Cannes 2014: Dardenne’owie i Hazanavicius pracują nad światem

Cannes 2014: Dardenne’owie i Hazanavicius pracują nad światem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bohaterka „Dwóch dni, jednej nocy” wraca do pracy po okresie walki z depresją. (Fot. Materiały prawowe) 
W canneńskim konkursie wybijają się dwa filmy zaangażowane: jeden jest znakomity, drugi okropny.
- Życzę Ci, aby się udało. Ale dla mnie to byłaby katastrofa – mówi mężczyzna i trzaska drzwiami. To jedno z najsmutniejszych zdań tegorocznego Cannes. Dardenne’owie sportretowali ludzi, których nie stać na solidarności. Bo 1000 euro to cena za przyszłość dziecka albo dach nad głową. 

Bohaterka „Dwóch dni, jednej nocy” wraca do pracy po okresie walki z depresją. Tam jednak czeka na nią wypowiedzenie. Jedyną szansą jest przekonanie ponad połowy kolegów z 16-osobowego zespołu, aby zagłosowali za jej pozostaniem w fabryce baterii słonecznych. Ale wtedy firma nie wypłaci premii. 

To film o godności. Ale i o wadze pieniądza. O tym, ile można poświęcić dla drugiej osoby i jaka jest cena postępowania w zgodzie z własnym sumieniem. Każda osoba, która pojawia się na ekranie raptem na kilka minut wnosi tu swoją historią. Jak żona, która szuka w sobie odwagi, aby przeciwstawić się mężowi-tyranowi. Albo kolega, który boi się o swój los, bo jest na krótkoterminowym kontrakcie.

- Chcieliśmy pokazać, jak bardzo wsparcie innych osób jest dzisiaj niezbędne, aby z podniesioną głową stawiać czoła przeciwnościom losu – mówił Jean-Pierre Dardenne na konferencji prasowej. „2 noce 1 dzień” to jeden z najpiękniejszych, ale i najprostszych filmów festiwalu. 

Zwykłe wnętrza, kilku ulic, nieprofesjonalni aktorzy. I jedna gwiazda odarta ze swojego glamouru. Dardenne’owie bowiem po raz pierwszy zatrudnili słynną aktorkę. A Marion Cotillard dała radę. Gest, sposób chodzenia, spojrzenie - wszystko dopasowała do tej roli i stylu filmowania Belgów. 

Gorzej metamorfoza wyszła Berenice Bejo, odtwórczyni głównej roli w filmie „The Search” w reżyserii jej partnera, Michaela Hazanaviciusa. Twórcy Oscarowego „Artysty” postanowili opowiedzieć o wojnie w Czeczeni. – Chcieliśmy, aby świat o niej nie zapomniał - tłumaczyła mi Bejo. Wyszedł obraz pokraczny i tandetny, pozbawiony dramaturgii i, co gorsza, logiki. Zapis szlachetnych intencji międzynarodowych gwiazd, w stylu niedawnego „W krainie krwi i miodu” Angeliny Jolie. Tylko jeszcze słabszy.

Współcześni reżyserzy chcą robić filmy ważne. Bliskie tkance i tętnu dzisiejszego świata. Tyle, że aby ów puls usłyszeć trzeba mieć pokorę i samemu na chwilę zachować ciszę. Bracia Dardenne wielokrotnie udowadniali, że tę sztukę mają perfekcyjnie opanowaną. 

Krzysztof Kwiatkowski z Cannes