Dramatyczna sytuacja na Torwarze. Emilewicz pojechała na inspekcję. „Jest mnóstwo jedzenia. Ludzie z miasta wciąż dostarczają zaopatrzenie”

Dramatyczna sytuacja na Torwarze. Emilewicz pojechała na inspekcję. „Jest mnóstwo jedzenia. Ludzie z miasta wciąż dostarczają zaopatrzenie”

Jadwiga Emilewicz
Jadwiga Emilewicz Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski/Fotonews
Wolontariusze z punktu recepcyjnego na Torwarze wystosowali dramatyczny apel o pomoc. Według nich sytuacja na miejscu jest coraz trudniejsza, a wojewoda nie pomaga. „Wróciłam z Torwaru. To dobrze zorganizowane miejsce” – twierdzi z kolei była wicepremier Jadwiga Emilewicz.

Punkt recepcyjny w hali Torwar przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie uruchomił tydzień temu wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Przygotowano w nim 500 miejsc dla uchodźców. Według wolontariuszy na miejscu panuje chaos – brakuje pieniędzy, żywności, środków higienicznych, nie są przestrzegane zasady sanitarne, pojawiły się już pierwsze przypadki COVID-19.

Dramatyczna sytuacja na Torwarze. Wolontariusze alarmują

– Nie dostaliśmy nawet złotówki, wszystko pozyskujemy z darów, to wszystko jest wyproszone, a i tak wielu rzeczy nam brakuje. Nie dostaliśmy od wojewody maseczek ani środków do dezynfekcji. Sama pisałam do firmy, która takie płyny produkuje. Dostaliśmy je, ale wcześniej tego nie było, dlatego covid na Torwarze się szerzy – mówiła w wywiadzie dla „Wprost” Joanna Niewczas, koordynatorka wolontariuszy. Kobieta domaga się od władz wojewódzkich między innymi zorganizowania firmy cateringowej, która mogłaby przywozić posiłki na Torwar i zaznacza, że w przeciwnym razie wolontariusze zrezygnują z pracy, bo nie mogą sami brać odpowiedzialności za życie i zdrowie Ukraińców. – Wojewoda dał nam policję, wojsko i medyków, ale całą pracę operacyjną koordynujemy my, łącznie z wydawaniem żywności, co jest w ogóle nieakceptowalne, bo wydają ją harcerze, dzieci, którzy nie mają książeczek Sanepidu. Wydają ją bez rękawiczek, maseczek, nie wiedzą, jak ją przechowywać. Kanapki trafiają do kosza, bo mamy za mało lodówek… Tam zaraz będzie taka salmonella, taka epidemia… – mówi. Według Niewczas wolontariusze sami z własnych środków kupują też leki potrzebne uchodźcom.

Emilewicz pojechała na Torwar. „To dobrze zorganizowane miejsce”

Sytuacji w puncie recepcyjnym postanowiła przyjrzeć się posłanka PiS i była wicepremier . Swoimi wrażeniami podzieliła się na Twitterze. Okazuje się, że jej ocena sytuacji jest zupełnie inna niż pracujących na miejscu wolontariuszy. „Wróciłam z Torwaru. To dobrze zorganizowane miejsce” – napisała w środę wieczorem. „Jest mnóstwo jedzenia. Ciepłego i suchego prowiantu. Ludzie z miasta wciąż dostarczają zaopatrzenie. Terytorialsi pilnują porządku, wolontariusze panują nad punktem przyjęć, strefą gastro. W bawialniach szaleją dzieciaki” – relacjonowała posłanka.

twitter

Internauci zarzucają posłance kłamstwa i powielanie propagandy

Pod jej wpisem pojawiło się wiele krytycznych komentarzy. Internauci przypominali byłej wicepremier wpisy wolontariuszy, zarzucali, że kłamie i powiela partyjny przekaz. „Jak pani nie wstyd? Tu nie chodzi o waszą propagandę, tylko życie ludzi, którzy uciekają przed wojną. Trzeba być hieną, by zamiast pomóc, udawać, że jest dobrze. Obrzydliwe. To przebija pani wypowiedź o zysku z coronawirusa. A na Torwarze jest tragicznie” – napisała jedna z użytkowniczek Twittera. W odpowiedzi Emilewicz odparła, że „właśnie pod wpływem tych wpisów” pojechała na Torwar. „Proszę mi wierzyć – o 22:30 były tam ciepłe posiłki, w magazynach nie brakuje jedzenia. Wolontariusze i WOT są na miejscu. Od dziś dodatkowo namiot z wyżywieniem przed Torwarem zapewni BGK” – oświadczyła.

Czytaj też:
Chaos na Dworcu Centralnym? Wojewoda Radziwiłł: Ocena jest niesprawiedliwa