Nasze wspomnienia żyją w naszych dzieciach?

Nasze wspomnienia żyją w naszych dzieciach?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Czy to możliwe, że nasze wspomnienia żyją w naszych dzieciach? Badania wykazują, że nie tylko geny, ale także ślad naszych przeżyć może mieć wpływ na naszych potomków.

Tego cię nauczono na lekcjach biologii: jeśli będziesz mieć dzieci, odziedziczą wypadkową genów twoich oraz partnera. Czas zweryfikować ten pogląd. Najwyraźniej dzieci mogą dziedziczyć także pokłosie życiowych doświadczeń rodziców. Strach przed biedą, niechęć do sera czy awersja do ciasnych pomieszczeń mogą zmienić aktywność genów, które przekazujesz, co trwale wpłynie na twoje dziecko. Dziwne? Dziwne.

Już od dawna zakładamy, że tylko zestaw genów – raczej niezmienny w czasie naszego życia – ma wpływ na to, co dostanie nasze potomstwo w biologicznym spadku. Jednak Jean-Baptiste de Lamarck, XIX-wieczny uczony z Francji, twierdził, że nie tylko geny, ale także cechy nabyte mogą być dziedziczne. – Kiedyś słonie miały krótkie trąby – tłumaczył uczniom swoją teorię dziedziczenia. – Ale poszukując jedzenia, musiały je wyciągać i nieustannie ćwiczyć. Rozciągnięte trąby rodziców odziedziczyły ich dzieci – argumentował Lamarck, lecz naukowcy pukali się w czoło. – Przecież samo to, że ćwiczysz mięśnie brzucha, nie oznacza, że twoje dzieci po urodzeniu będą mieć na brzuchu kaloryfer – mówili. I mieli rację. Jednak intuicja Lamarcka w zmienionej nieco wersji wraca w XXI w.: naukowcy nie twierdzą co prawda, że dziedziczymy nabytą kondycję fizyczną rodziców, ale powoli otwierają się na myśl, że możemy dziedziczyć odruchy, psychiczne skłonności czy nawet fizjologiczne predyspozycje, które nabyli w ciągu życia nasi przodkowie.

Klątwa ojca gnębi syna

Wskazują na to choćby badania opublikowane niedawno w „Nature Neuroscience”, które wskazują, że reakcja lękowa związana z konkretnym wydarzeniem w biografii może się przenosić z rodziców na niczego nieświadome dzieci. Amerykańscy naukowcy z Atlanty, Brian Dias i Kerry Ressler, przeprowadzili eksperyment na myszach – zamykali je w komorze, w której uwalniali zapach wiśni, równocześnie lekko je porażając prądem. – Z czasem gryzonie powiązały z sobą zapach i doświadczenie bólu – w efekcie za każdym razem, gdy poczuły wiśnię, wykazywały oznaki strachu i zdenerwowania, nawet jeśli wcale nie następowało porażenie prądem. Natomiast inne myszy, którym takiego odruchu nie wyrobiono, w ogóle nie reagowały na zapach wiśni – opowiada Brian Dias. Najciekawsze jest jednak to, co naukowcy odkryli potem - okazało się, że także potomstwo dręczonych rodziców reaguje nerwowo na zapach wiśni. To bardzo dziwne, myśleli naukowcy, bo przecież dzieci nigdy nie doświadczyły bolesnej traumy rodziców. Mimo to, zachowywały się tak, jakby ich ciała tę traumę "pamiętały". Co więcej, lękowe reakcje na wiśnię odziedziczyły także mysie wnuki.
Rzeczywiście, wciąż nie wiemy, w jaki sposób nasze doświadczenie zostawia ślad w potomkach. Ale dziedziczenie cech opartych na przeżytych doświadczeniach jest tu ewidentne. Gdy naukowcy przebadali myszy oraz ich dzieci bojące się zapachu, okazało się, że obie grupy miały w mózgu więcej receptorów odpowiedzialnych za odbieranie zapachów. Wzmocnione były również struktury odbierające sygnały z neuronów i przesyłające je do innych części mózgu, m.in. tych odpowiedzialnych za strach.

Spermowy artysta

Naukowcy zbadali też spermę wrażliwych na wiśnię rodziców, aby odkryć, że część DNA odpowiedzialna za wrażliwość na zapach wiśni jest bardziej aktywna w nasieniu. Inaczej mówiąc: choć nie zmieniły się same geny w spermie, wzrosła aktywność niektórych z nich, a więc intensywność, z jaką mogą wpływać na powstający organizm. Naukowcy podejrzewają, że ma to związek z metylacją – czyli procesem regulującym „włączanie” i „wyłączanie” aktywności genów. Tak jak malarz, kopiując obraz, może nadać pewnym barwom większą intensywność, zmieniając wydźwięk dzieła, tak ta sama konfiguracja genów w wyniku metylacji może dać inny wynik ostateczny w nowym organizmie. To jednak tylko przypuszczenia – powody zmian aktywności genów mogą być inne, na przykład hormonalne. Pole badań wciąż pozostaje otwarte. – Nie ma jednak absolutnie żadnych wątpliwości, że to, co się dzieje w spermie i komórce jajowej, ma wpływ na przyszłe pokolenia – mówi Dias.

– Badania w tym kierunku powinny być kontynuowane, bo z dużym prawdopodobieństwem wpłyną na zrozumienie chorób – komentuje dr Justyna Zaborowska, specjalistka od biologii molekularnej z Uniwersytetu w Oksfordzie. – Odkrycie, że doświadczenia rodziców wpływają na system nerwowy potomstwa, mogłoby pomóc w badaniu przyczyn i ryzyka zdrowotnego związanego z różnymi zaburzeniami neuropsychiatrycznymi.

Młodsza córka genetyki

Dziedziczenie w wyżej opisanym eksperymencie z myszami nie jest domeną genetyki, bo nie jest bezpośrednio związane z sekwencją genów. To proces epigenetyczny – czyli wpływający nie na geny, ale na ich aktywację i dezaktywację. Podczas gdy genetyka zajmuje się kodem genetycznym, epigenetyka bada, jak jest on używany i w jaki sposób jest przepisywany. – Na dziedziczenie epigenetyczne mogą mieć wpływ nie tylko doświadczenia psychiczne, ale nawet dieta – mówi dr Zaborowska. – Choć jeszcze dobrze nie rozumiemy całego procesu, w świecie nauki przyjmuje się, że dziedziczenie epigenetyczne zachodzi w przyrodzie.

Być może zachodzi także u ludzi. Kerry Ressler, neurobiolog i psychiatra z Emory University w Atlancie, który razem z Brianem Diasem prowadził badania nad myszami, chętnie by to sprawdził. Zainteresował się dziedziczeniem epigenetycznym, gdy pracował z ubogimi ludźmi w zapuszczonych dzielnicach wielkich miast. Uderzyło go, że cykle uzależnienia od narkotyków, chorób psychicznych oraz innych problemów przechodzą z rodziców na dzieci. Zaczął się zastanawiać, czy chodzi tu tylko o geny i wpływ środowiska. – Pamiętam wiele historii wskazujących na to, że zagrożenie pewnymi zaburzeniami przenosi się między pokoleniami i że często trudno przełamać to fatum – mówi Ressler, który zdecydował się na badania na myszach z powodów praktycznych: ciężko sobie wyobrazić porażanie prądem człowieka. Jednak według Resslera nie tylko myszy, ale także ludzie mogą dziedziczyć epigenetycznie cechy zmieniające zachowanie. Na przykład długotrwały niepokój czy depresja rodzica może mieć biologiczny wpływ na dzieci. Sugerują to badania, które w 2011 r. przeprowadziła dr Tanja Jovanović, uczelniana koleżanka Resslera. Wykazały one, że dzieci urodzone w patologicznych rodzinach mają w ciałach wyższy poziom markerów związanych z odczuwaniem niepokoju. – Rozumiem, że wiele osób może podchodzić do tego sceptycznie, ale mam nadzieję, że kiedyś uda się wyjaśnić te procesy na poziomie molekularnym – mówi Ressler. – Gdyby się okazało, że nasze ciała są rzeczywiście tak bardzo plastyczne i że przekazują kolejnym pokoleniom to, co przeżyją, byłaby to dość niepokojąca wiadomość – mówi Tracy Bale, neurolog z Uniwersytetu Pensylwanii. Dlaczego niepokojąca? Bo wreszcie ludzie musieliby przyjąć za pewnik, że nasze dzieci są nami bardziej, niż myślimy. Stałoby się jasne, że lęk, depresja, stres i nerwy, a nawet zła dieta szkodzą naszym jeszcze niepoczętym dzieciom.

Lepiej więc już teraz zadbaj o zdrowie i pokój ducha w codziennym życiu – jeśli nie w trosce o siebie, to o swoje przyszłe dzieci. 

Tekst ukazał się w numerze 2 /2014 tygodnika „Wprost”.

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchani a