Festiwal Zalewajki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Upał męczy zwykłych ludzi, ale władza tropików się nie boi. Pan prezydent zaraz po zaprzysiężeniu gardząc klimatyzacją w pałacu i żmudnym pisaniem obiecanych ustaw, ruszył w Polskę. Pojawił się między innymi na Święcie Kaszy, pokazując tym samym, że przedkłada prosty lud nad europejskie i światowe salony, gdzie przecież mógłby jeść szparagi i foie gras

Duda rozumie, że Polakom musi wystarczyć niewyszukana żywność, bo ich kasa poszła na ośmiorniczki. Jeszcze lepiej rozumie to premier Kopacz, która – by zatrzeć złe wrażenie po biesiadach w Sowie – zaszczyciła Festiwal Zalewajki, a bohaterów afery taśmowej ukarała biorącymi dwójkami na listach wyborczych.

Kasza i zalewajka to prawdziwe superfoods w porównaniu z kiełbasą wyborczą, po której tylko męczy zgaga. Odbija się ta kiełbasa panu prezydentowi, dlatego jak gorący kartofel podrzuca ją rządowi. W kampanii wykonał kawał solidnej roboty – naobiecywał w 250 powiatach wcześniejszą emeryturę, przewalutowanie kredytów frankowych po korzystnym kursie, wyższą kwotę wolną od podatku, 500 zł na dziecko, i w ogóle podniesienie Polski z ruin. I dopiero – jako prezydent – Andrzej Duda zrozumiał, że bez rządu obietnic nie spełni.

Wciąż mnie rozczula ta święta naiwność polityków – nie słuchał, gdy eksperci tłumaczyli, że prezydent w naszym kraju sam nie przepchnie żadnej ustawy – może sobie co najwyżej pomachać wetem i posiedzieć pod żyrandolem. Ale wracając do obietnic i wsparcia rodzin z dziećmi. Premier Kopacz gorącego kartofla nie złapała. Ba… wykazała się zimnym okrucieństwem. Rząd nie będzie spełniał obietnic prezydenta. Kopacz zasugerowała nawet, że prezydent nie umie liczyć, ale jak zwoła Radę Gabinetową, to mu rząd pokaże wynalazek zwany kalkulatorem.

Zresztą czego się spodziewać po partii, która buczy, gdy prezydent mówi, że dzieci są głodne. I jeszcze potem pani Mucha wciska opinii publicznej, że to nie było buczenie, lecz pomruk niezadowolenia. Proponuję pobuczeć nad raportem NIK w tej sprawie – okazuje się, że nie wszystkim dzieciom w Polsce grozi otyłość, a mówi o tym nie polityczna konkurencja, lecz człowiek, który w rządzie Platformy był ministrem sprawiedliwości. Może łatwiej byłoby wprowadzić w szkołach darmowe obiady, podręczniki i wyprawki, nie byłoby wtedy ryzyka, że lekkomyślny rodzic wyda owe 500 zł na wzmacniające trunki?

Skrócenie wieku emerytalnego to kolejna wyborcza potrawa, którą trudno będzie prezydentowi upichcić bez wsparcia Sejmu. Nie pozostaje Andrzejowi Dudzie więc nic innego, jak tylko modlić się o zwycięstwo PiS.

Na kiełbasę wyborczą wielu dało się nabrać. Jeśli apetyt dopisuje nadal, to świetnie, bo przed nami jeszcze dwa miesiące kulinarnego festiwalu. Smacznego! �

* Dziennikarka Polsatu, gdzie m.in. prowadzi „Wydarzenia”

Więcej możesz przeczytać w 34/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.