Wnuk esesmana: już nie mam poczucia winy

Wnuk esesmana: już nie mam poczucia winy

Dodano:   /  Zmieniono: 
SS-mani na ul. Nowolipie, zdjęcie z raportu Jürgena Stroopa do Heinricha Himmlera z maja 1943 (fot. autor nieznany)
-Mój dziadek nienawidził Polaków i Żydów. Byli dla niego jak karaluchy, jak robactwo. Zabijanie tego robactwa nie było dla niego niczym specjalnym – mówi Magdalenie Rigamonti Uwe von Seltmann, dziennikarz i pisarz, wnuk esesmana, który likwidował warszawskie getto.
Magdalena Rigamonti: Ilu Żydów zabił pana dziadek w czasie powstania w getcie warszawskim?

Uwe von Seltmann: Dowódca akcji likwidacji getta, gen. SS Jürgen Stroop, 16 maja 1943 r. zameldował: "Całkowita liczba złapanych i zabitych to 56 065”. Ilu z nich zamordował osobiście mój dziadek – tego nie wiem. Nie pozostawił żadnych notatek.

Zabijał, likwidował z przeświadczeniem, że to dobra idea? Pytam, bo chcę wiedzieć, czy udało ci się zrozumieć postępowanie dziadka.

W kwietniu i maju 1943 r. napisał wiele listów – w czasie powstania w getcie urodziło się przecież jego piąte dziecko, mój ojciec. I w tych listach opisał bardzo wyczerpującą pracę, ciężką służbę i bardzo mało czasu na odpoczynek. W listach pisze o pewnej akcji, która "trwa od tygodni”. Równolegle rozpisuje się, bardzo poetyckim językiem, że nie ma czasu, by rozkoszować się budzącą się wiosną… Co on podczas tej "pracy” czuł – tego nie wiem. Jednak jedno wiem na pewno: mój dziadek nienawidził Polaków i Żydów. Byli dla niego jak karaluchy, jak robactwo. Zabijanie tego robactwa nie było dla niego niczym specjalnym…

Kim był? Jaką dokładnie pełnił funkcję wtedy, w kwietniu 1943 r.? Jak długo był w Warszawie?

Był SS-Obersturmführerem w Krakowie, a w lutym 1943 r. został powołany do Ersatz und Ausbildungs Bataillon der Waffen-SS. Ten oddział stacjonował w Warszawie i działał podczas powstania w getcie. Dziadek był w nim szeregowym esesmanem. W Warszawie był do jesieni1943 r. Potem pojechał w okolice Pragi. W lutym 1945 r. najprawdopodobniej popełnił samobójstwo.

Jak to sprawdziłeś? Ile czasu zajęło ci dojście do prawdy o dziadku?

Okazało się, że w wielu archiwach istnieją dokumenty na temat mojego dziadka. Również w Polsce. Oprócz tego mam setki listów od dziadka do babci. Na szczęście zdążyłem jeszcze porozmawiać z ludźmi, którzy pamiętali mojego dziadka, babcię, tamten czas. Teraz wszyscy już nie żyją. Jednak nadal dostaję informacje o swoim dziadku.

Co najbardziej zabolało?

Nie rozumiem, jak człowiek wykształcony, inteligentny, kochany ojciec, mąż może mieć w sobie taką nienawiść. Jak może nienawidzić i mordować innych ludzi.

Kiedy zapytać Niemców z twojego pokolenia, co robili ich dziadkowie w czasie II wojny światowej, odpowiadają, że pracowali w kuchni, na kolei. Dlaczego ty zacząłeś szukać, sprawdzać?

Swego czasu znalazłem w paszporcie swojego ojca informację, że urodził się w Krakowie. Chciałem się dowiedzieć dlaczego, ale mój ojciec nie był w stanie odpowiedzieć mi na to pytanie. Nie wiedział, bo kiedy miał dwa lata, został sierotą. Kiedy w listopadzie 1989 r. spotkałem się w krakowskiej synagodze Remuh z pewnym londyńczykiem żydowskiego pochodzenia, postanowiłem do tego wrócić i sprawdzić, dlaczego mój ojciec urodził się w Krakowie, prześwietlić życie mojego dziadka. Od zawsze miałem poczucie, że w naszej rodzinie coś nie gra, coś jest zatajane. Postanowiłem zbadać, co to jest.

Miałeś poczucie winy?

Wcześniej tak, dzisiaj już nie. Wyrzuty sumienia są czymś destruktywnym. Trzeba je zamienić na coś konstruktywnego, w poczucie odpowiedzialności na przykład. W starania, aby to, co się wydarzyło między 1939 a 1945 r., nigdy się nie powtórzyło.

Pełny zapis rozmowy Magdaleny Rigamonti z Uwe von Seltmannem, dziennikarzem i pisarzem, wnukiem esesmana, który likwidował warszawskie getto, w najnowszym numerze "Wprost", który od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy numer tygodnika "Wprost" jest również dostępny na Facebooku .