Ścigany w sprawie Olewnika zdecydował się przemówić. Co nam opowiedział?

Ścigany w sprawie Olewnika zdecydował się przemówić. Co nam opowiedział?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot.Wprost)
Mikołaj Borkowski jest Ścigany listem gończym w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Zapytany, dlaczego nie wraca do Polski, odpowiada, że nie chce być kolejną osobą, która niby powiesi się w areszcie. Dlatego zgłosił się do nas, a nie do wymiaru sprawiedliwości. Prokuratura nie ukrywa, że to ważny dla niej świadek.
Nazywa się Mikołaj Borkowski. W świecie przestępczym nazywają go Borek, Windus. Twierdzi, że współpracował z Centralnym Biurem Śledczym i Urzędem Ochrony Państwa. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku ściga go za to, że w listopadzie 2001 r. wyłudził 13 tys. zł od Włodzimierza Olewnika, oraz za to, że utrudniał śledztwo w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika.

Ścigany postanowił się odezwać do redakcji po publikacji we "Wprost” opisu eksperymentu procesowego przeprowadzonego przez prokuratorów i funkcjonariuszy CBŚ w domu Krzysztofa Olewnika. Przypomnijmy. Eksperyment pokazał, że na nowo należy napisać historię tego, co się wydarzyło 11 lat temu w Drobinie.

Mikołaj Borkowski opowiedział "Wprost” jak trafił do Drobina:

– Pojechałem do Kutna pociągiem, a stamtąd odebrał mnie Stanisław Paciorek, "szef grupy operacyjnej”. Powiedział, że nie mają nic. Pan Włodzimierz ulokował mnie w swoim domu i od razu zaczął traktować jak kolejną wielką nadzieję. Jak się później zorientowałem, robił tak wobec każdego nowego pomocnika. Co dzień rano przychodził do mnie z zeszytem, w którym miał wszystkie swoje notatki, i opowiadał wszystko, co wiedział. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że on mógł coś wiedzieć na temat porwania, i do dziś uważam, że na tym etapie, w 2001 r., pan Włodzimierz nie wiedział nic. Jednak już wtedy systematycznie ukrywał dowody mogące świadczyć o ciemnej stronie życia Krzysztofa.

Poprosiłem Olewnika o możliwość obejrzenia domu. Znalazłem pakiet zdjęć z jakichś imprez Krzyśka. Była na nich elegancka blondynka w jego objęciach. Zauważyłem też na stole dużo butelek i na pewno płytę, na której był biały proszek. Teraz nie pamiętam, ale ktoś z rodziny Krzyśka, która wtedy ze mną tam była, zabrał mi zdjęcia z ręki i powiedział, że to dziewczyna ze Szczecina. Z moich informacji wynikało, że to była dziewczyna jednego z gangsterów. Olewnik prosił, żebym o tym nikomu nie mówił, i przestał być już dla mnie taki miły. To, że w domu Krzysztofa zginęła prostytutka, słyszałem jeszcze w Płocku.

Ścigany listem gończym

Mój rozmówca wspomina, że chciałby już zamknąć tę sprawę, ale obawia się o swoje życie. Mówi:
– Zgłosiłem się do pana, bo wiem, że zeznań i tak nie uniknę, jeśli chcę dalej odwiedzać swoich synów w Polsce. Co ja mam temu prokuratorowi powiedzieć? Jaką mogę mieć pewność, że kolejny prokurator nie jest poukładany? Czego się boję? Boję się naszych służb i mam ku temu konkretne powody. Wiem, że jakbym trafił do więzienia, to na pewno z niego bym nie wyszedł.     

Co Mikołaj Borkowski ustalił w Drobinie? Jak pracowała u Olewników ekipa Krzysztofa Rutkowskiego? Więcej w artykule Sylwestra Latkowskiego "Ścigany w sprawie Olewnika” w najnowszym "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania. Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.