Tusk szefem Rady Europejskiej? "Nikt nie ma ochoty na takie żarty"

Tusk szefem Rady Europejskiej? "Nikt nie ma ochoty na takie żarty"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. Wprost) Źródło:Wprost
- Nie stawiałbym na to, że ktoś w Brukseli ma ochotę na tego typu żarty jak kandydatura Tuska – ocenił w rozmowie z Wprost dr Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego.
Od kilku dni, według kuluarowych doniesień, Donald Tusk pojawia się, jako kandydat do objęcia stanowiska szefa Rady Europejskiej. Zdaniem Wojciecha Jabłońskiego, takie doniesienia nie mają szans na potwierdzenie. – Według mnie, może być to przeciek kontrolowany, nie ze strony Brukseli, a Warszawy. Bruksela na takich stanowiskach ceni ludzi, którzy mają po pierwsze określoną pozycję w Europie, a po drugie ludzi, którzy mogą legitymować się licznymi kompetencjami. Począwszy od znajomości języków obcych, skończywszy na umiejętności kierowania dużą organizacją o charakterze gospodarczym, finansowym. Ani w jednym, ani w drugim przypadku Donald Tusk nie posiada takich kompetencji - stwierdził Jabłoński.

Według doniesień, przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker do sierpnia chcę mieć wybranych współpracowników. Według dr. Jabłońskiego, objęcie przez Donalda Tuska stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej, odmieniłoby wizerunek całej Unii. - Abstrahując od braku kompetencji polskiego kandydata, byłby to policzek wymierzony Moskwie. Tusk nie jest kojarzony w Europie z żadnym projektem gospodarczym, poza wykorzystywaniem środków unijnych. Poza tym, jego ekipa jest kojarzona, jako jeden z nielicznych rządów w Europie, który bardzo ryzykownie pogrywa z Rosją, która dla UE jest rezerwuarem surowcowym, i sporym partnerem militarnym - powiedział dr Jabłoński.   

- Doniesienia o unijnej karierze polskiego premiera, mogą być próbą poprawy wizerunku Platformy Obywatelskiej. Z jednej strony jest to próba przykrycia afery taśmowej. Natomiast z drugiej strony od dawna forsuje się koncepcje Tuska, jako męża stanu. Jego marka na rynku europejskim nie jest tak dobra, jak twierdzi się w kręgach „platformianych”, i w kręgach mediów sympatyzujących z PO. Myślę, że w tym również jest polityka pewnego delikatnego zastraszania, na zasadzie kreślenia scenariusza, „jeśli zabraknie Donalda Tuska w Polsce, to co stanie się z tym krajem?” Tusk wyrasta w świetle rozważań propagandowych, jako czynnik rzekomo stabilizujący polską scenę polityczną. Miałby wyjechać do Brukseli, bo tam rzekomo się potrzebuje tak „uzdolnionych” ludzi, ale kto go zastąpi tutaj? - pytał Jabłoński. -  Pośrednio jest to zgoda na koncepcje zjawiska breżniewizacji partii politycznych, które stały się partiami wodzowskimi i które tak naprawdę nie maja wychowanych następców. Stąd w komentarzach dziennikarzy sprzyjających PO, będzie się pojawiać samorzutnie wątek, żeby Tusk został w Polsce, bo jeśli nie on, to kto? - dodał.

Politolog pytany o reakcję opozycji na kandydaturę Tuska stwierdził, że mogłaby ona zareagować dwojako. - Może pojawić się koncepcja planowanej ucieczki Donalda Tuska, przed przyszłymi wyborami parlamentarnymi, które prawdopodobnie Platforma przegra. Z drugiej strony istnieje pewna paradoksalna koncepcja, według której opozycja mówiłaby, ażeby Tuska zatrzymać w kraju, bo powinien zostać na miejscu i rozliczyć się ze swoich rządów. To jest kwestia konstrukcji propagandowej. Byłaby to woda na młyn, gdyby opozycja chętna do wyrzucenia Tuska z siodła premiera, domagałaby się tego żeby został w Polsce. Ten schemat propagandowy mógłby być napędzany przez pożytecznych głupków z opozycji - zaznaczył Jabłoński.