Test na ojcostwo może być przestępstwem

Test na ojcostwo może być przestępstwem

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Polski rynek testów DNA to dżungla, w której każdy może zrobić wszystko. Wystarczy oddać do badań wyrwany po kryjomu włos czy grzebień. Potem zaczyna się horror. Sądowy i emocjonalny.
Pewien mężczyzna przez lata płacił swojej byłej żonie pokaźne alimenty na syna. Jednak kiedy ten dorastał, mężczyzna zaczął zauważać, że syn, bardziej niż jego samego, przypomina mu bliskiego kumpla. Podobieństwo było duże. Zbyt duże, żeby nie zaczęło niepokoić. Mężczyzna nabierał podejrzeń. – Zrobił prywatne badania DNA i okazało się, że rzeczywiście, to nie jego dziecko – opowiada o jednym ze swoich klientów Sebastian Kordel, adwokat specjalizujący się w sprawach rozwodowych. Wyjątkowe? Niestety, wcale nie. – Takich albo podobnych spraw mam kilka rocznie. A mężczyźni coraz częściej chcą weryfikować swoje ojcostwo poprzez badania DNA. Często prywatne. Najczęściej robią je bez wiedzy matki dziecka – mówi Kordel.

Już wkrótce być może nie będą mogli tego robić. Pod patronatem Ministerstwa Nauki zespół lekarzy, biologów i prawników stworzył projekt ustawy, która ma wreszcie uregulować kwestię badań genetycznych. Póki co, dzisiaj w Polsce są one właściwie poza prawem. Nie przystąpiliśmy do Europejskiej Konwencji Bioetycznej, która reguluje te kwestie. Nie wypracowaliśmy do tej pory żadnych własnych przepisów, do których można by się odnieść. Dziś już nawet za 800 zł każdy mężczyzna może sprawdzić, czy na pewno jest biologicznym rodzicem. Zresztą nie tylko. W zasadzie każdy może sprawdzić każdego, wystarczy, że będzie mieć włos, chusteczkę higieniczną czy szczoteczkę do zębów, czyli tzw. "mikroślad" i podpisaną deklarację o wiedzy i zgodzie właściciela mikrośladu na badanie. Rzecz jasna, kompletnie nieweryfikowalną.

Niektóre ośrodki, jak Pracowni Ustalania Ojcostwa i Identyfikacji Osobniczej przy Gdańskim Uniwersytecie Medycznym nie chce podejmować się wykonywania badań z przypadkowego materiału genetycznego niewiadomego pochodzenia. Już wkrótce takie standardy mogą obowiązywać w całej Polsce. Twórcy projektu ustawy podkreślają, że to konieczne, bo w dzisiejszej rzeczywistości prawnej testy traktowane są jak zwykły towar i przedmiot handlu. Według projektu do zrobienia testu wymagane byłoby skierowanie od lekarza. Pobranie materiału genetycznego musiałoby nastąpić w certyfikowanym laboratorium, a zgodę na nie musiałby wyrazić drugi rodzic. Już dziś takie rozwiązanie funkcjonuje w wielu krajach Europy, a test na ojcostwo wykonywany bez zgody drugiego rodzica traktowany jest tam jak zwykłe przestępstwo.

Nie wiadomo jednak, kiedy i czy w ogóle ustawa wejdzie w życie. Nie wiadomo nawet, czy powinno się nią zająć Ministerstwo Zdrowia czy Ministerstwo Nauki. Oba resorty przerzucają się wzajemnie odpowiedzialnością jak gorącym kartoflem. Na poważnie tematem nie chce zając się nikt. Tak jak nieswoim dzieckiem.

Więcej na ten temat w najnowszym (28/2013) numerze tygodnika "Wprost".

Nowy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .