Ile naprawdę kosztuje bieganie?

Ile naprawdę kosztuje bieganie?

Dodano:   /  Zmieniono: 
bieg fot. astrosystem/fotolia.pl
Od 10 lat Polska szaleje na punkcie biegania, ale prawdziwy boom tej dyscypliny sportu dopiero przed nami. Coraz mocniej czujemy to w naszych portfelach.

Gdy się rozmawia z biegaczami, większość z nich wcale nie uważa się za gadżeciarzy. Ale jednocześnie przyznają, że warto za płacić więcej za produkty dobrej jakości. Jak wynika z opublikowanego na początku roku przez redakcję „Polska Biega” raportu „Narodowy spis biegaczy 2014” (ankiety w ramach badania wy pełniło ponad 60 tys. osób!), co drugi polski biegacz ma tylko jedną parę butów. Ale już niemal dwie trzecie posiada w swojej szafie koszulkę techniczną, co trzeci biega z pulsometrem, co czwarty w skarpetach kompresyjnych.

Jerzego Skarżyńskiego bardzo rozwój tej oferty cieszy. – Dzięki wyborowi butów, specjalistycznych ubrań i elektroniki człowiek może biec i nie myśleć o tym, że koszulka lepi się od potu – podkreśla. – Nie trzeba szacować, ile kilometrów się pokonało w nowym terenie, bo zegarek z GPS-em to policzy. Dzięki pulsometrowi można z kolei kontrolować tętno, a kupując czołówkę, nie trzeba rezygnować z treningu po zmroku – wylicza. Sam korzysta z dobrodziejstw współczesnej techniki. Biegacze mają też do dyspozycji mnóstwo fachowych serwisów i stron poświęconych swojej pasji. Profesjonaliści w sklepach sportowych dobierają obuwie do indywidualnych predyspozycji, a centra medyczne mają w swoich ofertach atrakcyjne pakiety badań przeznaczone specjalnie dla biegaczy. 

"Jedyne, czego potrzebujemy, to dobre buty"

Bartosz Olszewski, autor bloga Warszawskibiegacz.pl, swoją przygodę z tym sportem zaczynał w dżinsach i zegarku analogowym ze wskazówkami. Doskonale wie, że tak można i dziś. Powiedzenie, że jogging to najtańszy sport, nie wzięło się zatem znikąd. – Tak naprawdę jedyne, czego potrzebujemy, to dobre buty. Ale rzeczywiście w ostatnich latach panuje odwrotny trend. Biegacze, zanim jeszcze poznają podstawy tego sportu, najczęściej na wylot znają cały rynek odzieży i gadżetów biegowych. Moim zdaniem nie ma w tym nic złego. Jeżeli naprawdę tego potrzebują, jeżeli ich to motywuje i sprawi, że będą aktywnie spędzać czas, to czemu nie? – mówi Olszewski.

"W butach od przyjaciela"

Krzysztof Stepajtis, który biega dopiero od kilku tygodni, też się do swojej nowej pasji dokładnie przygotował. Mieszka w Warszawie, ma 32 lata, pracuje jako menedżer projektów w agencji interaktywnej. Nim wyszedł na pierwszy trening, przeczytał kilka tekstów o bieganiu w serwisach poświęconych tej aktywności, rozmawiał ze znajomymi, którzy mają już spory staż sportowy. Nie szarżuje, a jego treningi to na razie marszobiegi. – Na razie z przewagą marszu – precyzuje. – Przy prawie 100 kg wagi obciążenie jest bardzo duże, dlatego metoda małych kroczków jest w moim wypadku idealna – mówi. Wiedział też, że szczególnie przy swojej wadze musi zadbać o dobrą amortyzację i wygodę. Na tym oszczędzać nie zamierzał. – Moje stawy mi kiedyś za to podziękują – ma nadzieję. Na pierwsze treningi chodził w butach wziętych od przyjaciela (u niego stały nieużywane), ale okazało się, że są o numer za duże. – Wziąłem więc żonę i pojechaliśmy sprawić mi coś mojego, od nowości własnego – mówi. W outlecie wydał dokładnie 340 zł – to koszt butów do biegania i sześciu par skarpet. Do tego kupił jeszcze za 30 zł opaskę na rękę, w której mieszczą się telefon i klucz. Ubrania? – Biegam w bawełnianych dresach, na razie nie mam większych potrzeb. Zobaczymy w przyszłości – mówi.

Więcej w najnowszym wydaniu "Wprost", który jest dostępny w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.


"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay