Premier Ukrainy dla Wprost: Po rozmowie z Miedwiediewem napisałem: "dzień, w którym zaczęła się wojna"

Premier Ukrainy dla Wprost: Po rozmowie z Miedwiediewem napisałem: "dzień, w którym zaczęła się wojna"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Arsenij Jaceniuk (fot.AA/newpsix.pl)
Arsenij Jaceniuk w rozmowie z Agnieszką Burzyńską dla Wprost powiedział, że zaznaczył sobie w telefonie dzień, w którym rozmawiał z premierem Rosji jako "dzień, w którym zaczęła się wojna".
Kijów. Siedziba premiera. Winda wioząca nas na pierwszą, ekskluzywną rozmowę z nowym szefem ukraińskiego rządu gwałtownie się zatrzymuje na czwartym piętrze. Otwierają się drzwi. Nie możemy wyjść. Mamy pozostać w środku. Strażnik prosi o paszporty. – Co się dzieje? – pytam zaskoczona. – To punkt kontroli wymyślony jeszcze przez Julię Tymoszenko, kiedy była premierem. Tak na wszelki wypadek, aby nikt niepożądany nie dostał się na wyższe kondygnacje. U nas władza lubi się odgradzać od obywateli – cicho odpowiada jeden z urzędników.

– Boi się pan, że się nie uda, że nie da pan rady? Odpowiedzialność nie tylko za dumny ukraiński naród, ale i za zrujnowaną gospodarkę, to nie za dużo? – pytam. – Takie jest przeznaczenie tego gabinetu. Czasami nazywam nas rządem politycznych samobójców. Czujemy wielką odpowiedzialność za naprawienie ukraińskiej gospodarki i za rozwiązanie politycznego kryzysu. Taka jest nasza robota i ją wykonamy.

– Jakiej pomocy potrzebujecie? Ile pieniędzy? – Ocenimy skalę potrzebnej pomocy po zakończeniu misji Międzynarodowego Funduszu Walutowego na Ukrainie. Dziś kwoty są bardzo różne. Mówimy o pieniądzach rzędu 25-35 mld euro. – Czego pan oczekuje od polskich władz, od Unii Europejskiej? – Wsparcia, wsparcia i jeszcze raz wsparcia. Każdego. Zarówno ekonomicznego, jak i politycznego. Ale także wzmocnienia naszego bezpieczeństwa. Musimy współpracować, aby wzmocnić bezpieczeństwo nie tylko Ukrainy, lecz także całej Europy.

Gdy padają te dyplomatyczne słowa, współpracownica Jaceniuka pokazuje kartkę z napisem "koniec czasu”. Nie rezygnuję jednak z kolejnych pytań. – A jeśli w referendum ludzie na Krymie opowiedzą się za integracją z Rosją? Poświęci pan Krym na ołtarzu integracji z Unią Europejską? – Chcę wyraźnie powiedzieć: nie ma żadnych podstaw prawnych do jakiegokolwiek referendum. To będzie "tak zwane referendum” albo precyzyjniej – "tak zwane referendum zarządzone przez Rosję”. A najlepiej nazwać to sondażem opinii publicznej zamówionym przez Federację Rosyjską. To nie ma żadnej mocy wiążącej. Krym był, jest i będzie integralną częścią Ukrainy. – Najtrudniejszy moment w tych ostatnich tygodniach?

Ciężkie westchnienie. – Bez wątpienia rosyjska interwencja na Krymie. To była zdecydowanie najtrudniejsza chwila. Mam w telefonie zaznaczony dzień rozmowy z premierem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Dopisałem tam sobie: "Dzień, w którym zaczęła się wojna”. – Ale przecież musiał się pan spodziewać, że Rosjanie nie odpuszczą? – Komu? Ukrainie? – po tych retorycznych pytaniach następuje bardzo długie milczenie. W końcu premier odpowiada: – Rosja musi sobie uświadomić, że Ukraina jest niepodległym i samodzielnym państwem. Nowe granice, które Rosja chce narysować, są nie do zaakceptowania. Niech mi będzie wolno powtórzyć i sparafrazować znane słowa: "Panie Putin, obal ten mur!” [Takimi słowami w Berlinie zwrócił się do Michaiła Gorbaczowa Ronald Reagan – red.]. Na tym nasza rozmowa się kończy.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost"

Najnowszy numer "Wprost" jest  dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .