Papież Franciszek w Krakowie. "Głaskania po głowie nie będzie. Raczej da nam prztyczka"

Papież Franciszek w Krakowie. "Głaskania po głowie nie będzie. Raczej da nam prztyczka"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(FOT.WENN/NEWSPIX.PL) Źródło:Newspix.pl
Jeśli ktoś myśli, że papież przyjedzie do Krakowa, żeby dopieścić polski Kościół, to się mocno zdziwi. Raczej da nam prztyczka, żebyśmy nie obrośli za bardzo w piórka – mówi Piotr Żyłka, najpopularniejszy polski bloger katolicki.

Marcin Dzierżanowski: Kiedy trzy lata temu papież ogłosił, że w 2016 r. Dni Młodzieży odbędą się w Krakowie, powiedziałeś, że to wielka szansa na duchowe odrodzenie polskiego Kościoła. Chyba coś nie wypaliło.

Piotr Żyłka: Poczekaj, jeszcze jest trochę czasu. Ale prawdą jest, że trochę te trzy lata przespaliśmy. Organizacyjnie pewnie wstydu nie będzie, Kościół, miasto i rząd robią, co mogą, i pewnie wszystkie techniczne sprawy będą dopięte na ostatni guzik. Ale jeśli chodzi o przygotowania duchowe, jest gorzej. Myślę, że można było zrobić dużo więcej. Problem polega na tym, że duchowych przygotowań nie da się zrobić na zasadzie realizacji zaleceń wysłanych z komitetu centralnego. To coś zdecydowanie trudniejszego niż robienie dobrego PR czy przygotowanie Błoni na spotkanie młodzieży z papieżem.

A może polska młodzież ma te Światowe Dni Młodzieży w nosie? Może to biskupom zależy, by Franciszek dowartościował polski Kościół, który po śmierci Jana Pawła II stracił na prestiżu?

Jeśli ktoś myśli, że papież przyjedzie, żeby nas dopieścić, to się bardzo mocno zdziwi. Zresztą są pierwsze sygnały, że głaskania po głowie nie będzie. Popatrz: biskupi wypisali mu całą listę miast do odwiedzenia. Wszystko wskazuje na to, że Franciszek skrócił ją do minimum. Tu więc w ogóle nie chodzi o dowartościowywanie Kościoła w Polsce.

Młodych ta pielgrzymka w ogóle interesuje? Niedawno byłem na mszy, podczas której niewielka parafia przyjmowała symbole Światowych Dni Młodzieży. Smutna uroczystość, odgórnie zorganizowana, przy prawie pustym kościele i małym zaangażowaniu młodych parafian.

Jeśli oczekujesz dziś w każdej parafii entuzjazmu, który pamiętasz z masowych imprez religijnych z lat 90., takich jak Lednica czy sylwestrowe spotkania Taize, na które jeździły dziesiątki tysięcy Polaków, to pewnie się zawiedziesz. Inna młodzież i inne czasy. Ale są też naprawdę dobre pomysły. Niedawno znajomy franciszkanin pytał mnie, czy znam w Krakowie jakieś lewicowe squaty, bo on chciałby dotrzeć do nich ze sztuką swojego teatru wędrownego „7 aniołów”. Tematem przewodnim performance’u jest ekologiczna encyklika „Laudato si’” – czyli dokument, który łączy świat wierzących i niewierzących, bo troska o Ziemię i środowisko leży w interesie wszystkich. To jest właśnie przykład docierania na peryferie Kościoła, o których często mówi Franciszek.

Mówisz, żeby jego wizyty w Krakowie nie traktować jako hołdu złożonego naszemu Kościołowi. Dlaczego zatem przyjeżdża właśnie do nas?

Bo ogłosił Rok Miłosierdzia. A to właśnie Kraków – głównie dzięki św. Faustynie i Janowi Pawłowi II – jest miejscem najbardziej identyfikowanym na świecie z kultem Miłosierdzia Bożego. Tymczasem ten papież od samego początku pontyfikatu odmienia słowo miłosierdzie przez wszystkie przypadki.

Mam wrażenie, że trochę inaczej to słowo rozumie. W polskim Kościele miłosierdzie to głównie odmawianie koronki. Dla Franciszka – troska o ubogich.

Dlatego Franciszek chce zmienić naszą optykę. Fajnie jest powtarzać słodkie cytaty z Jana Pawła i św. Faustyny. Trudniej przypomnieć trzeciego krakowskiego świętego – Alberta Chmielowskiego, który porzucił całkiem wygodne życie i zakładał noclegownie dla bezdomnych. Kiedy go pytali, po co karmi tych pijaków, odpowiadał, że ma jeden powód. Kiedy mają pełne żołądki, mniej im szkodzi wódka. Te słowa szokowały, ale na tym właśnie między innymi polega radykalizm miłosierdzia.

Cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który trafił do kiosków w poniedziałek, 28 grudnia 2015 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchaniaoraz na  AppleStore GooglePlay.