Czy ktoś jeszcze potrzebuje związków zawodowych?

Czy ktoś jeszcze potrzebuje związków zawodowych?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolejarze nie chcą zmian proponowanych przez PKP Cargo. Wolą strajk (fot. Donat Brykczyński/REPORTER) 
Formalnie należy do nich 2,5 mln Polaków. Ale według części polityków PO uległy wynaturzeniu. Czy związki zawodowe są jeszcze komukolwiek potrzebne?

PKP przeznacza na związki 25 mln zł rocznie. Z tej sumy 15 mln pochłaniają wynagrodzenia dla ich działaczy. Józef Wilk, maszynista PKP Cargo, a obecnie szef tamtejszej „Solidarności”, zarabia miesięcznie od 33 do 39 tys. zł. Więcej niż prezes spółki. W dodatku jest zwolniony z wykonywania pracy kolejarza, bo pracuje wyłącznie jako działacz.

"Panie Duda, masz pan kłopot!"

W Katowickim Holdingu Węglowym normą stało się wysyłanie związkowców na różnego rodzaju szkolenia. Rzecz jasna, za pieniądze firmy. Na czterodniowe seminarium w Wielkiej Brytanii dla 30 działaczy przeznaczono 133 tys. zł. Na dwutygodniowy wyjazd do Kambodży dla czterech innych – blisko 21 tys. zł. Przy czym, według NIK, nie wskazano nawet celów wyjazdu. Katowicki holding nie oszczędza też na uroczystościach ku czci organizacji pracowniczych. Na jedną z imprez jubileuszowych przeznaczono 440 tys. zł! W KGHM członek związku oprócz pensji dostaje premie, nagrody kwartalne i roczne, zwyczajową „trzynastkę”, czternastą pensję oraz nagrodę roczną z okazji Barbórki lub Dnia Hutnika. Związkowcy mają służbowe telefony komórkowe. Rekordzista wydzwonił za pieniądze spółki 23 tys. zł.

„Święte krowy” – mówią o liderach związkowych politycy PO z parlamentarnego Zespołu ds. Wolnego Rynku. I zaczynają zbierać podpisy pod ustawą antyzwiązkową. Na czele skierowanej m.in. w „Solidarność” i OPZZ krucjaty staje senator Jan Filip Libicki. – Zdarza się, że nawet najbardziej pozytywne instytucje ulegają wynaturzeniu – wyjaśnia powody swojej inicjatywy. W najbliższym tygodniu rozpocznie prezentowanie jej założeń na swoim blogu. – Panie Duda, masz pan kłopot! – ostrzega szefa „Solidarności”. I wzywa premiera do działania: – Rozprawmy się z przywilejami, gangsterskimi metodami i ukradzionymi firmom etatami.

Wojna trwa

Już teraz wiadomo, że projekt przewiduje m.in. likwidację etatów związkowych w firmach, pozbawienie związków prawa do pomieszczenia na terenie przedsiębiorstwa i przywileju zbierania składek przez pracodawcę. Szefowie organizacji pracowniczych odpowiadają, że to polityczna zemsta. Na wrzesień „Solidarność” zapowiedziała bowiem gigantyczne protesty, które mają wstrząsnąć rządem. – Z gabinetem Donalda Tuska nie można rozmawiać, bo premier to tchórz i kłamca – grzmiał niedawno szef NSZZ „Solidarność” Piotr Duda, który był gościem kongresu PiS. Ale to nie pierwsza odsłona jego wojny z obozem władzy. Już 26 czerwca zerwał posiedzenie Komisji Trójstronnej i zapowiedział, że na razie rezygnuje z udziału w tym gremium.

Co na to zwykli Polacy? Według sondażu CBOS prawie 80 proc. Polaków pracujących w firmach, w których działają związki zawodowe, nie zauważa, aby z tego powodu w jakikolwiek sposób poprawiły się ich warunki pracy. Do organizacji pracowniczych należy zaledwie co dwudziesty. To najniższy odsetek odnotowany od początku lat 90.

– W obliczu obecnego prawa, dającego związkom mnóstwo przywilejów i mocną pozycję, współpraca z ich przedstawicielami jest czystą fikcją – tłumaczy Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej. – Szczególnie w dużych firmach, zwłaszcza państwowych lub tych, które do niedawna do państwa należały – dodaje. I tłumaczy, że nawet jeżeli związkowcy mówią o dialogu, w rzeczywistości zwykle stawiają ultimatum, które zarząd ma spełnić. Inaczej zrobią strajk i narażą firmę na straty. – Wiedzą, że są bezkarni i nie będzie można wyciągnąć w stosunku do nich żadnych konsekwencji. To przystawianie ekonomicznego pistoletu do głowy pracodawcy – bulwersuje się Zagórowski. – Związki przyzwyczaiły się do tego, że otrzymują wszystko, czego sobie zażyczą. Przez tę postawę liderów nie ma dziś w Polsce Ursusa, stoczni, FSO, a za chwilę zapewne nie będzie też górnictwa – dodaje.

Zgadza się z nim Katarzyna Mazurkiewicz, rzeczniczka PKP. W spółkach kolejowych działa kilkaset związków, w tym 20 ogólnopolskich. Zatrudniają blisko 200 etatowych związkowców. – To jedna z najbardziej uzwiązkowionych organizacji w Polsce – narzeka Mazurkiewicz. Od kilkunastu miesięcy PKP ma problemy z wypracowaniem porozumienia ze związkami. W rozmowy między ich przedstawicielami a władzami firmy włączył się nawet rząd. Dotychczas podpisano protokół rozbieżności i referendum, w którym działacze opowiedzieli się za strajkiem. W ubiegłym tygodniu rozpoczęły się mediacje, traktowane jako rozmowy ostatniej szansy. PKP Cargo jest zdania, że zaproponowane pracownikom warunki porozumienia, w tym trzyletnia gwarancja zatrudnienia, premia prywatyzacyjna w wysokości niemal połowy zeszłorocznego zysku spółki (ok. 125 mln zł) i 15 proc. wpływów z prywatyzacji na fundusz własności pracowniczej, powinny działaczom wystarczyć.

Kolejarze są jednak innego zdania i już zapowiadają strajk generalny. – Brak zmian w PKP przez ostatnie 20 lat pozostawił związki mentalnie w poprzednim systemie. Nieraz trudno im się pogodzić ze zmianami jakie proponujemy w Grupie, ale te są proponowane z myślą o pracownikach i interesie firmy, która musi się rozwijać i być konkurencyjna – ocenia Mazurkiewicz.

Cały tekst można przeczytać w najnowszy m numerze tygodnika "Wprost" (32/2013)

Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania .    

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .


"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .