Uwaga! TVN: Koniec z alkoholem na warszawskich bulwarach wiślanych? Pandemia pokazała, że można inaczej

Uwaga! TVN: Koniec z alkoholem na warszawskich bulwarach wiślanych? Pandemia pokazała, że można inaczej

Bulwary wiślane w Warszawie
Bulwary wiślane w WarszawieŹródło:X-news
Warszawskie bulwary wiślane w ciepłe dni przyciągają tłumy spacerowiczów i młodzieży, która nie zawsze zachowuje się odpowiednio. Czy wprowadzony na czas pandemii zakaz picia alkoholu sprawdza się? Czy, tak jak chce część mieszkańców będzie obowiązywać na stałe?

Bulwary wiślane przyciągają tysiące warszawiaków i turystów. W ich północnej części powstały restauracje, puby i galerie. Zachwyca miejska architektura i doskonale wpasowana zieleń.

– To wyjątkowe miejsce. Pierwsze takie w Warszawie, gdzie rzeczywiście można przyjść, posiedzieć, odpocząć i popatrzeć na rzekę. Teren jest ładnie zagospodarowany i widać, że miasto włożyło w to ogromne pieniądze. Są ścieżki rowerowe, miejsca do ćwiczeń, kawiarenki – zachwyca się prof. Jacek Wiśniewski, który od lat mieszka w okolicy bulwarów.

Alkohol na bulwarach

W 2018 roku warszawscy radni przyjęli uchwałę wprowadzającą odstępstwo od zakazu spożywania alkoholu, który obowiązuje w miejscach publicznych. Tym samym umożliwili picie alkoholu na całej długości bulwarów. To nie spodobało się części mieszkańców.

– To nieprzyjemny widok. Idzie sobie człowiek, podziwia zieleń i wodę, a co jakiś czas grupki młodych, niektórzy agresywni i nie daj Boże zwrócić im uwagę. Wokół butelki i puszki piwa. Jest problem. Człowiek idzie na spacer, czyli chce żeby było przyjemnie, a nie jest przyjemnie – mówi Anna Suliga.

– Część młodych osób przyjdzie, wypije dwa piwa i idą do domu, ale przychodzą też stali bywalcy, których można poznać po plastikowej torebeczce i flaszkach. Potem zaczynają się burdy, awantury, niekontrolowane zachowanie – dodaje prof. Wiśniewski.

Jan Piotrowski, pełnomocnik prezydenta Warszawy ds. Wisły wskazuje na pozytywne zmiany, które zachodzą w tym miejscu.

– Jeśli patrzymy z perspektywy poprzednich lat, sytuacja na bulwarach, na odcinku, który jest newralgiczny bardzo się zmieniła. Głównie z powodu pojawienia się posterunku straży miejskiej, wzmożonej liczby patroli i skoordynowanej współpracy z policją.

– Policja i karetki są tu cały czas. Awantury, bójki, narkotyki. Ludzie załatwiają potrzeby fizjologiczne tam, gdzie jest im wygodnie, palą ogniska. Na murkach wciągają narkotyki. Czy to jest piękne, czy tak to musi być? – pyta Bogusław Siennicki, prezes Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego, które ma siedzibę nad Wisłą.

– Zdarzały się przypadki zaczepiania zawodników, nasz bosman został uderzony tak, że miał rozcięty łuk brwiowy i musiał jechać do szpitala i zszywać. Zrobiły to 16-letnie wyrostki. To była rozwydrzona, mocno napita grupa – dodaje Siennicki.

Sytuację na bulwarach na pewien czas zmieniła pandemia. Na jej początku bulwary były zamknięte dla mieszkańców, teraz obowiązuje zakaz picia alkoholu poza lokalami. Alkohol, co prawda całkowicie nie zniknął, ale jak podkreśla policja jest tu znacznie mniej interwencji.

– Nie można spożywać alkoholu i bardzo się z tego powodu cieszymy. Żeby odpocząć, wyjść z rodziną nie jest potrzebny alkohol. Nie wszyscy to rozumieją, niestety odnosi się to głównie do osób młodych. Obserwujemy, że to głównie osoby młode przynoszą tam alkohol i spożywają w dużych ilościach – mówi Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Śródmieście.

„Żeby pili mniej i nie hałasowali”

Czy można zapanować nad młodzieżą na bulwarach bez ograniczania możliwości spożywania alkoholu?

– Myślę, że policja niejednokrotnie próbowała. Ale jeśli grupa liczy kilka tysięcy młodych ludzi, którzy piją, wejście do nich i próba perswazji, że może byście pili mniej i nie hałasowali… nie sądzę, żeby skończyła się powodzeniem. Nawet przy dużych siłach porządkowych – uważa Krzysztof Brzózka, prezes Mazowieckiego Związku Stowarzyszeń Abstynenckich.

– Miejsce jest atrakcyjne, w moim przekonaniu głównie, dlatego, że tutaj nie panują służby porządkowe, tylko nietrzeźwa młodzież – dodaje Brzózka.

Część mieszkańców zaskarżyła do sądu uchwałę podjętą dwa lata temu przez radnych.

– W naszej ocenie nie przysłużyła się dobrze funkcjonowaniu tej jednej z najatrakcyjniejszych części Warszawy. Dlatego, że siła i brutalność tych ludzi, którzy w sposób nieograniczony spożywają tam alkohol do nieprzytomności naraża na niebezpieczeństwo i zastrasza normalnych mieszkańców, którzy chcieliby w spokojny sposób korzystać z bulwarów. Przyjdzie mam nadzieję refleksja, że tę ustawę trzeba będzie skorygować. W inny sposób podejść do funkcjonowania bulwarów – mówi adwokat Michał Wawrykiewicz.

„Organizm nad którym pracujemy”

Część mieszkańców chce, żeby bulwary podzielić na strefy, te, w których można by pic alkohol i wolne od niego, przeznaczone jedynie do rekreacji.

– To by było najlepsze, żeby wyznaczyć, że od jednego mostu do drugiego teren jest wyłączony z picia alkoholu, awanturowania się i hałasowania. Mieszkają tutaj bardzo różni ludzie, są stare domy, gdzie mieszkają starzy ludzie i przez hałasy mają wciąż zakłócany spokój – mówi prof. Wiśniewski.

– Jest to żywy organizm, nad którym cały czas pracujemy. Myślę sobie, że to, co się teraz wydarzyło, jest dowodem na to, że warto to [zakaz spożywania alkoholu – red.] rozważyć i będziemy się nad tym zastanawiali – mówi Jan Piotrowski.

Czytaj też:
Alkohol w służbie zdrowia. Jak w czasie kwarantanny i izolacji pili lekarze?
Czytaj też:
Piwa rzemieślnicze zmniejszą problemy alkoholowe Polaków? Zaskakujące słowa szefa znanego browaru
Czytaj też:
Tym razem w alkomat nie miał siły dmuchnąć... rikszarz. Miał 3,8 promila

Źródło: X-news