Moskwa blokuje Krym

Moskwa blokuje Krym

Dodano:   /  Zmieniono: 
(Zdjęcie: Bulent Doruk/Anadolu Agency/Getty Images)
-Na Krymie trwa rosyjska interwencja wojskowa – twierdzi Jurij Jakimienko, zastępca dyrektora Ukraińskiego Centrum Badań Ekonomicznych i Politycznych im. Ołeksandra Razumkowa.

Wprost: Czego chcą dzisiaj ludzie mieszkający na Krymie?

Jurij Jakimienko: Dobrze popracowała tu rosyjska propaganda. Krymianie mają wypaczony obraz tego, co się dzieje w Kijowie. Odbierają Majdan jako zagrożenie. Wielu z nich uwierzyło, że w Kijowie żądzą nacjonaliści, faszyści i banderowcy. W badaniach robionych przed rewolucją większość mieszkańców Krymu opowiadała się za rozszerzeniem autonomii, ale też za pozostaniem w składzie Ukrainy.

Decyzję o przeprowadzeniu referendum podjął krymski parlament, po tym jak wdarli się do niego uzbrojeni ludzie. Czy to legalna decyzja?

Warunki, w których przeprowadzono posiedzenie Rady Krymu, wywołują wiele wątpliwości. Nie mamy pewności, że odbyło się bez przemocy wobec deputowanych. Nie dysponujemy też potwierdzonymi informacjami, kim byli ludzie z bronią. Możliwe, że są to tak zwani obrażeni – berkutowcy, którzy wrócili z Kijowa. Natomiast co do samej zasady parlament Krymu ma prawo zarządzić przeprowadzenie referendum, tylko że nie może być w nim pytania o niepodległość Krymu bądź jego przyłączenie się do Rosji, bo w kwestiach terytorialnych muszą decydować obywatele całej Ukrainy. Krymianie mogą ewentualnie postawić pytanie o rozszerzenie autonomii.

Jakie znaczenie ma pojawienie się byłego prezydenta Janukowycza, który zwołał konferencję prasową z Rosji?

Dziś Janukowycz jest już tylko instrumentem w rękach Moskwy. Dzień przed konferencją prasową przewodniczący Rady Krymu ogłosił, że uważa Janukowycza za prezydenta Ukrainy. Dlatego jego powrót był konieczny. Ludzie musieli go zobaczyć. I teraz może być aktywnie wykorzystywany przez Rosję do realizacji planów na Krymie.

Aleksiej Żurawlow rozkręca rosyjską międzynarodówkę na Krymie. Czym to może się skończyć?

To żadna nowość. Działają na Krymie od momentu, kiedy Ukraina uzyskała niepodległość. Zazwyczaj aktywizują się wtedy, kiedy państwo przechodzi kryzys lub nasila współpracę z Zachodem. Podobne rzeczy działy się podczas pomarańczowej rewolucji. Rosjanie panicznie się boją wstąpienia Ukrainy do NATO. Dziewięć lat temu ich akcje nosiły znamiona politycznego biznesu, liczne organizacje konkurowały między sobą o finansowanie z Rosji. Teraz tworzą wspólny front i stawiają sobie konkretne i bardzo poważne zadanie: chodzi im o destabilizację sytuacji na Krymie. Ich akcja jest dobrze zorganizowana, aktywny udział bierze w niej rosyjska armia. Nie można nazwać tego inaczej niż agresją wojskową. Z kolei przez akcję rozdawania rosyjskich paszportów Moskwa tworzy sobie podstawy do ewentualnych siłowych działań w celu obrony swoich obywateli. Powtarza się scenariusz gruziński.

Czy Kreml zdecyduje się na faktyczną interwencję?

Ona już częściowo trwa. Widziano żołnierzy rosyjskich w różnych miejscach. Na pewno wychodzili poza teren swoich jednostek i uczestniczyli w blokowaniu państwowych obiektów w różnych miastach Krymu. Ale myślę, że w pełnej mierze ten scenariusz nie zostanie zrealizowany w związku z reakcją wspólnoty międzynarodowej. Mamy nadzieję, że dzięki temu uda się przeciwstawiać terytorialnym roszczeniom Rosji.

Wywiad znajduje się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". W najnowszym "Wprost" także wstrząsająca rozmowa z Marią Stepan, reporterką Telewizji Polskiej, która dokumentowała to, co się działo 20 lutego w Kijowie.

Najnowszy numer "Wprost" będzie  dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" będzie także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" będzie dostępny również w wersji do słuchania .