Kaleta dla "Wprost": Panie Michnik, nie pouczaj młodych

Kaleta dla "Wprost": Panie Michnik, nie pouczaj młodych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sebastian Kaleta (fot. WOJCIECH KASZLEJ)
Wyniki I tury wyborów prezydenckich były szokiem dla większości komentatorów, politologów, być może samych wyborców. Ale przede wszystkim dla polskich elit. Dlatego od poniedziałku ruszyły one do ataku.
Ustami prof. Janusza Czapińskiego oraz Adama Michnika wskazano winnych: to młode pokolenie. Michnik „gówniarzom” Polski oddać nie chce, a Czapiński wysyła nas na zmywak do Wielkiej Brytanii. Dlaczego? Bo młodzi ośmielili się wypowiedzieć kartą wyborczą posłuszeństwo obecnej władzy i stojącym za nią elitom postokrągłostołowym.

Dobitnie widać, że elity te odkleiły się od rzeczywistości, nie rozumieją problemów młodego pokolenia, a upici propagandą sukcesu i 25-lecia wolności pokazują nam miejsce w szeregu. Wczorajsi demiurgowie opinii publicznej dla młodych są dziś tylko rozpamiętującymi swoje osiągnięcia przedstawicielami starszego od nas pokolenia, którzy nie mają recept na dzisiejsze problemy i wyzwania, a skupiają się na spijaniu śmietanki ze swojego sukcesu.

W literaturze oraz historii bardzo nośny zawsze był motyw konfliktu pokoleń. Przekonujemy się dziś w Polsce po raz kolejny, że historia jest nauczycielką życia i znane jej motywy wracają w kolejnych odsłonach. My, młodzi, pełni energii, pasji i chęci zmiany świata kontestujemy zastaną rzeczywistość, która stwarza nam bariery. Hamuje nasz rozwój. Po drugiej stronie stoją w przypadku dzisiejszej Polski elity, dla których najważniejsze jest pielęgnowanie historii swojego sukcesu i konsumowanie go. Bo transformacja przyniosła elitom ten sukces także w wymiarze ekonomicznym.

Wyzwolenie się z okowów komunizmu było wielkim dziełem, lecz dziś już historycznym. Młody człowiek nie naje się wolnością, nie zamieszka w niej, on jej potrzebuje po to, by się rozwijać. Wolnością dla niego nie są wszelkie bariery, przez które drogę do realizacji marzeń zastępuje droga do zapewnienia sobie podstawowych potrzeb. Jak bardzo to odklejenie elit postępuje, widać po dialogu młodego człowieka z urzędującym prezydentem Bronisławem Komorowskim.

Po zadaniu prostego pytania, jak w Warszawie przeżyć i myśleć o przyszłości, zarabiając dwa tysiące złotych, największy piewca sukcesu transformacji w Polsce odpowiada, że pracę trzeba znaleźć lepszą, a ponadto wziąć kredyt. Z tym że dla wielu lepsza praca jest, ale nie w Polsce, a kredyt przecież też trzeba spłacić. Kiedyś rozmawiałem z jednym z dziennikarzy o problemach młodego pokolenia. Powiedział mi, że jak rozpoczynał karierę na początku lat 90., świat stał przed młodymi ludźmi otworem.

Wystarczyło chcieć i ciężko pracować. Awans przychodził naturalnie. Dostrzegł problem młodych ludzi w tym, że dziś miejsca w korporacjach są niejako zablokowane przez jego pokolenie, które będzie aktywne zawodowo przez najbliższe 20 lat. Młodym dziś po prostu brakuje miejsca. A elity i władza nie dostrzegają, że to dla Polski poważny cywilizacyjny problem. Wolą zaklinać rzeczywistość, kreować młodzież na szkodliwych radykałów, a wręcz – jak prof. Czapiński – wypraszać ich z ojczyzny.

Problem polega na tym, że my chcemy w Polsce żyć i ją rozwijać. I nie będzie nam pan Michnik mówił, że Polski nie odda. W Polsce działają mechanizmy demokratyczne i przyjdzie czas, że młodzi sami wezmą Polskę w swoje ręce, by zmienić ją na lepsze.

„Wiecznie śpiewasz to samo! hymn starości piejesz...”, pisał Juliusz Słowacki w „Kordianie”. Wieczne kolorowanie rzeczywistości, upajanie się wolnością, z której miliony najbardziej energicznych nie mogą dziś w pełni korzystać, to przyczyna, dla której młodzi dziś chcą zmian. Tu, w Polsce. Nie na emigracji.