Polak w Niemczech, czyli kto. Walka o status mniejszości narodowej to przepis na konflikt z Berlinem

Polak w Niemczech, czyli kto. Walka o status mniejszości narodowej to przepis na konflikt z Berlinem

Dodano:   /  Zmieniono: 
PolenMobil - akcja promocyjna nauki języka polskiego w jednym z liceów w Poczdamie (RALF HIRSCHBERGER/DPA/PAP/Zdjęcie ilustracyjne z tygodnika WPROST)
Nie ma prostego rozwiązania problemu niemieckiej Polonii. Walka o status mniejszości narodowej to prosty przepis na konflikt z Berlinem.
Niemało jest w Niemczech Polaków oburzających się na butę, arogancję i pobłażliwe traktowanie w niemieckich urzędach. Największy żal ma starsza część Polonii. Imigranci z ostatnich lat mają lepsze doświadczenia. Niemcy od dawna nie kojarzą już Polski z wozem drabiniastym i chudą szkapą, termin „polnische Wirtschaft” pojawił się w mediach po raz ostatni jakieś dziesięć lat temu, a pogardliwe określenie „Polacken” funkcjonuje w zasadzie w środowiskach neonazistowskich. Jest w tym sporo ukształtowanej katastrofą II wojny specyficznie niemieckiej poprawności politycznej, ale też coraz więcej autentycznego uznania dla sąsiadów. A także dla Polaków w Niemczech.

W Niemczech mieszka dzisiaj ok. 2 mln osób wywodzących się z Polski. Najliczniejsza grupa to tzw. późni wysiedleńcy (Spätaussiedler), którzy obywatelstwo otrzymali, powołując się na niemiecką przynależność państwową czy etniczną. Do Polonii trudno ich zaliczyć. Podwójne obywatelstwo posiada w Niemczech ok. 690 tys. Polaków. Mniej więcej tyle samo (a więc kilkadziesiąt tysięcy mniej niż w Wielkiej Brytanii) legitymuje się wyłącznie polskim paszportem. To w większości imigranci zarobkowi.

Lęk przed mniejszością

Niemiecka Polonia to jednak historycznie i politycznie przypadek wyjątkowy, zwłaszcza z perspektywy środowiska, z którego wywodzi się Andrzej Duda. Na spotkaniu z Polonią podczas sierpniowej wizyty w Berlinie prezydent sporo mówił o dumie z polskiej historii, o tym, że Polacy w Niemczech stoją na straży prawdy historycznej, dziękował za interwencję w sprawie kłamliwych przekazów o „polskich” obozach śmierci. Zapewnił, że rozmawiał w Berlinie o sprawach „mniejszości polskiej w Niemczech” i odpowiednie biuro w jego kancelarii zajmie się tą sprawą.

Czyżby miało to zwiastować powrót do starej polityki historycznej wobec Niemiec z czasów rządów PiS? Oznaczać by to mogło wsparcie dążeń części Polonii w Niemczech domagającej się przyznania jej statusu mniejszości narodowej. Takiego samego, jaki posiada licząca 150 tys. osób mniejszość niemiecka w Polsce z wielomilionowymi budżetowymi dotacjami, nie mówiąc o zapisach w ordynacji wyborczej ułatwiającej ulokowanie w Sejmie swych przedstawicieli. Tyle że o podobnych pomysłach w odniesieniu do Polaków w Niemczech Berlin nie chce słyszeć.

Działają tam cztery uznane w Niemczech mniejszości narodowe: Duńczyków, Fryzyjczyków, Serbołużyczan i Romów. Polacy posiadali taki status przed II wojną. Jednak istniejący od 1922 r. Związek Polaków w Niemczech został zlikwidowany na początku wojny. W lutym 1940 r. dekretem Goeringa skonfiskowano majątek związku – kilka banków, nieruchomości i niemałe aktywa związkowe. Dwa tysiące działaczy polonijnych znalazło się w rękach Gestapo, wielu nie przeżyło. Po wojnie ZPwN reaktywowano, związek otrzymał nawet symboliczne odszkodowanie na otarcie łez.

Skutki III Rzeszy

(...)

Więcej na ten temat w najnowszym numerze "Wprost", dostępnym w kioskach i salonach prasowych na terenie całej Polski od poniedziałku 28 września. Najnowsze wydanie można zakupić również w wersji do słuchania oraz na  AppleStoreGooglePlay. "Wprost" dostępny jest także w formie e-wydania.