Czego nie nauczył nas Smoleńsk

Czego nie nauczył nas Smoleńsk

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wrak Tupolewa (fot. Serge Serebro, Vitebsk Popular News/Wikipedia) 
Lista grzechów głównych, która doprowadziła pięć lat temu do katastrofy pod Smoleńskiem, wciąż pozostaje aktualna. Zamiast realnej poprawy bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie, doszło do kosmetycznych zmian. Główne problemy zostały zamiecione pod dywan.

Organizacja lotów specjalnych i nadzór nad nimi – to pierwszy z grzechów zaniechania. To było główne wyzwanie po katastrofie. Doprowadzić ten bałagan do porządku. Zmienić dosłownie wszystko. Wprowadzić nowe, spójne przepisy i procedury. Przecież katastrofa rządowego samolotu obnażyła skrajną słabość państwa, które nie było w stanie zagwarantować bezpieczeństwa nawet prezydentowi oraz dowódcom wszystkich rodzajów polskiego wojska. Jak to wygląda pięć lat po 10 kwietnia 2010 r.? Bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie nadal jest wątpliwe, tak jakby nic się wcześniej nie zdarzyło. Zastosowane po katastrofie atrapy nadal funkcjonują zgodnie z niestarzejącą się w Polsce zasadą, że prowizorka trzyma się najdłużej.

NIE BĘDZIE WINNYCH, CZYLI BAŁAGAN W PROCEDURACH

Pięć lat od katastrofy nie wystarczyło też, żeby uporządkować procedury i przyjąć jednolity system zamawiania, organizowania i nadzorowania lotów. O potrzebie uchwalenia specjalnej ustawy, która porządkowałaby tę sferę, mówi się od dawna. Zamiast ustawy obowiązują rozproszone instrukcje. Po opublikowaniu rządowego raportu o przyczynach katastrofy Tu-154 zostały pozmieniane zgodnie z wytycznymi. Ale problem pozostał, a zmienione przepisy trafiły w zasadzie w próżnię. Najważniejsza z nich, instrukcja HEAD, dotyczy organizacji lotów specjalnych… w lotnictwie Sił Zbrojnych RP. Ale 36 Pułk został przecież zlikwidowany. Przepisy te odnoszą się więc co najwyżej do lotów wykonywanych wojskowymi śmigłowcami. Stosowano je też, gdy trzeba było polecieć w rejon niebezpieczny, zagrożony działaniami wojennymi. Tam lotnictwo cywilne nie lata. Praktyka była taka, że samolot cywilny dowoził pasażerów o specjalnym statusie do granicy rejonu zagrożonego. Dalej, na przykład do polskich baz w Afganistanie, loty wykonywały wojskowe samoloty transportowe typu Casa albo Hercules. Zdarzało się, że gdy nie było polskich samolotów, pomagać musieli sojusznicy.

Stan jest więc taki, że obecne przepisy są niewystarczające i niekompletne. Potrzebny jest akt prawny, który będzie zobowiązywał wszystkie instytucje uczestniczące w organizowaniu lotów specjalnych do stosowania instrukcji HEAD. – W tej chwili instrukcja HEAD nijak się ma do lotnictwa cywilnego – zgodnie oceniają eksperci. Rzecznik MON przyznaje, że tworząc zasady współpracy z LOT, uwzględniono ogólne wymagania zawarte w instrukcji HEAD, która ma zastosowanie tylko do realizacji lotu wojskowymi statkami powietrznymi.

CYWILNE REGUŁY

Nadzór nad lotami specjalnymi odbywa się według przepisów cywilnych. I według cywilnych reguł. Prowadzi to nierzadko do kuriozalnych sytuacji. Jeden z ministrów musiał na przykład przerwać podróż samolotem i zanocować w hotelu. Piloci nie mogli lecieć dalej. Zgodnie z przepisami skończył im się limit godzin w powietrzu i musieli odpocząć. A trzeba dodać, że piloci cywilni są bardzo asertywni w egzekwowaniu swoich praw i przestrzeganiu norm czasu pracy. Innym razem sam premier Tusk musiał przed czasem opuścić Radę Unii Europejskiej, by zdążyć na lotnisko na powrotny lot rejsowym samolotem do Warszawy. Sytuację, gdy prezydent czy premier muszą dostosowywać wykonywanie swoich obowiązków do rozkładu lotów rejsowych, trudno uznać za normalną. Przyjęta i konsekwentnie pielęgnowana zasada tymczasowości rodzi kolejny problem. To kwestia odpowiedzialności bezpośredniej. Do dziś za śmierć 96 osób nikt nie poniósł kary. Śledztwo prowadziły dwie prokuratury: cywilna i wojskowa. Śledztwo cywilne zostało prawomocnie umorzone w listopadzie zeszłego roku. Wojskowe trwa. Wnioski z tego postępowania są sprzeczne z ustaleniami cywilnymi. Choćby w sprawie odpowiedzialności za organizację lotu ówczesnego szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego. Biegli powołani przez prokuraturę wojskową uznali jednoznacznie, że naruszył on procedurę HEAD i powinien odpowiadać za to przed sądem, ale cywilnym.

Więcej na ten temat można przeczytać w tekście Cezarego Bielakowskiego w najnowszym wydaniu "Wprost", które jest dostępne w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay