Michael Douglas o wygranej walce z rakiem, roli Liberace oraz współczesnym show-biznesie

Michael Douglas o wygranej walce z rakiem, roli Liberace oraz współczesnym show-biznesie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Michael Douglas (fot.Denis Van Tine/newspix.pl) Źródło:Newspix.pl
Pokonał raka i zagrał świetną rolę w "Wielkim Liberace". Mówi się, że może za nią dostać trzeciego w swojej karierze Oscara. O swoim powrocie do życia w wywiadzie dla "Wprost" mówi Michael Douglas.
"Wielki Liberace" to kapitalny film. Historia ukrywanego przez lata romansu słynnego piosenkarza, króla kiczu i przepychu, Liberace, z prostym chłopakiem z amerykańskiej prowincji, Scottem Thorsonem. Ale Steven Soderbergh zamienił ją w opowieść o marzeniach, ambicjach i show biznesie. O samotności gwiazdora. Prezentując film w Cannes, odtwórca głównej roli, Michael Douglas sprawiał wrażenie najszczęśliwszej osoby na festiwalu. Przeszedł przez życiowe zawirowania, pokonał chorobę. I znowu gra. W wywiadzie dla "Wprost" opowiada m.in.:

O radości z powrotu: Los podarował mi życie. Odzyskałem zdrowie, pracę, radość. Znowu mogłem pojechać na festiwal i to chyba z najlepszą rolą, jaką mi zaoferowano w całej karierze. U świetnego reżysera, z Mattem Damonem u boku. Myślałem o moich przyjaciołach – aktorze Larry'm Hagmanie, muzyku Nicku Ashfordzie. Zdiagnozowano u nich raka w tym samym czasie, co u mnie. Nie ma ich wśród nas. Ja żyję. I czuję zapach róż mocniej niż kiedykolwiek.

O przygotowaniach do roli Liberace: Po raz pierwszy grałem bohatera, który tak mocno funkcjonuje w świadomości ludzi. Amerykanie dobrze pamiętają tego piosenkarza. Porównują moją interpretację z pierwowzorem. A ja nie chciałem stworzyć sobowtóra. Lee to był kawał chłopa, z wielką klatą i udem wielkości obu moich nóg.  Miał  duże dłonie i palce, dalekie od wyobrażenia rąk pianisty. Długo pracowałem nad głosem. Zacząłem też zajęcia z nauczycielem gry na fortepianie, ale szybko zorientowałem się, że to nie wyjdzie. Dlatego w scenie koncertu wybraliśmy ze Stevenem numer, który był zarejestrowany. Z nagrania uczyłem się jego ruchów przy fortepianie. Poza tym Liberace zmieniał się w czasie, o którym opowiadamy. Chudł i tył, poddawał się operacjom plastycznym. Zrobienie makijażu zajmowało mi trzy godziny. W czasach High Definition trzeba być cholernie precyzyjnym.  

O scenach choroby i umierania piosenkarza: Chce pan zapytać czy włożyłem w to własne doświadczenie? Tak. Wiem, co to znaczy mieć coraz mniej siły jednocześnie desperacko pragnąc życia. Obserwować, jak traci się kontrolę nad własnym ciałem.  Ta scena mocno poruszyła mojego ojca. Dla mnie była katarktyczna.

Jak go zmieniła walka z nowotworem: Wymusiła na mnie inny styl życia. Pilnuję się, ile mogę wypić wina na przyjęciu, uciekam od dymu papierosowego. To drobiazgi, ale one wpływają na człowieka, jego zachowanie. Lee był jedną z największych gwiazd Ameryki, potrafił czerpać olbrzymią, zaraźliwą przyjemność z żywiołowych  występów. Chciał zawsze funkcjonować na najwyższych obrotach. Ja dzisiaj odnajduję radość w codziennych czynnościach. One przypominają, że pokonałem raka.

O  momentach zwątpienia: W czasie terapii przychodzą czarne myśli. Powiedziałem sobie: „Stary, nie masz wyboru. Możesz robić, co ci każą i liczyć, że zadziała”. I przestałem myśleć o najgorszym.

Jak zmienił się showbiznes: Największą różnicę przyniósł internet, cyfrowa prasa, inne standardy etyczne, aparaty w telefonach. Jeszcze po canneńskiej premierze „Nagiego instyknktu” mogliśmy zrobić sobie naprawdę dobrą imprezę i nikt się o niej nie dowiedział. Zwłaszcza o tym, czego do końca nie pamiętaliśmy. Ale są w show biznesie rzeczy, które pozostały niezmienne. Pasja do kina, wrażliwość, emocje, które oddają aktorzy.

Czym dla niego jest dobrze wykonana praca: Kiedy siadam w fotelu kinowym i chce mi się oglądać siebie na ekranie. Ale to nie wystarcza. Miałem kilka ciekawych ról, po których zostało we mnie poczucie niedosytu. Jak „Człowiek sukcesu”. Byłem dumny, ale później nie miał on żadnej promocji. A filmy robi się, aby ktoś je obejrzał. Dlatego lubię HBO, które wyprodukowało „Wielkiego Liberace” – to kombinacja wolności artystycznej i dobrze zorganizowanej machiny reklamowej. Nawet to, że teraz rozmawiamy, jest tego dowodem. Tymczasem studia interesują już tylko wielkie projekty o horrendalnych budżetach, zwykle wątpliwie ciekawe.

Całość wywiadu z Michaelem Douglasem w nowym numerze tygodnika „Wprost”.

Najnowszy numer "Wprost" od jutra będzie  dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .