Skiba: Lady Gaga jest bardziej radykalną wersją Madonny

Skiba: Lady Gaga jest bardziej radykalną wersją Madonny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lady Gaga (fot. PAP/EPA/MATTEO BAZZI)
Epatowanie golizną i seksualnością, szokowanie publiczności nie ma granic. Lady Gaga jest bardziej radykalną wersją Madonny, uznanej skandalistki. Jednak nie mam wątpliwości, że kiedyś pojawi się kolejna artystka, przy której Lady Gaga będzie wyglądała na grzeczną dziewczynkę z katolickiej szkoły – mówi w rozmowie z Wprost.pl Krzysztof Skiba, muzyk, satyryk i publicysta.
Elżbieta Majewska: Kilka dni temu Adele skrytykowała swoje koleżanki po fachu - Rihannę i Lady Gagę - za to, że epatują golizną i seksualnością w celach promocyjnych. A - jak powiedziała - wystarczy przecież stanąć i zaśpiewać. Czy taki rodzaj promocji jest w tej chwili niezbędny, by utrzymać popularność?

Krzysztof Skiba: Cały problem w tym, że nie wystarczy stanąć i zaśpiewać, co udowodniła Madonna, która ma przecież średni głos, a robi wspaniałe widowiska. Madonna, wspaniała tancerka, ale wokalistka średniej klasy, doprowadziła do absolutnego szaleństwa na swoich koncertach. Oczywiście, wszyscy tęsknimy do takiego pierwotnego przekazu bez tych wszystkich migoczących światełek, bez ekranów. Tak rodził się jazz, takie były początki rocka. Beatlesi też występowali bez elektroniki. Ale to się zmieniło. Żyjemy w kulturze obrazkowej. Artyści atakują wszystkie zmysły. Nie wystarczy wspaniały głos, coś jeszcze temu musi towarzyszyć. Szczególnie jeśli mamy do czynienia z koncertami stadionowymi czy na otwartej przestrzeni.

Bez tego wszystkiego artystki są skazane na boczny nurt?

Jeszcze gdzieś w klubie piwnicznym broni się taki kontakt nos w nos. Wtedy rzeczywiście wystarczy ceglana ściana, mikrofon i artysta, który nas czaruje swoim talentem. Adele zapewne mówi tak, bo nie ma warunków, żeby epatować golizną, zresztą chyba nie tego od niej oczekujemy. Ona nie jest żadną skandalistką, ona broni się świetnym głosem, świetnymi kompozycjami, ale wątpię, żeby występowała sama odziana w worek na scenie. Coś tam się dzieje; tancerze, biegają, skaczą. Takie po prostu mamy czasy, że liczy się widowisko.

Adele sugeruje, że konkurentki nadrabiają elektroniką braki wokalne?

To nie tak. Nikt nie zarzuci Jennifer Lopez, która niedawno była w Polsce, że źle śpiewa. To świetna aktorka i świetna piosenkarka. Co najwyżej może nam się nie podobać jej muzyka, bo mamy różne gusta. Także Lady Gaga potrafi śpiewać i to pokazuje. Zauważyłem nawet, że jest teraz moda na pokazywanie, że elektronika służy jedynie zabawie i temu, żeby publiczność fajnie się czuła na koncercie. Kiedy światła gasną Jennifer Lopez czy Lady Gaga siadają przy fortepianie i bez komputerów, bez szalejących widoków na wielkich telebimach, same sobie akompaniując śpiewają jakąś prostą piosenkę. W ten sposób pokazują: patrzcie, my też mogłybyśmy śpiewać cały koncert w jakiejś piwnicy, ale chcecie nas oglądać na stadionach.

Gdzie jest granica tego szaleństwa, epatowania golizną czy szokowania ubiorem lub łamaniem tabu? A zresztą czy jeszcze można czymś zaszokować widza, jak widzimy to choćby w teledysku Lady Gagi "Born This Way"?

Lady Gaga jest taką bardziej radykalną wersją Madonny.

Zresztą ona się na niej trochę wzoruje…

Te wszystkie jej stroje, kostium mięsny. Madonna aż tak daleko nie poszła. Ja nie mam żadnych wątpliwości, że za parę lat pojawi się kolejna artystka, która będzie kreowana na jeszcze bardziej radykalną Lady Gagę i przy niej będzie ona wyglądała na grzeczną dziewczynkę z katolickiej szkoły. Choć rzeczywiście to jest taka pogoń donikąd.

Gdzieś musi być granica szokowania

Zapewne. Ktoś w pewnym momencie dojdzie do ściany. Ale ja bym się nie obawiał, ze ta zabawa się kiedyś skończy. Muzycy na pewno znajdą jakiś pomysł, żeby nas na nowo szokować i bawić. Na przykład kiedy Lenny Kravitz sięgnął po nagrania, które brzmiały jak muzyka ze starych mocno zużytych płyt, to na początku nikt mu tego nie chciał nagrywać, mówiąc, że to brzmi jak jakieś straszne demo z piwnicy, że jak by to nagrał na nowo, by zabrzmiało to ładnie, to oni to chętnie wezmą. To się jednak okazało świetnym patentem i  teraz to już jest klasyka. W sztuce różne wpadki, pomyłki czasem okazują się odkrywcze i stają się specjalnymi patentami.

Podobnie jak w filmowanie z ręki.

Zabiegów artystycznych jest mnóstwo. Może kiedyś wrócimy do korzeni i stojąca na scenie wokalistka odziana w worek zamiast migających ekranów będzie objawieniem.

Jednak szokującą Lady Gagę z tym całym elektronicznym entourage’em na liście najlepiej zarabiających artystów wyprzedzają weterani: U2, Bon Jovi, Elton John...

Bo oni są o wiele dłużej na rynku. Jeszcze lepiej zarabiają nieżyjący artyści. Jak nie żyjesz, to w show biznesie zarabiasz najwięcej. Gdyby podsumować te wszystkie wznowienia płyt Lennona, Presleya, Marleya, to podejrzewam, że rocznie zarabiają oni więcej niż artyści żywi, a w każdym razie mogą z nimi konkurować.

Nasze rodzime skandalistki wypadają blado na tle tych zachodnich.

W Polsce skandal się nie opłaca, bo słabo się sprzedaje. Jesteśmy  społeczeństwem konserwatywnym; chętnie o tym czytamy, oglądamy gdzieś z  daleka, ale nie ma on przełożenia na pieniądze. W Polsce, jeśli ktoś robi skandal…

...jest potępiany, odrzucany?

Może nie tyle potępiany, ile nikt nie chce mieć u siebie na imprezie skandalistki, choć u nas też pojawiają się na bankietach dziewczyny dziwnie ubrane, coraz bardziej coś odsłaniające. Ale ja bym tu wokalistek nie mieszał. To raczej tzw. celebrytki, osoby znane z tego, że są znane, które były w trzech talk-showach, muszą zaliczyć jeszcze pięć kolejnych, żeby ktoś o nich napisał. Takie panie są często produktami agencji reklamowych, efektem tzw. ustawek. Przecież akcja z wylansowaniem Natalii Siwiec, jak się okazało, była ustawiona. Dziewczyna młoda, ładna poszła jakoś tam ubrana na mecz i to jest cała jej zasługa.

Mówi Pan, że to polskie społeczeństwo jest konserwatywne, ale przecież Ameryka w swojej masie jest także pruderyjna. Skąd więc ta różnica?

To prawda, Ameryka jest pruderyjna. W wielu stanach zakaz koncertów miał na przykład  Marylin Manson. Ale skandal powoduje tam, że następnego dnia dwa miliony ludzi kupuje twoją płytę, a u nas niekoniecznie.