Chludziński dla "Wprost": NIK pisze na Berdyczów

Chludziński dla "Wprost": NIK pisze na Berdyczów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marcin Chludziński (fot. Wprost ) 
Jest w Polsce instytucja, która wie wcześniej i zazwyczaj się nie myli. Sygnalizuje wątki, które stają się aferami, a jeśli nie, to na pewno wskazuje na niedomagania i ryzyka funkcjonowania państwa. Jej kompetencje profetyczne wskazywałyby na wróżbitę Macieja czy inne telewizyjne medium.

Pozory mylą. Jest to instytucja publiczna – Najwyższa Izba Kontroli. Jest tylko jeden kłopot: NIK pisze na Berdyczów. Dlaczego? Bo ani instytucje, ani polityka państwa pod wpływem raportów się nie zmieniają. Nie dziwiłoby mnie to, gdyby chodziło o głos takiej instytucji, którą kieruję, czyli think tanku. I nawet z tej pozycji mam wrażenie, że w niektórych sytuacjach mamy zdecydowanie większą moc sprawczą.

Sztandarowym przykładem pisania na Berdyczów jest raport NIK o spółce Elewarr, czyli polskim banku zbożowym, posługując się terminologią rodem z serialu o Dyźmie. Pierwszy raport NIK sygnalizujący nieprawidłowości w 2011 r. przeszedł bez echa. Te same zarzuty podniesione przez posłów PiS w 2012 r. stały się aferą. Ale to nie koniec, raport NIK z czerwca 2015 r. powtórzył większość tez sprzed czterech lat i wskazał, że problemy nadużyć w spółce nie zostały rozwiązane. Czyli piszą na Berdyczów. Inna kwestia to sprawczość NIK w kontekście zmiany prawa. Izba może zgłosić wnioski zmian w ustawach i rozporządzeniach. Na 74 takie wnioski w 2014 r. tylko dwa w pełni zrealizowano.

W wyniku kontroli izby może się też zdarzyć, że będą składane wnioski do prokuratury. Ale takie postępowania są umarzane – młodych adeptów praktyki prokuratorskiej uczy się na zajęciach, jak skutecznie umorzyć postępowanie z wniosku NIK.

Do tej refleksji skłonił mnie widok sali sejmowej w trakcie sprawozdania z działalności NIK w 2014 r. Zero zainteresowania ani żywej duszy w ławach rządowych, pojedyncze osoby na sali. A z tych raportów można się dowiedzieć naprawdę wiele o tym, co w państwie polskim trzeba zmienić. NIK jest jednym z pierwszych miejsc, gdzie można znaleźć systemową refleksję. Smutne jest to, że absolutnie nie interesuje to nikogo z polskiego rządu.

Zgodnie z prostymi zasadami prakseologicznymi, taką instytucję należałoby zlikwidować. Kosztuje rocznie prawie 260 mln zł, jej działanie wpływa w sposób ograniczony na państwo. Nie realizuje swoich celów. Mimo że jestem zwolennikiem redukcji liczby instytucji państwowych, ale zdecydowanie silniejszych i sprawczych, to piszę to bez przekonania. Trzeba postąpić odwrotnie. NIK powinna być wzmocniona i wyposażona w nowe kompetencje. Powinna mieć swój pion prokuratorski, w którym rozumiejący rzeczywistość wyspecjalizowani prokuratorzy zajmą się ściganiem państwowego marnotrawstwa publicznych pieniędzy. Konieczne jest również nadanie izbie możliwości inicjatywy legislacyjnej. Inaczej będzie to głos wołającego na puszczy. Mocny, słyszalny, ale niezmieniający rzeczywistości.

Felieton ukaże się w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost, który będzie dostępny w formie e-wydania o godz. 20.00 w niedzielę na www.ewydanie.wprost.pl  i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku rano.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay