Janowicz i jego ojciec mają syndrom oblężonej twierdzy? Wszędzie widzą wrogów

Janowicz i jego ojciec mają syndrom oblężonej twierdzy? Wszędzie widzą wrogów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jerzy Janowicz (fot. Credit: LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Newspix.pl ) Źródło: Newspix.pl
Niedziela, 6 kwietnia. Warszawski Torwar. Jerzy Janowicz schodzi z kortu po rozgrzewce przed meczem Pucharu Davisa z Chorwacją. Podbiega do niego kilkoro dzieciaków podających piłki z prośbą o autograf. Wołają go po imieniu. Tenisista odwraca głowę, jakby ich nie słyszał. Chwilę później pojawiają się ochroniarze i odciągają na bok dzieci. Janowicz nie reaguje.
Kilka godzin później, po przegranym meczu z Chorwatem Marinem Čiliciem, dziennikarz zadaje pytanie Ra­do­sławowi Szy­ma­nikowi, kapitanowi polskiej kadry, czy Grupa Światowa, do której o awans walczyli Polacy w Pucharze Davisa, to dla naszej reprezentacji nie za wysokie progi. Janowicz zabiera mikrofon Szymanikowi i rzuca: "Jesteśmy generalnie absolutnie krajem, który nie ma jakiejkolwiek perspektywy w sporcie, biznesie czy w życiu prywatnym dla nikogo. Studenci uczą się tylko po to, aby móc wyjechać. Trenujemy gdzieś po szopach, i to nie tylko w tenisie [...]. Czytam wasze artykuły i śmiać mi się chce. Kim jesteście, że macie oczekiwania? Oczekiwania może mieć mój trener, mama, tata, a nie wy. Co takiego robicie? [...] Może sami wyjdź­cie na kort, prze­pra­cuj­cie całe życie w ten spo­sób, a do­pie­ro potem miej­cie ocze­ki­wa­nia. To mnie już śmie­szy”.

Janowicz krytykuje Tomaszewskiego

Bohdan Tomaszewski poznał Jerzego Janowicza po jednym z turniejów w Warszawie, kiedy ten miał niespełna 18 lat. Przyjechał tam chwilę po dotarciu do finału juniorskiego Rolanda Garrosa. Na konferencji po meczu Tomaszewski pochwalił go za świetny serwis i forhend, ale zwrócił uwagę, że brakuje w jego grze regularności. – Janowicz zapytał, czy widział jakieś inne jego mecze. Jeśli nie, nie ma prawa go krytykować. To było szok, na sali zapadła cisza, bo to przecież legendarny pan Bohdan. To było trochę zachowanie bezczelnego gówniarza, ale pokazuje też, że jemu nie odbiła palma z powodu sukcesu w Paryżu i popularności, tylko zawsze taki był – relacjonuje Hubert Zdankiewicz, dziennikarz zajmujący się tenisem w „Polsce The Times”.

Janowicz wszystko już ma 

– Poznałem Jerzyka jeszcze przed tym przełomowym sukcesem w Paryżu. Wiadomo było, że ma talent, ale na tle zawodowców był surowym graczem. Zapytałem go, co jeszcze musi poprawić w swojej grze, a on odpowiedział: „Nic. Wszystko już mam”. Ta pewność siebie w dzisiejszym sporcie jest konieczna, ale trzeba mieć też do siebie trochę dystansu. Janowicz nie ma go wcale – mówi Tomasz Tomaszewski z Polsatu Sport.

Oblężona twierdza

Prawie wszyscy, z którymi rozmawiamy o Jerzym Janowiczu, przyznają, że zarówno on, jak i jego ojciec, dziś wiceprezes Polskiego Związku Tenisowego, mają syndrom oblężonej twierdzy. Wszędzie widzą wrogów, ludzi chcących im zaszkodzić. – Może dlatego, że ci rodzice właściwie zarżnęli się dla kariery syna? – zastanawia się Hubert Zdankiewicz. Janowiczowie, byli siatkarze, sprzedawali mieszkania, sklepy, oszczędności inwestowali w karierę Jerzego. Miał pecha, bo eksplozja jego talentu zbiegła się w czasie z wycofaniem się Ryszarda Krauzego z polskiego sportu. Przez lata jego Prokom sponsorował najzdolniejszych tenisistów.


Czytaj więcej w najnowszym "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest   także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania