Zawód: Striptizer

Zawód: Striptizer

Dodano:   /  Zmieniono: 
mężczyzna fot. sxc
Rozbierają się w tańcu, bo chcą dać kobietom przyjemność. No i nieźle zarobić. Ale gdy kończą karierę, na ogół zaczynają się schody.

(Artykuł ukazał się w 42/2015 nr tygodnika Wprost)

Na muskularnym ciele ma 95 tatuaży. 34 z nich to różne wizerunki królika. Pierwszy tatuaż – napis „Bunny 87” na łydce – zrobił sobie sam struną od gitary i atramentem. Miał 16 lat i przebywał w pogotowiu opiekuńczym. Na lewym boku na wysokości serca nosi na ciele portret ojca. Na znak, że przebaczył mu błędy wychowawcze, opuszczenie rodziny i pożegnanie się z życiem złotym strzałem w żyłę. Na znak, że wciąż go kocha.

TANIEC JAKO SENS ŻYCIA

– Ojciec miał, tak jak ja, duszę artysty. Grał na gitarze, dobrze malował. Ale oboje z matką pili. W domu były awantury. Odebrano im prawa rodzicielskie, a ja razem z siostrą byłem w rodzinie zastępczej, u dziadków. Potem trafiłem do pogotowia opiekuńczego. Gdy osiągnąłem pełnoletność, wylądowałem na ulicy. Zostałem bezdomnym – opowiada Łukasz Jaroszewski, znany jako Bunny, czyli Królik właśnie. Na nogi pomógł mu stanąć taniec. A właściwie teatr. Bo Andrzej Skiba, prowadzący w Młodzieżowym Domu Kultury w Opolu zajęcia teatralne, odkrył w Króliku potencjał sceniczny. Oficjalnie stał się jego opiekunem usamodzielniającym, czyli kimś w rodzaju kuratora. Pilnował, żeby chłopak skończył szkołę, nie łamał prawa, no i uczył go tańca. – Wtedy wszystko zaczęło zmieniać się na lepsze. Dołączyłem do zespołu teatralnego. To było coś innego, wspaniałego. To nadało mojemu życiu sens i pomału wyrywało ze szponów przeszłości – opowiada Jaroszewski.

Striptizerem, jak mówi, został przypadkiem. Po prostu na jednej imprezie wygłupiał się przed koleżankami, zaczął tańczyć, kręcić pupą, zdjął koszulkę. Fama o jego talencie poszła pocztą pantoflową. Posypały się propozycje występów na wieczorach panieńskich. Dziś tłumaczy: – Tańczyłem i rozbierałem się dla kobiet przez sześć lat. Dałem dziesiątki erotycznych show i rozrywkę wielu paniom. Skończyłem z tańcem, dopiero kiedy spotkałem, jak mi się wówczas wydawało, kobietę swojego życia. Czyli pięć lat temu. Wtedy na wizji, w programie Ewy Drzyzgi „Rozmowy w toku”, oficjalnie zakończył karierę striptizera. Od tamtej pory chciał żyć „na poważnie”. Przecież głupi nie jest. Dlatego wziął udział w teleturnieju „Jeden z dziesięciu”, a w tym roku w Opolu wystartował w wyborach samorządowych do rady miasta z listy PiS. – Chcę się zająć losami trudnej młodzieży i pomagać dzieciakom z patologicznych rodzin wyjść na prostą. Według statystyk udaje się to tylko w 20 proc. Mnie się udało i wierzę, że z moim doświadczeniem mógłbym zrobić wiele dobrego dla tych, którym w pewnym momencie życia osunął się grunt pod nogami – wymienia postulaty swojej kampanii. Ale nie pomoże. Przynajmniej nie jako radny PiS. Nie w tej kadencji. – Gdy władze partii dowiedziały się o mojej przeszłości, grzecznie mnie poproszono, abym wycofał kandydaturę. A dokładniej grożono, że jeśli się nie wycofam, polecą ze stołków ci, którzy mnie zarekomendowali – opowiada. W oficjalnym komunikacie posła Sławomira Kłosowskiego czytamy: „Uprzejmie informuję, że pan Jaroszewski w dniu dzisiejszym złożył rezygnację z kandydowania w wyborach samorządowych”. Poseł z dziennikarzami rozmawia niechętnie. – Jego obecność na liście to była wpadka osób, które go rekomendowały – ucina.

PISKI I OWACJE

– To rodzaj przemocy i dyskryminacji ze względu na przeszłość. Tancerz erotyczny to działalność estradowa, praca w branży rozrywkowej. Zawód legalny, o ile rzecz jasna jest legalnie wykonywany – komentuje sprawę prof. Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który badał zachowania kobiet na wieczorach panieńskich z udziałem erotycznych tancerzy. Socjolog nie ukrywa, że społeczny odbiór mężczyzn wykonujących striptiz jest ambiwalentny. – Z jednej strony show, który robią tancerze, podoba się kobietom, a na pewno dostarcza im rozrywki. Z drugiej strony uwłacza inteligencji. Pokutuje przekonanie, że gdy mężczyzna się rozbiera, to znaczy, że musi być po prostu głupi, nie ma do zaoferowania nic oprócz zadbanego ciała. Często zbyt zadbanego. Paradoksalnie spada jego seksualna atrakcyjność – tłumaczy socjolog.

– Stereotyp wśród kobiet jest taki: wymuskany mięśniak z siłowni, pewnie daje ciała. Wśród mężczyzn inny: laluś, najpewniej gej, który się poniża, kręcąc dupą w stringach – wyjaśnia Maciej Kuchta ps. Labrada, założyciel grupy tancerzy erotycznych Guardian Angels. I obala mity: – Profesjonalny taniec to sztuka, rewia, kabaret, show. My ten show robimy na najwyższym poziomie, korzystając z pomocy profesjonalnej choreografki teatralnej, w najmniejszych szczegółach dogrywając elementy stroju, muzyki, światła. To ciężka praca artystyczna.

Kuchta wciąż pamięta swój pierwszy występ. Jako student poznańskiej uczelni, z zamiłowania tancerz do muzyki nowoczesnej, dał ogłoszenie w prasie lokalnej, że zatańczy na zamówienie. – O czwartej rano dzwoni telefon z agencji towarzyskiej. Burdelmama miała urodziny, a dziewczyny chciały jej zrobić niespodziankę w prezencie. Pojechałem. Zielony ze strachu. Wówczas nawet nie wiedziałem, że są spodnie na rzepy, które łatwo z siebie zerwać, więc mój taniec był nieporadny, może nawet komiczny. Na szczęście dziewczyny okazały się damami i nie pozwoliły, żebym poczuł się niekomfortowo. Za kilkuminutowy występ nieźle zapłaciły. Wówczas pomyślałem, że warto się tym biznesem zająć na poważnie – wspomina. Dziś Kuchta słynie z niekonwencjonalnych pokazów tańca. Na przykład wciela się w rolę policjanta, który pod pretekstem doniesienia o zakłóceniu ciszy nocnej zjawia się na wieczorze panieńskim w prawdziwym mundurze i aresztuje przyszłą pannę młodą. Dopiero gdy dziewczyna jest bliska płaczu, policjant się rozbiera i zaczyna taniec. – To kręci kobiety, a dla nas, tancerzy, nie ma nic bardziej budującego niż pisk i owacje wyrywające się z kobiecych gardeł – przyznaje.

Zawód tancerza erotycznego uprawia od lat. Nie jest naiwny i wie, że to nie potrwa wiecznie. Dlatego już planuje swoją przyszłość jako coach, trener motywacyjny. – Zastanawiam się, czy z racji wykonywanego dziś zawodu nie spotka mnie ostracyzm. Ale trzeba się z tym zmierzyć – mówi. Liczy się z tym, że w dobie internetu nic nie ginie i nie da się ukryć swojej przeszłości. – Zresztą wcale nie chcę jej ukrywać. Przeciwnie, uważam, że osiągnąłem zawodowy sukces, stworzyłem grupę polskich chippendalesów na poziomie światowym, a przede wszystkim dostarczyłem niezapomnianych wrażeń tysiącom kobiet – chwali się.

Choć szczęśliwe, roześmiane i zadowolone z pokazu kobiety to sens pracy większości erotycznych tancerzy, Kuchta przestrzega: – Nie wolno dać sobie wejść na głowę. A o to nietrudno, bo w naturze kobiet, zwłaszcza po alkoholu, leży łamanie barier. Dlatego profesjonalny tancerz zawsze musi mieć sytuację pod kontrolą. Nawet kiedy daje się klepnąć po pośladkach czy dotykać po klacie, musi w odpowiednim momencie umieć powiedzieć „stop”. Prostytucja? Oczywiście takie propozycje zdarzają się często, ale my z nich nie korzystamy. Jesteśmy tancerzami, a nie żigolakami.

MĘSKA DZIWKA

Nie wszyscy podzielają to zdanie. 27-letni Artur, absolwent wydziału filozofii rzeszowskiej uczelni, dziś żałuje, że w tańcu poszedł o krok za daleko. To znaczy kilkakrotnie po skończonym show przyjął propozycję płatnego seksu. – Dopiero zaczynałem jako tancerz. Straciłem poczucie moralności, do głowy uderzyły mi łatwe pieniądze i entuzjastyczne reakcje kobiet. One mnie pożądały, pożerały. Czułem się jak boski heros, król seksu, mityczny obiekt pożądania. Piękne kobiety na siłę wpychały mi za stringi pieniądze i na siłę ciągnęły do łóżka. W tym łóżku zarabiałem nawet czterokrotnie więcej niż na samym tańcu. Pokusa była nieodparta – wspomina. Opamiętał się dopiero wtedy, gdy pod własnym ogłoszeniem zamieszczonym w internecie przeczytał komentarze. – Dziewczyny pisały, że jestem dobrym tancerzem. Chwaliły mnie. Ale jedna pani napisała, że nie jestem żadnym tancerzem, tylko zwykłą męską dziwką, i że z każdą „pruję się” choćby za drobne pieniądze. Ona to wie, bo sama mnie miała i wydała na mnie dużo mniej niż na zawodową męską kurwę. To mną tąpnęło, bo ta kobieta miała rację. Stałem się męską dziwką, nawet nie wiem, jak i kiedy – tłumaczy. Od tamtej pory przestrzega zawodowej etyki. Nie, nie przestał tańczyć, tylko zmienił pseudonim artystyczny, ogolił głowę na łyso, z sieci usunął ogłoszenia, zamieścił nowe. – Na razie skutecznie się odciąłem od tego kardynalnego błędu – kwituje.

– Striptiz to nie jest prosta droga do prostytucji. Nie należy uogólniać – seksuolog Michał Pozdał z SWPS broni tancerzy erotycznych. Zwraca jednak uwagę na inny poważny problem. – Wśród kobiet pokutuje błędny stereotyp, że faceta nie da się zgwałcić. To znaczy, że nie szanuje się męskiej intymności. Według wielu mężczyzna nie ma granic, lubi być bity, klepany po tyłku, gryziony, drapany. Lubi wulgarne okrzyki, gwizdy i piski – tłumaczy Pozdał. Co innego kobieta. Gdy striptizerka tańczy, czuwa nad nią ochroniarz, w razie czego skutecznie przywołujący do porządku faceta z widowni, który ośmieli się dotknąć, klepnąć lub obrazić tancerkę. – Tańczący mężczyźni muszą radzić sobie sami, co jest niekiedy trudne. W wielu kobietach obserwujących męski striptiz rodzi się nieuświadomiony element zemsty, wynikający z odwrócenia ról. Oto ona, słaba płeć, w kulturze od wieków serwująca mężczyźnie siebie na tacy, może w końcu instrumentalnie potraktować ciało mężczyzny. Ona jest górą. Płaci i wymaga – przestrzega.

PIĘKNOŚĆ ZBRUKANA

– To naprawdę trudny zawód. Odciska głębokie piętno na psychice – tłumaczy Dawid Ozdoba, tancerz i założyciel prawdopodobnie pierwszej w kraju i największej grupy tancerzy erotycznych BadBoys Team Polish Chippendales. Razem z pisarką Anną Bogusławską-Grzeszczuk przygotowuje książkę „Wieczór panieński – cała prawda”, czyli opowiadanie chłopaka, który w zawodzie erotycznego tancerza szuka zrozumienia i prawdziwej miłości, inspirowane zapiskami i wspomnieniami. Książka jeszcze nie ukazała się w druku, ale już jest o niej głośno. Tabloidy plotkują, jakoby zawierała pikantne szczegóły pokazujące w złym świetle celebrytkę Edytę Herbuś, niegdyś partnerkę tancerza.

Ozdoba odcina się od plotek. Za to szczerze opowiada o trudnościach, z jakimi zmagają się erotyczni tancerze: – Mamy ogromny problem, bo nie potrafimy zaufać kobiecie. Podczas pokazów widzimy czasem zbyt dużo. Obserwujemy, jak paniom puszczają hamulce, jak działa presja koleżanek, alkohol. Dlatego większość z nas jest samotna, choć przecież wciąż otaczamy się pięknymi kobietami i pozornie mielibyśmy z czego wybierać. Do dziś gorzko wspomina jeden z wieczorów panieńskich: – Panna młoda była wybitną pięknością.

Do tego skromna i niepijąca. Poprosiła, żebym nie tańczył dla niej, tylko dla koleżanek, bo ona kocha swojego przyszłego męża, który jest jej pierwszym i jedynym seksualnym partnerem. Z miłości i szacunku do niego nie chce oglądać ani dotykać innego mężczyzny. Postawa godna naśladowania. Pomyślałem, że to prawdziwa miłość, o jaką dziś trudno. Niestety, późną nocą, gdy Ozdoba dawał w nocnym klubie kolejny pokaz tańca (zdarza się, że jednego wieczoru ma ich nawet siedem), spotkał tę dziewczynę z koleżankami na parkiecie. – Była pijana. Świrowała, składała mi seksualne propozycje. Ostrzegłem świadkową, żeby skończyła zabawę i zawiozła dziewczynę do domu, bo może dojść do jakiejś głupoty, po prostu włączył mi się moralniak. Nie posłuchała – wzdycha. Chwilę później znalazł pannę młodą na podłodze w toalecie. – Urwał jej się film. Leżała jak worek kartofli, półnaga, z bielizną opuszczoną do kostek. W drzwiach minąłem faceta, który prawdo podobnie ją wykorzystał i zostawił na podłodze jak szmatę. Obleśny burak bez zębów w wymiętej koszuli. Gdzie były jej przyjaciółki? No gdzie? – Ozdoba trzęsie się z oburzenia. Pomógł dziewczynie się ubrać, na rękach wyniósł do taksówki, odwiózł do domu. Przed blokiem, gdzie mieszkała, minęli jej przyszłego męża, przystojnego, o wzroście koszykarza i południowej urodzie. Właśnie szedł kupić przyszłej żonie świeże bułeczki na śniadanie. – Takie przykre przygody oczywiście nie są normą, ale się zdarzają. A potem trudno o nich zapomnieć. Dlatego profesjonalny tancerz musi czuć powiew odpowiedzialności za swoje klientki. Gdy hamulce puszczają, często tylko on może złapać kobietę za rękę, potrząsnąć, krzyknąć: „Hej, opamiętaj się, za tydzień bierzesz ślub!” – poucza tancerz.

STRAŻAK, POLICJANT, LEKARZ

On też myśli o przyszłości. Deklaruje wprawdzie, że grupa BadBoys będzie się prężnie rozwijać, rozpalać pragnienia i pobudzać zmysły kobiet, wciąż występując w Polsce i na świecie, jednak w zanadrzu ma inny pomysł na życie. Jest nie tylko tancerzem, ale też trenerem personalnym, masażystą i stylistą fryzur. Niedługo otworzy studio tatuaży. Trenuje też sztuki walki. – Wszystkim tym, którzy z tancerzy erotycznych się śmieją, nazywając nas pięknisiami, ciotami i narcystycznymi mięczakami, odpowiadam: „Miejcie jaja i stańcie na ringu z Hardkorowym Koksem” [czyli z Robertem Burneiką, litewskim kulturystą – red.] – apeluje. Ozdoba to zrobił, zmierzył się z osiłkiem w walce MMA.

– Pozory mylą. Często tancerze erotyczni mają drugą twarz, normalny zawód, świetne wykształcenie i wiele innych talentów – tłumaczy. W grupie BadBoys miał już strażaka i dwóch policjantów. Wszyscy oni się jednak wycofali po jednym kategorycznym ostrzeżeniu od przełożonych. Przez długie lata występował też lekarz ortopeda, za cichym przyzwoleniem ordynatora szpitala. Przestał, gdy rozpoczął pracę w prywatnej klinice medycyny estetycznej. Dlatego Ozdoby wcale nie dziwi polityczny ostracyzm, jaki dotknął Łukasza Jaroszewskiego. Choć decyzję polityków uważa za nieuczciwą i bezpodstawną, po prostu wie, że zawód erotycznego tancerza czasem ma swoją cenę. Królik jednak nie żałuje swojej przeszłości i nie ma zamiaru jej ukrywać. Czuje się skrzywdzony decyzją polityków, ale nie chce się poddać. Za cztery lata znów wystartuje w wyborach. Tym razem jako kandydat niezależny. – Wierzę, że ludzie mnie ocenią na podstawie kompetencji, a nie najmniej chlubnych wycinków z przeszłości – mówi i dodaje: – Nie miałem wyjścia. Tańcem zarabiałem na chleb. Striptizer to nie złodziej, nie ma się czego wstydzić.