Kowal: PiS zlikwidowałby gimnazja, gdyby tylko chciał

Kowal: PiS zlikwidowałby gimnazja, gdyby tylko chciał

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdaniem Pawła Kowala polityka rodzinna - w tym dotycząca edukacji - w wykonaniu PiS jest lewicowa (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
- Podejście PiS-u do polityki rodzinnej jest w istocie lewicowe. Polska prawica nie ma ukształtowanych poglądów na politykę rodzinną – mówi w rozmowie z „Wprost” Paweł Kowal. Szef PJN deklaruje poparcie dla referendum w sprawie objęcia sześciolatków obowiązkiem szkolnym, bo w jego ocenie społecznicy wchodzą w rolę, którą powinni odgrywać politycy.
Michał Olech, Wprost: Czy sześciolatek powinien iść do szkoły podstawowej?

Paweł Kowal: Ja akurat mam dobre doświadczenia, ale ktoś może mieć inne. Nowoczesna edukacja powinna być dostosowana do stopnia rozwoju dziecka, przekonania rodziców, czy możliwości szkoły. To, co w edukacji staje się elementem politycznego nacisku, rodzi podejrzenia, że chodzi o ideologizację procesów społecznych.

W debacie o sześciolatkach, czy mówiąc szerszej - o systemie edukacji, pojawia się argument, że na Zachodzie dzieci wcześniej zaczynają naukę, a skoro jesteśmy częścią europejskiej wspólnoty, też powinniśmy przyjmować pewne „nowinki”.

To niemądry argument, bo system szkolny nie jest objęty regulacjami traktatowymi. Jest wiele spraw, w których powinniśmy naśladować Europę, ale zachodnie doświadczenia nie zawsze są najlepsze.

Jaki jest prawdziwy powód obniżania wieku szkolnego?

Problem minister Krystyny Szumilas i – szerszej - całego rządu polega na tym, że często decyzje dotyczące edukacji podejmuje się nie pod wpływem oceny potrzeb dzieci, czy rodziców, tylko pod wpływem chęci naśladownictwa nie zawsze dobrych wzorów, albo pewnych ideologicznych przesłanek.

PiS krytykuje reformę edukacji, ale w programie partii z 2005 roku można wyczytać, że uważa się za zasadne obniżenie wieku rozpoczynania szkoły podstawowej od szóstego roku życia.

Nie dziwi mnie to, bo podejście PiS-u do polityki rodzinnej i szkolnej jest w istocie lewicowe. Polska prawica – z wyjątkiem niektórych środowisk – nie ma ukształtowanych poglądów na edukację czy politykę rodzinną. Nie rozróżnia więc rozwiązań, które wspierają rodzinę, od takich, które są ideologicznymi świecidełkami. PiS jeszcze przez jakiś czas będzie pod tym względem dojrzewał.

Głosowałby pan za referendum, gdyby był posłem na Sejm?
 
Tak, popieram referendum. Mamy do czynienia z sytuacją, w której społecznicy wchodzą w rolę, którą powinni odgrywać politycy. Powrót do systemu 8+4 (osiem lat szkoły podstawowej i cztery lata szkoły średniej – red.) to absolutnie dobry pomysł. Ministerstwo uważa, że powrót do starego systemu byłby skomplikowany – problem w tym, że resort znowu patrzy na to, co jest wygodne, a nie dobre.

Nie wiem, czy w Sejmie znalazłaby się większość, która poparłaby tak radykalną zmianę oznaczającą likwidację gimnazjów…

Jestem co do tego przekonany. Gdyby PiS tylko chciało zlikwidować gimnazja, znalazłoby większość w Sejmie. Uzyskałoby wsparcie SLD, części PSL-u i być może Platformy. Tak naprawdę PiS nie chce jednak zlikwidować gimnazjów. To tylko słowa.