W Warszawie rządzi policja. Barierkowy chaos trwa. Władze są bezradne

W Warszawie rządzi policja. Barierkowy chaos trwa. Władze są bezradne

Barierki w ścisłym centrum Warszawy
Barierki w ścisłym centrum WarszawyŹródło:WPROST.pl / Marcin Haber
Są uciążliwe, niebezpieczne i w wielu przypadkach zupełnie niepotrzebne. Miasto nie może nic zrobić, MSWiA odsyła do policji, a policja… mówi jedno, robi drugie. Barierkowy chaos w Warszawie trwa od miesięcy.

Metalowe barierki, które część z nas przed wybuchem pandemii kojarzyła raczej z koncertami i festiwalami muzycznymi, od miesięcy pełnią zupełnie inną rolę. Władza odgrodziła się nimi od obywateli – doszczętnie grodząc Sejm i Senat, a policja paraliżuje ruch pieszo-rowerowy twierdząc, że to element strategii zapewnienia bezpieczeństwa. Bezpieczeństwa przed obywatelami walczącymi o swoje podstawowe prawa.

Miasto jest bezradne

Szeregi tysięcy barierek, które spięte ze sobą tworzą swoiste barykady, przestały kojarzyć się z występem ulubionego artysty. Teraz starsi mieszkańcy Warszawy mogą je kojarzyć z dużo bardziej mrocznymi czasami, szczególnie te masowo rozstawione wzdłuż al. Jerozolimskich.

Policja od miesięcy zajmuje się nie tylko ochroną domu , Sejmu, czy siedziby , ale także systematycznym grodzeniem miasta. A miasto… jest bezradne. Nawet w obliczu licznych patologii, które utrudniają przemieszczanie się, a czasem stwarzają zagrożenie. Przypomnijmy, że od ostatniego protestu, który miał miejsce 8 marca (Dzień Kobiet), minął już przeszło tydzień.

„Barierki zostały ustawione przez policję. Miasto nie może ich ot tak usunąć. Wezwaliśmy policję, by to zrobiła” – dowiaduję się w Zarządzie Dróg Miejskich. W tej sprawie od miesięcy interweniuje też część warszawskich radnych. 11 marca do prezydenta w tej sprawie interpelację wystosował Marek Szolc z Wiosny.

„Okolice siedziby TVP, skrzyżowania al. Jerozolimskich z ul. Marszałkowską, czy Sejmu są zaśmiecone barierami, które utrudniają ruch pieszym i rowerzystom, a w skrajnych przypadkach – w ogóle blokują możliwość przejścia” – napisał radny w interpelacji do prezydenta Warszawy. Jednak miasto nie może zdemontować blokad, które postawiła policja. Pat trwa od miesięcy.

Policja: To element naszej taktyki

Chaos decyzyjny powinien kończyć się na . Czy tak jest? Nie odniosłem takiego wrażenia. Również w tej formacji panuje interesujący dwugłos. Jedno mówi się oficjalnie, czegoś zupełnie innego można się dowiedzieć od funkcjonariuszy.

– Celem naszego działania nie jest uciążliwość, ale zapewnienie bezpieczeństwa w trakcie realizowanych zabezpieczeń, których w ostatnim okresie jest bardzo dużo. Niestety nie są one rejestrowane, a osoby biorące w nich udział nierzadko dopuszczają się naruszeń prawa. Chociażby próby wtargnięcia na teren różnych obiektów – mówi nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji.

Barierki pod Sejmem

Przedstawiciel Komendy Stołecznej Policji zapewnia też, że barierki są kluczowym elementem taktyki i dużym przedsięwzięciem logistycznym. Sugeruje tym samym, że każdorazowe składanie opłotowania jest niemożliwe.

– Opłotowanie jest elementem naszej taktyki, pozwalającym na zapewnienie wspomnianego bezpieczeństwa. To duże przedsięwzięcie logistyczne, które wyklucza możliwość wystawienia płotów z minuty na minutę – dodaje nadkom. Sylwester Marczak. Ile to kosztuje i kto zajmuje się rozstawianiem barierek? Rzecznik wyjaśnia, że robią to pracownicy cywilni policji z Wydziału Inwestycji i Remontów. Robią to w ramach swoich obowiązków, więc ich praca wliczona jest w koszty stałe formacji – podkreśla także.

Jednak to tylko oficjalna informacja policji. Postanowiłem zapytać o barierki funkcjonariuszy, którzy patrolowali ścisłe centrum miasta. Dwóch policjantów otwarcie przyznało, że „barierki na razie zostają”. W którą wersję należy wierzyć? W wygładzony przekaz PR-owy rzecznika prasowego, czy wewnętrzne rozkazy, które trafiają bezpośrednio do funkcjonariuszy?

Dla niektórych to coś więcej, niż niewielka przeszkoda

Temat barierek jest niszowy, a ich uciążliwość znikoma? Bardzo łatwo wpaść w taką pułapkę patrząc z punktu widzenia osoby widzącej, która nie ma problemów z przemieszczaniem się.

Jednak nie wszyscy mają takie szczęście, że na świat mogą patrzeć tak, jak większość społeczeństwa. – Wszystko, co na ciągach komunikacyjnych jest niespodziewane, jest dla nas olbrzymią przeszkodą. Jeśli kiedyś normalnie daną drogą chodziliśmy, a teraz stoi tam na przykład barierka, to jest to dezorganizujące i frustrujące – mówi Małgorzata Pacholec, dyrektor Instytutu Tyflologicznego Polskiego Związku Niewidomych. Osoba, która zna Warszawę jako osoba widząca, tracąca wzrok i niewidoma. – Człowiek niewidomy wtedy zupełnie nie wie, co się stało i gdzie jest. Traci orientację – dodaje.

Szybko podkreślając jednak, że Warszawa na szczęście jest pełna życzliwych osób, które chętnie pomagają. Tego typu blokady na chodnikach, czy przystankach stanowią przeszkodę, która może również prowadzić do niebezpiecznych przypadków. – Podobnie jest np. z hulajnogami elektrycznymi pozostawionymi w losowych miejscach – wspomina dyrektor PZN.

– Rozumiem, że zdarzają się sytuacje nadzwyczajne, kiedy barierki są niezbędne. Jednak jeśli protest się kończy, to dobrze by było, gdyby takie obiekty zostały usunięte. Żeby nie były one dla nas przeszkodą już na stałe – mówi Małgorzata Pacholec. Co ciekawe, z rozmowy wynika, że osoby niewidome nie mają pojęcia o tym, że barierki nadal nie zostały usunięte.

Problem nie dotyczy jednak wyłącznie osób niewidomych, ale także słabowidzących. Tych, po których często nie widać, że mogą potrzebować pomocy, a dla których szara barierka na tle szarego chodnika, czy jezdni w tym samym kolorze, może być zwyczajnie niewidoczna. Co zrobić, aby ułatwić życie, chociaż tej części społeczeństwa? – Ostatnim kolorem, który widzi nawet umierająca siatkówka, jest żółty. Zadziała też wszystko, co jest kontrastowe, np. malowanie w pasy – mówi Małgorzata Pacholec.

Jednak osoby niewidome, czy słabowidzące są tylko częścią grupy, dla której wygrodzone części miasta są ogromną przeszkodą. Może to dotyczyć również osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, osób starszych, czy nawet rodziców z wózkami. Problem jest dużo większy, niż może się wstępnie wydawać. Może dotyczyć też każdego z nas, jeśli np. złamieny nogę, czy skręcimy kostkę.

Jest promyk nadziei?

Wygląda na to, że po licznych naciskach policja w końcu zareaguje. Nie ma jednak co liczyć na to, że barierki zupełnie znikną z warszawskich ulic. Nagłośnienie sprawy może jednak pomóc w wyeliminowaniu najbardziej kuriozalnych przypadków, jak np. odgrodzenia ruchliwych przystanków autobusowych w ścisłym centrum miasta.

– W związku z prośbami ze strony mieszkańców prowadzone są kontrole wskazanych miejsc celem rozważenia możliwości przesunięcia opłotowania – mówi rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.

W tym zdaniu chyba najważniejsze jest słowo „przesunięcia”. Nie zapowiada się więc na to, żeby sytuacja miała wrócić do normy. Warszawa stała się miastem, w którym nie rządzi prezydent, nie radzi sobie Rada, drogami nie zarządza Zarząd Dróg i którego głównym architektem został Komendant Stołeczny Policji.

Czytaj też:
Ulice „Gwałtów” i „Prześladowań”. Happening przed gmachem policji