Michaś wygrał drugie życie
Artykuł sponsorowany

Michaś wygrał drugie życie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rączka dziecka
Rączka dzieckaŹródło:Fotolia / Anna Ritter
Michaś miał nie żyć. Uderzył swoją malutką główką w drzewo z tak potężną siłą, że lekarze przygotowywali jego mamę na najgorsze. Pani Natalia modliła się o cud nad szpitalnym łóżkiem, w którym leżał jej półroczny synek pogrążony w śpiączce. I cud się wydarzył. Dziś Michaś rośnie i robi postępy w rozwoju.

– To były straszne dni, najdłuższe i najgorsze w moim życiu. Pełne niepewności. Nic nie było wiadomo. Czy się wybudzi, czy będzie sam oddychał... – wspomina chwile po wypadku pani Natalia z Chełmży pod Toruniem. Płakała, gdy chłopiec otworzył wreszcie oczka.

Ale to był dopiero początek długiej drogi do pełni zdrowia, która jeszcze się nie skończyła. Otoczony matczyną opieką Michaś odzyskuje sprawność dzięki specjalnemu programowi rehabilitacyjnemu dla ofiar wypadków drogowych, który finansuje firma ubezpieczeniowa LINK4.

Dzielna położna

– Ten ponury listopadowy dzień dwa lata temu nie był szczęśliwy dla rodziny pani Natalii. Jej mama właśnie dowiedziała się, że ma złośliwy nowotwór. Ze szpitala w Bydgoszczy, gdzie usłyszała druzgocącą wiadomość, wracali razem: przypięty w foteliku Michaś, jego babcia, a za kierownicą – mama.

Wąska droga wiła się między drzewami. Nagle przed oczami pani Natalii wyrósł potężny TIR. Pędził z naprzeciwka lewą stroną, wprost na jej auto. – Dzieliło nas jakieś 20 metrów. A ja w głowie miałam jedną myśl: albo odbiję w bok, albo zderzymy się czołowo. Musiałam ratować rodzinę. Skręciłam kierownicę. Straciłam panowanie nad samochodem, wpadliśmy w poślizg. Liczyłam, że uda mi się skierować auto na pole, ale uderzyłam w drzewo – wspomina tragiczny moment. O to drzewo uderzył główką Michaś, gdy z potworną siłą wypadł z fotelika.

Los bywa przewrotny. Pierwszą osobą, która akurat przejeżdżała i rzuciła się na pomoc ofiarom wypadku, była położna. Ta sama, która raptem pół roku wcześniej pomagała przyjść Michasiowi na świat. Zaczęła reanimować niemowlę. Skutecznie. Chłopcu wrócił oddech. Położna po raz drugi przywołała go do życia. Dopiero później okazało się, że to dopiero początek mozolnej drogi do pełni zdrowia.

Cud wybudzenia

Michaś oddychał, ale był w bardzo ciężkim stanie. Jego maleńką główkę strzaskało uderzenie o drzewo. Lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną. Aż na dwa tygodnie. Słabiutki oddech chłopca podtrzymywał respirator. Szanse, że dziecko przeżyje, były znikome. Mama, lżej ranna w wypadku, wypłakiwała nad nim oczy. – Najgorsza była niepewność i ciągłe czekanie – opowiada.

Pierwszą próbę wybudzenia chłopczyka ze śpiączki lekarze podjęli dopiero po dwóch tygodniach. Bez powodzenia. Postanowili odczekać jeszcze parę dni, choć rokowania były marne. Zrozpaczona pani Natalia próbowała oswajać się z myślą, że jej synek nigdy nie stanie na nóżkach. Udała się dopiero druga próba. Michaś otworzył oczka. Jego mama płakała tym razem ze szczęścia.

Konieczna rehabilitacja

Ale na wybudzeniu radość się kończyła. Chłopiec, który przed wypadkiem zaczynał raczkować, stracił władzę w rączkach i nóżkach. – Już nie próbował siadać, przelewał mi się przez ręce – opisuje pani Natalia. Nie widział. Mimo że miał zdrowe oczka, uderzenie w głowę spowodowało, że mózg dziecka przestał odbierać bodźce wzrokowe.

Nadzieję dawała jeszcze rehabilitacja – ćwiczenia dla pobudzenia wzroku i wzmocnienia mięśni. Ale los nawet maleńkich pacjentów w polskich szpitalach jest tragiczny. Z Narodowego Funduszu Zdrowia przysługiwał chłopcu zaledwie kwadrans rehabilitacji w miesiącu. – W sumie państwowa służba zdrowia zapewniła mojemu Michasiowi 10 takich piętnastominutowych seansów. Dużo za mało. I zdecydowanie za rzadko – mówi mama chłopca. Była bliska załamania.

Wsparcie z ubezpieczenia

Nadzieja odżyła po kilku miesiącach. Znalazła się profesjonalna opieka. – Z końcem kwietnia 2015 roku Michaś został zakwalifikowany do rehabilitacji finansowej przez LINK4 – opowiada pani Natalia. Firma, w której miał wykupioną polisę OC sprawca wypadku, stanęła na wysokości zadania.

– W specjalistycznym ośrodku Michaś dostał trzy spotkania z rehabilitantem w ciągu tygodnia, każde po godzinie. W porównaniu z NFZ to niebo a ziemia – uśmiecha się pani Natalia. – Na początku wytrzymywał tylko kwadrans ćwiczeń, potem już pół godziny, aż w końcu pełną godzinę spędzał na rehabilitacji – wspomina.

Ale ćwiczenia mięśni to jedno. Trzeba jeszcze zadbać o oczka. – Dzięki LINK4 pojechaliśmy na dwa turnusy rehabilitacyjne do Krakowa, każdy po trzy tygodnie – mówi mama chłopczyka. – A w końcu stycznia tego roku LINK4 znalazł dla nas zajęcia z rehabilitacji wzroku w Bydgoszczy, czyli znacznie bliżej naszego domu w Chełmży. Jeździliśmy tam trzy razy w tygodniu, a od września jeszcze częściej, bo aż cztery razy w tygodniu – cieszy się mama chłopca.

Są postępy!

Pani Natalia ma błysk w oczach, kiedy opowiada, jak duże postępy robi jej synek: – Na samym początku ćwiczeń źrenice Michasia nie reagowały w ogóle, a teraz reagują jak u zdrowego dziecka – mówi. To jeszcze nie znaczy, że dobrze widzi. Ale skuteczna rehabilitacja pozwala z większą nadzieją myśleć o przyszłości.

Jeszcze lepiej jest ze sprawnością ruchową. Michaś samodzielnie je, znów raczkuje i zaczyna rozumieć, co się do niego mówi. Małe rzeczy? Dla Michasia i jego mamy – olbrzymie. Chłopiec z powodu ciężkiego urazu główki jest opóźniony w rozwoju w stosunku do rówieśników o 1,5 roku. – Ale ma dopiero 2,5 roczku. Nadrobi – nie ma wątpliwości jego mama. – Tylko potrzeba ćwiczeń. Bo jego stan zależy od intensywnej rehabilitacji i wytężonej pracy – tłumaczy pani Natalia.

Mały bohater

Najważniejsze, że Michaś chce walczyć o swoje zdrowie. – Jego wola walki jest ogromna. Ma więcej siły, by ćwiczyć, niż dorosły. Jakby się zawziął, że odzyska jak najwięcej z tego, co stracił w chwili wypadku – opowiada z podziwem mama chłopczyka.

Michaś cieszy się na każde zajęcia. W ramach programu rehabilitacyjnego LINK4 jest pod stałą opieką neurologopedy, który uczy go mówić, rehabilitanta ruchu i wzroku, psychologa oraz tylfopedagoda, czyli specjalisty, który uczy chłopca orientacji w przestrzeni. Ta armia fachowców zajmuje się Michasiem w tygodniu, a weekendy dzielnie rehabilituje go mama.

– Szkoda tracić soboty i niedziele. W wolne dni sama z nim ćwiczę. Szczególnie oczka. Wieczorem bawimy się latarką. To stymuluje nerwy wzrokowe do działania. Proste, ale działa. Naprawdę! – przekonuje pani Natalia.

Uda się!

W tej ciężkiej doli pani Natalia ma wsparcie rodziców i rodzeństwa. – To oni pomagają mi najwięcej – nie ukrywa. – Wiele załatwia za mnie opiekun z LINK4. Umawia wizyty Michasia u specjalistów, opracowuje plan rehabilitacji. Dzięki temu nie tracę czasu i mogę go poświęcić Michasiowi – mówi pani Natalia.

Dla synka rzuciła zawodową karierę. – Nie jestem w stanie pogodzić pracy z opieką nad chorym dzieckiem. Michaś jest najważniejszy. Jest całym moim życiem i szczęściem – wyjaśnia.

Przed dzielną mamą i jej synkiem jeszcze trzy i pół roku systematycznej, wytężonej rehabilitacji finansowej przez ubezpieczyciela. Bo program LINK4 dla Michasia jest rozpisany na pięć lat. – Na razie los nam sprzyja. Przecież moje dziecko miało już nie żyć. A proszę spojrzeć, jak ładnie się do mnie uśmiecha. Uda mu się. Ma więcej siły niż ja – cieszy się mama Michasia.

– Nie zostawiamy nikogo w potrzebie. A już zwłaszcza malutkiego dziecka, którego dotknęła tragedia. Cieszymy się, że możemy pomóc. I kibicujemy bohaterskiemu Michasiowi, żeby wrócił do pełni zdrowi – podkreślił Marek Baran z LINK4

Katarzyna Johann, Piotr Grochowski

Advertisement