W Dolinie Krzemowej noszą polskie sukienki – wywiad z projektantką mody Kamilą Dmowską

W Dolinie Krzemowej noszą polskie sukienki – wywiad z projektantką mody Kamilą Dmowską

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kamila Dmowska (fot.Kasia Gumpert)
Kobiety w San Francisco, Nowym Jorku, Palo Alto, a nawet studentki na Columbia University noszą ubrania marki „Kamila Dmowska dresses”. Polska projektantka mody podbija amerykański rynek, oferując piękne, eleganckie, proste i świetne jakościowo ubrania, w cenach cztery razy niższych niż w standardowych butikach – wszystko dzięki alternatywnej formie biznesu.

Maria Kądzielska: Jak to się w ogóle zaczęło, że rozpoczęłaś rok temu linię sukienek pod swoim imieniem i nazwiskiem w USA? 

Kamila Dmowska: Rozpoczęłam linię luksusowych sukienek, sprzedawanych bezpośrednio do klienta przez ekskluzywny butik internetowy, ponieważ dostrzegłam niszę na taki biznes. Moja marka jest dostępna tylko w internecie. Nie można zakupić sukienek „Kamila Dmowska” w butikach przez co mam znacznie większą kontrolę nad doświadczeniem klientów i sprzedażą. Kiedy przyjechałam z Warszawy do San Francisco i zaczęłam sprzedawać moje sukienki do butików, okazało się, że jest zapotrzebowanie na to, co robię. Mam duże doświadczenie w merchandisingu i sprzedaży. Pracowałam wcześniej dla wielu luksusowych marek, zatem wiem, jak gromadzić informacje, by stworzyć profil klienta. Z moich obserwacji wynikało, że sprzedaliśmy bardzo dużo rzeczy, które były skrojone w prosty sposób. Nabywcami byli ludzie z Nowego Jorku, Palo Alto, ale również z Włoch. Wtedy zrodził się pomysł, by stworzyć kolekcję prostych sukienek, które będą dostępne jedynie przez internet, dzięki czemu będziemy mogli dotrzeć do szerszej grupy klientów.

Czemu zrezygnowałaś ze współpracy z butikami?

Aby zaistnieć, nawet w małych butikach, trzeba tworzyć ogromne kolekcie. Ja zaś nie chciałam szyć serii ubrań, które będą opowiadały historie, żeby na koniec butik tylko wybrał 5-7 sukienek. Każdy mój projekt jest oryginalny, a nie stanowi wariację tego samego modelu. Z tego powodu nasze klientki kupują kilka sukienek na raz. Sukienki zaś są wysokiej jakości i w przystępnych cenach. 

Udało Ci się nawiązać współpracę z krawcami ze słynnego Garment District w Nowym Jorku. Jak ona wygląda?

Wiele osób dostrzega, że nastąpiła rewalidacja w przemyśle modowym w Nowym Jorku. Projektanci się wzajemnie wspierają. Na początku byłam zdziwiona że, osoby sobie doradzają, polecając korzystne firmy produkcyjne, wbrew opinii, że w modzie panuje zawiść. Często sklepy z materiałami pomagają znaleźć produkcję. Ciężko jest jednak odnaleźć profesjonalnych krawców, bo oni są najczęściej oblegani przez największych projektantów. Zanim znalazłam moją własną produkcję i krawca szyjącego formy, wielokrotnie jeździłam do Nowego Jorku i pukałam do wielu drzwi. W końcu udało mi się odnaleźć mistrza w swoim fachu. Wszystkie moje sukienki są projektowane i produkowane w Garment District na Manhattanie w Nowym Jorku przez ten sam zespół, który pracował dla Calvina Kleina,  i z wieloma projektantami, którzy sprzedają swoje kolekcje do Barney's czy Bergdorf Goodman. 

Wcześniej zajmowałaś się projektowaniem? 

Uczęszczałam do Parsons School of Design w Nowym Jorku, gdzie uczyło się wielu znanych amerykańskich projektantów. W Polsce skończyłam szkołę projektowania MSKPU oraz międzynarodowy biznes na San Francisco State University. Mam również duże doświadczenie w sprzedaży produktów luksusowych w Polsce. Już będąc na studiach pracowałam, co ułatwiło mi później odnalezienie się na rynku pracy. Zajmowałam się visual merchandisingiem - jako stylista ubierałam gwiazdy. Również już na studiach tworzyłam własne linie ubrań, które zaczęłam sprzedawać. Po moim pokazie dyplomowym w Polsce wiedziałam, że chcę wrócić do USA, że tam mam znacznie większe szanse w tym biznesie. U nas w kraju projektanci dochodzą bardzo szybko do pewnego etapu, ale potem nie mają drogi dalszego rozwoju. Zamiast Nowego Jorku wybrałam San Francisco. Choć to miasto ma niewiele wspólnego z modą, to stanowi idealny ośrodek dla przedsiębiorców. Tutaj odnalazłam swoje miejsce. 

Jakie główne zamierzenie przyświeca twoim projektom? Co stanowi o wyjątkowości sukienek twojej marki? 

Przede wszystkim utrzymanie dobrej jakości. Zyskaliśmy zaufanie naszych klientek właśnie tym, że nasze sukienki są nie tylko ładne, dobrze się noszą, ale są również wytrzymałe. W ciągu roku funkcjonowania firmy „Kamila Dmowska dresses” zrobiliśmy kilkanaście trunk shows. Słyszałam podczas tych pokazów od kobiet, pracujących w prestiżowych firmach, że one się boją wyglądać zbyt ładnie w pracy, bo nie będą odbierane profesjonalnie. Chciałabym je zatem zainspirować, aby porzuciły ten stereotyp. Uważam, że dobrze wykształcone, profesjonalne bizneswoman powinny w siebie inwestować -mieć eleganckie, dobre jakościowo ubrania, które zapewnią im komfortowe doświadczenia na co dzień. To prosty mechanizm: w ładnej, wygodnej rzeczy czujemy się lepsi i pewniejsi siebie.

Czy utrzymujecie stały kontakt z klientkami? Czy chętnie wracają do waszego sklepu?

Mamy bardzo dobry kontakt z klientkami - wraca do nas 38%. Posiadamy klientki, które wracają nawet po siódmą sukienkę. Firma się szybko rozwija. Nasze ubrania przyciągają przede wszystkim ze względu na jakość. Panie czują się w nich komfortowo, a sukienki się nie gniotą. Wiele z naszych klientek pochodzi z Krzemowej Doliny. Chciałabym stworzyć kolekcje nie tylko dla nich, ale także dla dużej liczby kobiet na świecie. Ubrania, które będą mogły nosić nie tylko na wieczór ale także w ciągu dnia. Gdy projektuję nasze sukienki, to wciąż myślę, o osobie, która będzie je nosić, że jest to kobieta, która dużo podróżuje, nie ma czasu się przebrać, a jednocześnie chce ładnie i elegancko wyglądać oraz czuć się pewna siebie.

Która z sukienek dotychczas była waszym największym hitem?

Wielu klientkom przypadła do gustu biało-czarna sukienka “Slip Dress”, wykonana z jedwabiu. To jest bardzo uniwersalny model, który można założyć do szpilek, do sandałów, ze swetrem, czy z marynarką. Świetnie się nosi i bardzo ładnie uwypukla kobiecą sylwetkę. Mamy również białą sukienkę o nazwie „T-shirt Dress” – świetnie skrojoną rzecz, która można nosić z różnymi akcesoriami. Bardzo dobra do pracy na co dzień jest „Caroline dress” w wersji białej i czarnej. Nasze rzeczy można łatwo łączyć z rajstopami, apaszką, swetrem, dzięki temu nadają się do noszenia przez cały rok. 

Stawiacie na uniwersalność?

Gdy projektuję ubrania, wciąż zastanawiam się jak dziewczyna, które będzie je nosić może dostosowywać je do zmian pogody – z czym taki model będzie można połączyć. Nasze sukienki można założyć do pracy z marynarką, a potem wieczorem wyjść w niej na kolację. Zatem nasze klientki mają spokój w głowie i spokój w garderobie. Nie muszą się martwić, że jakieś wydarzenie je zaskoczy.

Z jakich materiałów są szyte twoje ubrania?

Korzystamy w dużej ilości z jedwabiów – jest on bardzo dobrej jakości, nie płowieje i nie ulega odbarwieniom po praniu, co jest częstym problemem z jedwabiem. Korzystamy też z wełny i bawełny. Nasze materiały pochodzą z Włoch, Francji i współpracuje również z ekskluzywnymi showroomami w Nowym Jorku. Z racji tego, że nie mamy lokalizacji fizycznej, to unikamy wszystkich kosztów związanych z pośrednikami i możemy zaoferować świetne jakościowo rzeczy w dobrej cenie. Mamy możliwość, aby w pełni skupić się na kliencie. Dzięki temu osiągamy sukces. W ciągu całego roku funkcjonowania sklepu mieliśmy jedynie dwa zwroty, kiedy przeciętna liczba zwrotów w online shopping wynosi 58%.

Jaki jest przedział wiekowy waszych klientek?

Mniej więcej od 25 do 35 roku życia – młode, pracujące kobiety, które dużo podróżują. Oczywiście zdarzają się również młodsze i starsze klientki. Wiele z nich pracuje w korporacjach, start-upach, mediach. Nasza rozmiarówka zaczyna się od XS a kończy na L, ale pracujemy właśnie nad modelem XL. Duża cześć naszych klientek pochodzi z San Francisco ale mamy także klientów z Europy i Azji. Wysyłamy oczywiście nasze sukienki również do Polski. Bardzo dużo Polek w Stanach kupuje nasze produkty. Mam nadzieję, że podczas następnego pobytu w kraju zrobimy kolejny trunk show.   

Twoja firma, przez to że ma w nazwie twoje polskie imię i nazwisko, musi być od razu przez Amerykanów kojarzona z Polską. Czy to odrywa jakąkolwiek rolę?     

Naturalnie to nazwisko brzmi w Stanach dość egzotycznie. Odnoszę jednak wrażenie, że Amerykanie traktują projektantów z Europy jako wielkich profesjonalistów, lubią zagraniczne marki. Moda europejska cieszy się dużą estymą. Przede wszystkim najbardziej doceniana jest twórczość, kreatywność i funkcjonalność. Za projektami kryją się często różne historie, które ludzie chcą poznać – dowiedzieć się, co zainspirowało danego twórcę. Amerykanie reagują na moje rzeczy bardzo dobrze. Często zadają wiele pytania, przykładowo, jak dane rzeczy są tworzone. Nie spotkałam się nigdy z dyskryminacją ze względu na polskie nazwisko.

Obecnie reklamujecie na stronie kolekcję: „Back to school”, przykładem jest prosta czarna sukienka z wykończeniem na dole. Czy ta kolekcja ma związek z waszą współpracą z Columbia University?

Studenci z Columbii zaprosili moją firmę do wzięcia udziału w tygodniu mody zorganizowanym na ich uczelni. Sami się do nas odezwali, co było dla mnie miłym zaskoczeniem, okazuje się bowiem, że docieramy również do młodszego klienta. Kolekcja „Back to school” jest skierowana nie tylko dla dziewczyn, które studiują ale także do tych, które pracują i czasem tęsknią za dobrze skrojonym uniformem. Sukienka z tej kolekcji: „T-shirt black dress” nie gniecie się i można ją prać w pralce, zatem jest łatwa w utrzymaniu. 

Jak wyglądał fashion week na Columbia University?

Wszystko było zorganizowane przed studentów. Większość projektantów płaci za pokaz mody minimum 50 tysięcy dolarów. W tym wypadku udział był bezpłatny, co stanowiło dla nas ogromną szansę. Duża cześć naszych klientek pochodzi ze szkół takich jak Columbia, Harvard, czy Princeton, więc dzięki tygodniowi mody na uczelni mieliśmy szanse wyjść właśnie do tych dziewczyn.    

Czy zaplanowana jest już przyszła kolekcja? Jak będzie wyglądała?

W ciągu następnego miesiąca chcemy dodać trzy nowe sukienki. Są dłuższe od poprzednich. Można je nosić przez cały tydzień. Zbierając informacje bezpośrednio od klientek, staraliśmy się dostosować te nowe projekty do uwag, które od nich otrzymywaliśmy. Większość projektantów nie posiada tej możliwości, ponieważ sklepy mają tak dużo projektantów, że nie są w stanie przekazać wszystkich uwag klientów do autorów projektów. Model butiku online i bezpośredni kontakt z klientem posiada zatem wiele dobrych stron. 

Jaka idea przyświeca twojej pracy jako projektantki?

Tworzę sklep z luksusowymi ubraniami w dobrej cenie, które można nosić na co dzień. Chcę, aby kobiety dobrze wyglądały w projektowanych przez nas rzeczach i dobrze się w nich czuły, aby mogły czerpać radość i wygodę z wysokiej jakości tych ubrań. Chciałabym, aby moje klientki dzięki tym sukienkom czuły się piękniejsze i pewniejsze siebie. Sama jestem jedną z klientek mojej firmy i takie oddziaływanie mają na mnie te ubrania. Moim celem jest stworzyć alternatywę dla sklepów takich jak Barney’s czy Bergdorf Goodman, gdzie wchodzisz i podziwiasz przepiękne rzeczy, ale one są w tak astronomicznych cenach, że stać na nie niewielką liczbę osób. Zresztą, czy jest sens wydawać 2000 dolarów na sukienkę? Staram się zaoferować w moim sklepie tę samą jakość, współpracuję z tymi samymi krawcami, co najbardziej luksusowe marki, ale przez to, że nie sprzedajemy produktów do domów towarowych, możemy zaoferować naszym klientkom znacznie lepszą cenę. 

Jak podsumujesz pierwszy rok działalności twojej firmy?

Pamiętam, jak studiowałam w Parsons i miałam marzenie, aby stworzyć swoją markę w Nowym Jorku. Marzenia się spełniają i warto dążyć do tego, czego się chce. Wiem, że pracą i determinacją, można wiele osiągnąć. Cieszę się, że w Polsce również pojawia się coraz więcej start-upów, że Polacy powoli zdają sobie sprawę, że samemu mogą sobie znaleźć pracę. Energię i czas, jaki ludzie wkładają w szukanie etatu, mogą włożyć w tworzenie własnego biznesu. Ja to właśnie zrobiłam. 

Galeria:
Sukienki Kamili Dmowskiej