Wnioski z eksperymentu u Olewnika. Porywacze kłamali. To nie było porwanie?

Wnioski z eksperymentu u Olewnika. Porywacze kłamali. To nie było porwanie?

Dodano:   /  Zmieniono: 
11 lat po zniknięciu Olewnika w jego domu przeprowadzono eksperyment procesowy, fot. Wprost
Gangster skazany za udział w porwaniu Krzysztofa Olewnika kłamał w zeznaniach. Eksperyment przeprowadzony na miejscu zdarzenia po 11 latach potwierdził hipotezę prokuratury. Wykazał także, że niemożliwe było aby Wojciech Franiewski dostał się do domu przez balkon i wpuścił porywaczy do środka oraz żeby nie zostawili oni za sobą żadnych śladów. Ktoś musiał je więc uprzątnąć. To kieruje podejrzenia w stronę przyjaciela Olewnika, Jacka K. Chyba, że śladów nigdy tam nie było. Powraca hipoteza o samouprowadzeniu. Włodzimierz Olewnik krytykuje prokuraturę: dlaczego nie zrobiono wcześniej eksperymentu!
Celem eksperymentu w domu Krzysztofa Olewnika było ustalenie jaki udział w wydarzeniach sprzed 11 lat miał Artur Rechul. Pięć lat temu gangster sam zgłosił się na policję i przyznał do udziału w porwaniu. Dla uwiarygodnienia swoich zeznań, zrelacjonował również jego przebieg. Tymczasem, w czasie wizji lokalnej z jego udziałem, wyglądało na to, że Rechul nauczył się przygotowanej wcześniej roli. Zachowywał się, jakby był na miejscu porwania pierwszy raz. Składając zeznania, wielokrotnie zasłaniał się niepamięcią. Natomiast inne wydarzenia pamiętał bardzo dokładnie. 

W piątek 26 października. dokładnie 11 lat po  zniknięciu Krzysztofa Olewnika. Po godzinie 11.00 dwójka prokuratorów z Gdańska, w asyście kilkunastu funkcjonariuszy CBŚ z KGP, weszła do domu przy ul. Płockiej w Drobinie. Śledczym towarzyszyli: ojciec Włodzimierz Olewnik, siostra Krzysztofa - Danuta oraz dwóch pełnomocników - Ireneusz Wilk i Aleksander Horanin. O planowanych działaniach prokuratura poinformowała rodzinę dopiero 5 dni przed podjęciem działań.

Pomimo ich próśb nie ujawniono bliskim celu i planu eksperymentu. Z mediów dowiedzieli się, że data przeprowadzenia działań została wybrana nieprzypadkowo. Dokładnie w tym samym czasie, w 2001 roku, doszło do porwania Krzysztofa Olewnika. - Chodzi o jak najwierniejsze odtworzenie wydarzeń sprzed lat. Dlatego ważne jest przeprowadzenie eksperymentu o tej samej porze dnia, tak jak miało to miejsce 11 lat temu, a także w podobnych warunkach atmosferycznych – tłumaczyła Barbara Sworobowicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.

W rozmowie z „Wprost” Włodzimierz Olewnik potwierdził, że 26 października 2012 bardzo przypomina dzień porwania jego syna. Jest słonecznie, choć w nocy zapowiadają spadek temperatury. – Wygląda dokładnie tak samo jak tamten - przyznaje. - Czy wszystko jest takie same? – dopytuje „Wprost”. – Nie, wtedy przed domem rosła kukurydza, której teraz tutaj nie ma.

Pole kukurydzy, rosnącej naprzeciwko domu ma duże znaczenia dla wyjaśniania sprawy. To właśnie w niej przez kilka godzin mieli ukrywać się sprawcy porwania. Jednym z celów eksperymentu było wykazanie, że mało prawdopodobne jest aby porywacze mogli w czasie uprowadzenia Olewnika nie zostawić na podłodze jego domu ziemi i piachu, naniesionych z pola na podeszwach butów. Jeżeli natomiast okazałoby się, że takie ślady zostawili, oznaczałoby to, że ktoś musiałby je posprzątać przed przyjazdem policji. Tą osobą miałby być przyjaciel Krzysztofa, Jacek K., który jako pierwszy dotarł na miejsca porwania.

Tym samym potwierdziłaby się hipoteza stawiana przez prokuraturę. Chyba, że przyjęłoby się jeszcze inną wersję  - że śladów ziemi w ogóle nie było w domu uprowadzonego, tak jak i porywaczy. To z kolei przywracałoby pierwotną hipotezę śledczych o samouprowadzeniu. Teza, że Krzysztof Olewnik sfingował porwanie, prosząc o pomoc Wojciecha Franiewskiego i jego ludzi i że dopiero później doszło do odwrócenia sytuacji, była jedną z pierwszych jakie prokuratura postawiła w 2001 roku.

Śledczy sprawdzali też, czy Wojciech Franiewski – herszt grupy porywaczy – miał możliwość aby wspiąć się na balkon domu i przez nikogo niezauważony, wpuścić pozostałych porywaczy do środka. Jednak przeprowadzona przez policyjnych statystów próba wyeliminowała taką możliwość. Franiewski nie mógł dostać się do domu taką drogą. Śledczy stawiają hipotezę, że w ogóle mogło go tam nie być.

Eksperyment miał również wyjaśnić kilka innych niewiadomych. W czasie czynności  śledczy próbowali odtwarzać kąty padania promieni światła, wydobywającego się z domu Olewnika oraz przeprowadzili eksperyment dźwiękowy, którego celem było ustalenie czy żona Jacka K. mogła widzieć poloneza z porywaczami. Jak ustalono było to niemożliwe.  Eksperyment, z przerwami, trwał do późnych godzin nocnych.

Rozmawialiśmy w czasie jednej z przerw w eksperymencie z Włodzimierzem Olewnikiem i siostrą Krzysztofa Olewnika, nie ukrywają, że są zmęczeni, na granicy wytrzymałości. Śledztwo pozornie idzie do przodu. Wraca hipoteza samouprowadzenia, co ich boli. Imię Krzysztofa stawia się w złym świetle. – Może Krzysiu także sam się zabił – pyta gorzko jego siostra, Danuta.
Galeria:
Śledczy u Olewnika - eksperyment po 11 latach