-Do ostatniego spotkania Putina i Janukowycza nie doszło, bo prezydent Rosji nie chciał z nim rozmawiać. Putin tak samo nie jest zadowolony z polityki Janukowycza, jak Zachód i Ukraińcy – mówi w rozmowie z Wprost Mykoła Kniażycki z opozycyjnej partii Batkiwszczyna.
-Rosja odwraca się od Janukowycza, bo polityka prezydenta Ukrainy, to próba oszukać wszystkich w tym Putina. Rosja, oczywiście, wtrąca się w wewnętrzne sprawy Ukrainy, próbuje destabilizować sytuację, działając na Krymie i w Charkowie. Ale nie wspiera w tym Janukowycza. Nie w takim stopniu, jak chciałby tego Janukowycz – opowiada Mykoła Kniażycki.
Kniażycki podkreśla, że obecnie na Ukrainie trwa "premieriada". - Jak władze, tak i oligarchowie myślą jak załagodzić kryzys w państwie, przy tym nie stracić rachunków zagranicznych i pozostać w swoich fotelach. Szczególnie nasiała się walka między dwoma ugrupowaniami. Z jednej strony to tzw. rodzina Janukowycza, z drugiej - grupy oligarchiczne, które są przy władzy. Z naszego punktu widzenia jest to śmieszne, bo żaden z tych kandydatów nie rozwiąże sytuacji na Ukrainie - twierdzi polityk.
Zdaniem Kniażyckiego, obecnie Janukowycz wykorzystuje Julię Tymoszenko, jako kartę przetargową. - Dla Janukowycza to gwarancja jego własnej przyszłości. Oczywiście może chcieć wykorzystać Tymoszenko w negocjacjach z Zachodem - mówi polityk.
Kniażycki odparł jakoby współpraca z liderem partii „Swoboda” Olechem Tiachnybokiem, kompromituje całą opozycję. - Tiachnybok nie odgrywa dużej roli w ukraińskiej polityce. Jego frakcja jest bardzo mała i nie zabiega o żadne wysokie stanowiska. Próbowano pokazać go jako radykała, ekstremistę. Jak można kogoś kompromitować słowami, które wypowiedział 10 lat temu? "Swoboda" próbuje zająć niszę prawicowej, ale umiarkowanej partii - powiedział Kniażycki.
Kniażycki podkreśla, że obecnie na Ukrainie trwa "premieriada". - Jak władze, tak i oligarchowie myślą jak załagodzić kryzys w państwie, przy tym nie stracić rachunków zagranicznych i pozostać w swoich fotelach. Szczególnie nasiała się walka między dwoma ugrupowaniami. Z jednej strony to tzw. rodzina Janukowycza, z drugiej - grupy oligarchiczne, które są przy władzy. Z naszego punktu widzenia jest to śmieszne, bo żaden z tych kandydatów nie rozwiąże sytuacji na Ukrainie - twierdzi polityk.
Zdaniem Kniażyckiego, obecnie Janukowycz wykorzystuje Julię Tymoszenko, jako kartę przetargową. - Dla Janukowycza to gwarancja jego własnej przyszłości. Oczywiście może chcieć wykorzystać Tymoszenko w negocjacjach z Zachodem - mówi polityk.
Kniażycki odparł jakoby współpraca z liderem partii „Swoboda” Olechem Tiachnybokiem, kompromituje całą opozycję. - Tiachnybok nie odgrywa dużej roli w ukraińskiej polityce. Jego frakcja jest bardzo mała i nie zabiega o żadne wysokie stanowiska. Próbowano pokazać go jako radykała, ekstremistę. Jak można kogoś kompromitować słowami, które wypowiedział 10 lat temu? "Swoboda" próbuje zająć niszę prawicowej, ale umiarkowanej partii - powiedział Kniażycki.