas…

Tomasz Klein chodzi „po wolności” z głową podniesioną do góry. Został przywrócony do służby, choć nie wyobraża sobie by mógł wrócić do tej samej komendy, w której pracują ci sami przełożeni, którzy chcieli go zniszczyć. - Owszem wróciło mi dużo przyjaciół, fałszywych, którzy mówili zawsze wierzyliśmy w twoją niewinność – podkreśla.

Jarosław Jarmulowicz czeka na sprawiedliwość i pomoc państwa.

A co z Mariuszem J. Sylwestrem K.? Co z prokuratorem Grzegorowskim? A co z sędzią Chłopeckim?

Odpowiadam. Sędzia Chłopecki nie poniósł żadnych konsekwencji, pracuje nadal. Prokurator Grzegorowski pracuje nadal. Mariusz J. i Sylwester K. chodzą po wolności.

Emisja najbliższego odcinka programu "Państwo w Państwie" – Polsat News, niedziela, 2 września, godzina 19:30.