Rosjanie upokorzeni w Biełgorodzie. Proukraińskie jednostki: To nie koniec operacji

Rosjanie upokorzeni w Biełgorodzie. Proukraińskie jednostki: To nie koniec operacji

Członkowie „Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego” i „Legionu Wolności Rosji” na spotkaniu z mediami niedaleko granicy ukraińsko-rosyjskiej, w rejonie Charkowa
Członkowie „Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego” i „Legionu Wolności Rosji” na spotkaniu z mediami niedaleko granicy ukraińsko-rosyjskiej, w rejonie Charkowa Źródło: PAP/EPA / SERGEY KOZLOV
Choć w środę szef rosyjskiego MON informował o wyparciu sił atakujących obwód biełgorodzki i znacznych stratach po ich stronie, Rosyjski Korpus Ochotniczy chwalił się sukcesami na konferencji prasowej w okolicach Charkowa. Jego członkowie przekazali, że „operacja się nie skończyła”.

W poniedziałek 22 maja Rosyjski Korpus Ochotniczy oraz Legion Wolność Rosji – czyli złożone z Rosjan jednostki wojskowe, które walczą po stronie Ukrainy – zaatakowały wchodzący w skład Federacji Rosyjskiej obwód biełgorodzki graniczący z Ukrainą. Celami ataków stały się m.in. budynki Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji oraz departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

W środę Rosyjski Ochotniczy Korpus zorganizował konferencję prasową. Poinformował, że jego siłom udało się przedostać do Rosji na odległość 40 km, a ich operacja jeszcze się nie skończyła. „Czy można jeszcze bardziej upokorzyć Rosję?” – pytała retorycznie ekspertka Maria Awdiejewa. Także w środę szef rosyjskiego MON Siergiej Szojgu po długim milczeniu oświadczył, że siły atakujące miasto zostały wyparte i są ścigane za granicą.

Założyciel Korpusu Ochotniczego Denis Kapustin powiedział dziennikarzom: „Każde przekroczenie rosyjskiej granicy państwowej i udany powrót można zdecydowanie nazwać sukcesem”. Dodał, ze operacja jest w toku, ma kilka faz, a pierwsza zakończyła się sukcesem. Konferencja odbyła się na tle transportera opancerzonego, który według członków korpusu był trofeum z najazdu, a jego zdobycie nie wymagało pomocy ukraińskiego wojska.

Przywódca Legionu Wolności Rosji relacjonował też, że jednostki nie napotkały oporu po przekroczeniu granicy. Twierdził, że członkowie Federalnej Służby Bezpieczeństwa, straży granicznej i policji uciekli.

twittertwitter

Co dzieje się w Biełgorodzie?

Na wieść o akcji dywersyjnej w graniczącym z Ukrainą obwodzie wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa wpadł w szał. – Te szumowiny należy wytępić jak szczury, nawet nie brać ich do niewoli – mówił Dmitrij Miedwiediew.

Walczący po stronie Ukrainy Rosjanie wyjaśnili, że ich celem w obwodzie biełgorodzkim było utworzenie „strefy „strefy zdemilitaryzowanej” w graniczącej z Ukrainą części Rosji, a w dalszej perspektywie „wyzwolenie całej Rosji spod dyktatury Putina i położenie kresu zbrodniczej wojnie”.

Amerykański dziennik „The New York Times” podał, że ukraińskie wojsko nie brało udziału w operacjach w obwodzie biełgorodzkim. Na terytorium Rosji nie wkroczył żaden Ukrainiec. Żołnierze ukraińskich sił zbrojnych mieli jedynie osłaniać granicę państwa na wypadek rosyjskiego kontrataku. Jednostki biorące udział w akcji poniosły straty, ale nie na tyle, aby wpłynęło to na ich zdolność bojową.

Czytaj też:
Rosyjski minister obrony groził po atakach w obwodzie Biełgorodzkim. „Do wyeliminowania”
Czytaj też:
Rosjanie walczą przeciwko reżimowi Władimira Putina. Ujawniono szczegóły akcji