Ukraińcy i Białorusini przepędzeni z warszawskiego boiska. Policja już działa

Ukraińcy i Białorusini przepędzeni z warszawskiego boiska. Policja już działa

W środę 31 sierpnia na warszawskim Grochowie doszło do przykrego incydentu na tle narodowościowym. Po nagłośnieniu sprawy przez media i zgłoszeniu jej na policję, na komisariat trafił pierwszy z grupy ksenofobów.

Na jednym z boisk warszawskiego Grochowa grupa znajomych z Polski, Ukrainy i Białorusi co tydzień spotyka się na wspólnym meczu w piłkę nożną. Tym razem jednak ich rozgrywkę zakłóciły agresywne osoby, które groźbami i wulgarnymi okrzykami przegoniły mężczyzn z orlika.

Nagranie z tego zdarzenia obiegło już polskie media społecznościowe. Widać na nim, że jeden z agresorów ma na dłoniach rękawice do MMA, a w szczęce ochraniacz na zęby. Również pozostali członkowie grupy w jasny sposób dają do zrozumienia, że są gotowi do przemocy.

– Nie widzimy tu was, jasne? Wyp******** – powtarzał agresywny lider grupy. Białorusin po bezskutecznych próbach rozmowy z ksenofobem zapytał, czy może siedzieć chociaż na ławce przy boisku. – Nie, nie możesz tu siedzieć. Dlatego, że nie, bo to jest polska ławka. Ukraińskich nie ma – usłyszał w odpowiedzi. – Jesteście w Polsce. Macie robić to, co my chcemy, nie odwrotnie. Się nauczcie tego – dodawał chuligan.

Ksenofobia na Grochowie. Policja zatrzymała już jedną osobę

Sprawę w piątek 2 września zgłosił na policję Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Jeszcze tego samego dnia Komenda Stołeczna Policji przekazała na Twitterze, że dokonano już pierwszego zatrzymania. „Przed 14:00 otrzymaliśmy zgłoszenie dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa na tle narodowościowym” – pisali policjanci. „Czynności trwają” – dodawali w komunikacie.

Warto wiedzieć, że w naszym kraju za groźby na tle ksenofobicznym oraz znieważanie osób z powodu ich narodowości grozi kara do pięciu lat bezwzględnego pozbawienia wolności.

facebook


Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport


Czytaj też:
Policjant kazał Ukraińcowi „wyp********” do swojego kraju. Rzecznik KGP przewiduje surową karę