Kobiety biją mężczyzn

Kobiety biją mężczyzn

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Alex Macro/Corbis 
Nie skarżył się, bo kto by uwierzył, że przystojny facet, dyrektor w międzynarodowej korporacji, jest ofiarą przemocy domowej.

Średniego wzrostu, do czterdziestki zostało mu jeszcze parę lat. Uśmiechnięty człowiek sukcesu. W pracy stanowczy i zdecydowany. Nikt nie miał pojęcia, co się działo za drzwiami jego stumetrowego apartamentu.

Pierwszy raz zdarzył się jeszcze przed ślubem. – Uderzyła mnie w ramię tak, że zrobił się ogromny wylew – mówi Tomek. – Potem kolejny siniak, kolejne wyzwiska. To był dla mnie straszny wstyd. Nie, nie oddawałem, nie umiałem jej uderzyć ani nie umiałem przerwać jej agresji. Teraz wiem, że starała się bić tak, żeby nie było widać śladów. Celowała zwykle w tułów, bo wiedziała, że spod garnituru sińców nie będzie widać. Tylko raz uderzyła mnie w oko. Pamiętam wstyd, gdy w pracy opowiadałem o bliskim spotkaniu z kuchenną szafką. Raczej nie uwierzyli, wiem, że śmiali się po kątach. Czasami drapała. Po twarzy. Tego nie dawało się już ukryć – mówi Tomek. Na początku ataki agresji żony przyjmował jak swoistą normę. – W domu rodzice często się kłócili, więc uznałem, że jest to normalne. Kochałem ją. Oszukiwałem się, że to zdarzenia epizodyczne, że to minie. Niestety było coraz gorzej – mówi. Nie robił obdukcji, nie wzywał policji. Gdy pytam dlaczego, tylko się uśmiecha. – To oczywiste. Bałem się ośmieszyć – mówi.

Mariusza Moderskiego, psychologa i od 11 lat konsultanta w Stowarzyszeniu na rzecz Przeciwdziałania Przemocy „Niebieska Linia”, zachowanie Tomka nie dziwi. – To nic niezwykłego. Zgłosił się do mnie niedawno pan, który przez trzy lata doznawał przemocy psychicznej i fizycznej. Kiedyś nie wytrzymał i wezwał policję. Jeden z funkcjonariuszy spytał go ironicznie: „Co pan? Z babą nie umie sobie poradzić?”. Policjanci odjechali – wspomina Moderski.

Badania TNS OBOP mówią, że wśród ofiar przemocy domowej mężczyźni stanowią 5 proc. Statystyki uwzględniają tylko przypadki, w których ludzie do takiego doświadczenia się przyznają, a to zapewne ułamek rzeczywistej liczby. Wielu pokrzywdzonych nie szuka pomocy.

Przełamując wstyd

Silny i zaradny mężczyzna nie pasuje do wizerunku ofiary. – Ukuło się nawet takie głupie powiedzenie, że gdy mężczyzna bije kobietę, to przestępstwo, a gdy mężczyzna doświadcza przemocy ze strony kobiety, to wstyd – mówi Kamila Kucharczyk, psycholog, terapeuta. – Wynika to głównie z niezrozumienia problemu. Sprawca przemocy wybiera taki rodzaj działania, w którym jest lepszy od ofiary. Mężczyzna zazwyczaj jest silniejszy od kobiety fizycznie, a kobieta od mężczyzny psychicznie. Dlatego kobiety stosują przede wszystkim przemoc psychiczną, czasem ekonomiczną – tłumaczy Kamila Kucharczyk.

Konsultanci Niebieskiej Linii w 2012 r. przeprowadzili prawie 14 tys. rozmów telefonicznych i odebrali ponad 1,2 tys. e-maili (to rekord w historii pogotowia), w tym roku od stycznia do czerwca odebrali 6,7 tys. telefonów, z tego 20 proc. od mężczyzn. – Każda osoba, która zadzwoni, może otrzymać wsparcie psychologiczne, informacje o procedurach i możliwościach prawnych. Możemy też podjąć interwencję, gdy zgłosi się do nas świadek przemocy lub osoba poszkodowana – tłumaczy Karolina Radzikowska, psycholog, konsultantka Niebieskiej Linii. Tyle że mężczyzn zgłasza się niewielu. Z poczucia wstydu i z powodu bagatelizowania problemu, bo przecież spektakularne ataki nie zdarzają się codziennie. Na co dzień są tylko czepianie się, pretensje, opresja słowna. W domu Tomka każdy powód był dobry, by zaczęła się awantura. – Wystarczyło, że kupiłem jej wisiorek, który się nie spodobał, albo do końca czerwca nie mieliśmy zaplanowanego urlopu. Kiedyś zrobiła mi awanturę pod kinem, bo nie umiałem wybrać filmu. Często się żaliła, że jej nigdzie nie zabieram, a kiedy zaproponowałem kolację w piątek o 20.00, mówiła, że to za późno na jedzenie. Powtarzała mi też ciągle: „Nie myśl sobie, że jesteś taki fajny”. Wbijała mnie w ziemię, a moja samoocena spadła do zera. Żeby jej nie skrzywdzić, wyżywałem się na przedmiotach. To wszystko słyszeli sąsiedzi. Było mi przed nimi wstyd, nie miałem odwagi spojrzeć im w oczy – wspomina Tomek.

To twoja wina

Anię poznał na studiach. – Miłość od pierwszego wejrzenia. Szybko zamieszkaliśmy razem – wspomina Tomek. – Wychowywała się bez ojca, jej mama wyraźnie nie radziła sobie z rolą samotnej matki, miała objawy depresji. Kiedyś nawet zapytałem Anię, czy ona nie potrzebuje pomocy, na co usłyszałem, że chcę z jej matki zrobić wariatkę. Czasem dawały o sobie znać jej kompleksy. Ja jestem z rodziny inteligenckiej, ona nie. Frustracja na tym tle zaczęła narastać.

Żona oskarżała Tomka, że ją prowokuje. – Krzyczała: „Widzisz, do czego mnie doprowadziłeś?! Jesteś potworem!”. Teraz wiem, że był to szantaż emocjonalny. Dotąd powtarzała, że to moja wina, aż uwierzyłem – mówi. I to on czuł się winny, że ona „musi” go karać. Jak większość ofiar przemocy. – Sprawca zwykle przenosi odpowiedzialność za to, co się stało, na ofiarę. Wmawia jej, że jego reakcja była odpowiedzią na jej niewłaściwe zachowanie. Poczucie winy to jedno z wielu uczuć, jakie im towarzyszą: osamotnienie, poczucie wyobcowania, znalezienia się w sytuacji bez wyjścia, apatia. W dużej mierze odpowiedzialne za to jest społeczeństwo. Dla wielu Polaków przemoc domowa jest nadal czymś normalnym – podkreśla Kamila Kucharczyk. Teraz pracuje z mężczyzną w podobnej sytuacji jak Tomek. – Tylko z jednym – podkreśla psycholożka. – Większość moich pacjentów to jednak kobiety – dodaje.

Ania usiłowała go wpędzić w poczucie winy także wtedy, gdy Tomek się dowiedział, że go zdradza. – Zapytałem ją, czy to prawda. Liczyłem oczywiście na to, że usłyszę zaprzeczenie. W odpowiedzi rzuciła się na mnie z nożem. Chyba tylko cudem udało mi się go wyrwać z jej ręki. To był przełom – wspomina Tomek. Zrozumiał, że ona naprawdę może go zabić, i zażądał separacji. – Myślałem, że rozwód będzie formalnością. Już wiem, że nie – mówi. – Spotkałem wspaniałą dziewczynę, zupełnie inną od mojej żony. Jej rodzina, wiedząc o moich przejściach, przyjęła mnie z otwartymi rękami. Niestety żona, gdy dowiedziała się, że kogoś mam, zapałała chęcią powrotu i rozpoczęła wojnę. Udało jej się zdobyć numer telefonu mojej partnerki, zaczęły się groźby, straszenie, nękanie. Dziewczyna nie wytrzymała i odeszła – opowiada Tomek.

Żona wykorzystała również jego rodziców. Przekonywała, że są dla niej prawdziwą rodziną, jakiej nigdy nie miała, przecież wychowywała się bez ojca. – Odegrała rolę biednej, skruszonej i skrzywdzonej przez los kobiety. Rodzice stanęli po jej stronie i to ja wyszedłem na drania – mówi Tomek i dodaje: – Ostatnio napisała do mojego szefa, że miałem romans ze współpracownicą, co w firmie jest zabronione. Jej poczynania zaskakują już nawet moich prawników – mówi. Kiedyś żałował, że nie ma dzieci, ale teraz cieszy się z tego, bo gdyby żona dostała jeszcze ten argument do ręki, nigdy by się od niej nie uwolnił. Mariusz Moderski wspomina jednego z pacjentów, którego żona szantażowała dziećmi tak skutecznie, że dostawała wszystko, czego chciała, a chciała głównie pieniędzy.

Cały można przeczytać w  31. numerze tygodnika "Wprost" .

Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .    

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .


"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .