Machulski: Tarantino rozsadził tabu

Machulski: Tarantino rozsadził tabu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Juliusz Machulski, fot. JACEK HEROK/Newspix.pl Źródło:Newspix.pl
- Tarantino rzucił granat, którym rozsadził tabu. Sprawił, że przestaliśmy się zastanawiać, czy wypada w kinie robić pewne rzeczy. Jemu było łatwiej. A z drugiej strony nam bardziej wolno, bo to my, a nie USA, mocniej II wojny doświadczyliśmy - mówi w rozmowie z Krzysztofem Kwiatkowskim reżyser Juliusz Machulski.
Krzysztof Kwiatkowski: Ma pan żart, który uznaje pan za swoje credo?

Juliusz Machulski: Obrazek z „New Yorkera”, na którym mężczyzna się modli: „Panie Boże, proszę Cię o niewiele rzeczy, ale chciałbym, żeby wszystko, co dostanę, było najwyższej jakości”.

W „AmbaSSadzie” sięgnął pan po wzór „wysokiej jakości”. Podobnie jak Quentin Tarantino w „Bękartach wojny”, wymyśla pan własną wersję historii II wojny światowej.

Tarantino rzucił granat, którym rozsadził tabu. Sprawił, że przestaliśmy się zastanawiać, czy wypada w kinie robić pewne rzeczy. Jemu było łatwiej. A z drugiej strony nam bardziej wolno, bo to my, a nie USA, mocniej II wojny doświadczyliśmy. W Amerykaninie wojna, która toczyła się w Europie 70 lat temu, nie budzi już tak wielkich emocji. Ja próbowałem rozbroić bombę martyrologii. Naszej, polskiej. Pomógł mi przypadek. Przeprowadziłem się w miejsce, w którym kiedyś stała niemiecka ambasada. Puściłem wodze fantazji, przeniosłem się w czasie. Poszedłem za podstawową zasadą, że kino powinno być większe od życia, i pomyślałem, co by było, gdyby...

Kiedyś mówił pan, że w Polsce historia jest tematem nietykalnym.

 Ggdy w czasie rozmowy o przeszłości idzie się po bandzie albo rzuci prowokacyjną uwagę, to nagle zapada niezręczna cisza. Mamy nieprzewietrzone umysły, wyznaczamy sobie wąskie granice dyskusji. Chcemy być odważni w ramach ustalonych reguł. A śmiech musi rozsadzać skostniałe struktury myślowe. Anglosasi, Francuzi potrafią kpić z historii. Może dlatego, że mają na koncie nie tylko przegrane, ale też zwycięstwa? Nasze triumfy można policzyć na palcach jednej ręki, a porażek starczyłoby dla kilku nacji. Wydaje się nam, że cierpieliśmy najmocniej. Ciągle tkwią w nas traumy i fobie. Ja mam tego dosyć – jako obywatel, Europejczyk, człowiek. Uważam, że powinniśmy wreszcie wyrosnąć z krótkich spodenek narodu pokrzywdzonych i pobitych.

Może ciągle nie wszystkie rany się zabliźniły?

Nikt nie podważa horroru wojny. Trzeba pamiętać o przeszłości i uczyć jej w szkołach. Dobrze, że istnieją instytucje pamięci, jak Muzeum Powstania Warszawskiego. Mam wielki szacunek dla historii. Ale nie można się w niej dusić. Mury murszeją. Jeśli wszystko weźmiemy pod ochronę i zamkniemy w gablotach, wystarczy lekki wstrząs, żeby cała konstrukcja przewróciła się jak stara serwantka i nie będzie czego zbierać. Kiedy nauczymy się patrzeć z dystansem na nasze doświadczenie, stanie się ono bardziej autentyczne i żywe. Od II wojny światowej minęło 70 lat. Możemy już traktować rzeczy poważne w sposób niepoważny.

Co to daje?

Wentyl bezpieczeństwa. Śmiech uzdrawia. Dużo rozmawiam ze swoją córką. Ona należy do pokolenia, które ma dosyć martyrologii. I ja jej generację rozumiem. Trudno na co dzień krzyczeć, że coś nam się należy, bo walczyliśmy za wolność. Uważam, że widzowie czekają na obraz dziejów ukazanych w krzywym zwierciadle. Są gotowi śmiać się z naszego nieudacznictwa historycznego, zachowując dumę ze wszystkiego, co nam się udało. Boy namawiał: odkurzać, odbrązawiać. A są też Witold Gombrowicz, Sławomir Mrożek, Janusz Głowacki, Jerzy Pilch – dopiero kiedy z ich twórczości wyciągniemy lekcję, staniemy się normalni.

Cały wywiad przeczytacie w numerze 41/2013 tygodnika "Wprost"

Najnowszy numer "Wprost" jest   dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .