Kulisy pracy sztabów wyborczych

Kulisy pracy sztabów wyborczych

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. Czarek Sokołowski/AP/EAST NEWS, Jacek Domiński/Reporter)
Kilka dni przed drugą turą wyborów prezydenckich możliwe jest wszystko. O wyniku może przesądzić najmniejszy błąd.

Prezydent na wynik pierwszej tury zareagował wściekłością – oświadczył szef jego sztabu Robert Tyszkiewicz w radiu RMF. Wśród współpracowników Bronisława Komorowskiego już od kilkunastu godzin huczało, że to on powinien dać głowę za porażkę. – Wydawało się pozamiatane, ale Tyszkiewicz sam się do dymisji nie palił, a Bronek się w końcu zlitował – przyznaje jeden z nich. Kampania faktycznie była zła, od początku zdominował ją właśnie konflikt między Pałacem i partyjnym sztabem PO. Nie wiadomo było, do kogo należą ostateczne decyzje i kto ma zarządzać kolejnymi kryzysami. Efekt? Narastający chaos. Żadna ze stron nie przeczuwała jednak nadchodzącej katastrofy, a reelekcja miała być czystą formalnością. Porażka w pierwszej turze wywołała szok. Współpracownicy prezydenta wciąż nie mogą pojąć, jak mogło do tego dojść. A właśnie od odpowiedzi na to pytanie może zależeć wynik drugiej tury wyborów.

Jeden z ministrów widzi to tak: – Okazało się, że Komorowski i jego otoczenie w Pałacu żyli w takiej wirtualnej chmurze. Wszystko szło gładko, było bardzo dobrze, sondaże przez lata pokazywały rekordowe poparcie. Bronek słyszał więc od współpracowników: jest super, tylko tak dalej, i sam się w tym utwierdzał. Kampania wydawała się właściwie niepotrzebna. – I co teraz? – Chmura prysła, przyszło otrzeźwienie. Żarty się skończyły. O tę „chmurę” pytam kilka dni później współpracownika Komorowskiego. Kątem oka spogląda w telewizor, gdzie lecą obrazki Dudy na wiecu. Chwilę się zastanawia: – Jeśli chmura, to przecież wszyscy w niej byli. Czy pani się spodziewała kilka miesięcy temu, że Komorowski nie wygra pierwszej tury wyborów? – Nie. – No właśnie. A dzisiaj już wszyscy są mądrzy. – To dlaczego przegrał?

– Bo udało im się nasze atuty zamienić w wady. Odwrócili do góry nogami zalety Komorowskiego, które były tak cenione przez lata prezydentury: spokój, stabilność, doświadczenie.

(...)

Jeden z ważnych polityków PiS obawia się pompowania Andrzeja Dudy. – Jeszcze kilka tygodni temu druga tura i wysoki wynik byłyby odebrane jako wielki sukces. A dziś oczekiwania poszybowały i jak nie wygra w drugiej, to będzie to postrzegane jako porażka. Wyborcza niedziela na Nowogrodzkiej przebiegała pod znakiem niedowierzania. Przy winie i szampanie kandydat w gronie najbliższych współpracowników: Beaty Szydło, Adama Kwiatkowskiego, Joachima Brudzińskiego, naradzał się w salce na Nowogrodzkiej jeszcze wiele godzin po ogłoszeniu wyników. Po uroczystościach rocznicowych na Krakowskim Przedmieściu przyjechał do nich prezes PiS Jarosław Kaczyński. – Andrzeju, gratuluję świetnego wyniku – mówił z uznaniem. – Możemy to naprawdę wygrać, trzeba brać się do pracy – motywował pozostałych.

Prezes zarządził nadzwyczajną mobilizację w terenie, ale i zrzutkę. PiS dorzuciło na kampanię ok. 2,5 mln zł z partyjnej kasy. Do tego muszą się dołożyć działacze: jak podała „Gazeta Wyborcza” – każdy poseł ma wpłacić przynajmniej tysiąc złotych, a europoseł – tysiąc euro. – Nie myślcie, że centralna kampania wszystko załatwi, trzeba pracować wszędzie, w całej Polsce – oświadczył pełnomocnikom na spotkaniu na Nowogrodzkiej Kaczyński.

Cały artykuł dostępny jest w 20/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.