Zabił dziewczynę i skoczył z dachu. Znamy szczegóły morderstwa z Lublina

Zabił dziewczynę i skoczył z dachu. Znamy szczegóły morderstwa z Lublina

Lublin
Lublin Źródło: Wikimedia Commons / Tomasz Zugaj
Mateusz Ch., który w sobotę 6 maja zamordował swoją dziewczynę i skoczył z 11. piętra bloku, przeżył upadek. Od tamtego dnia na jaw wyszło wiele makabrycznych faktów z tego zdarzenia.

Do samobójczej próby doszło w sobotę przed południem w Lublinie. Służby zostały poinformowane, że przy ul. Bursztynowej mężczyzna chce skoczyć z 11. piętra jednego z wieżowców. Wiadomo już, że dzwoniła matka chłopaka, która otrzymała od niego pożegnalnego SMSa. Na miejscu pojawiła się policja, straż pożarna i ratownicy. Mimo, że strażacy rozłożyli skokochron, mężczyzna wziął rozbieg i celowo skoczył obok.

25-letni Mateusz Ch. w stanie krytycznym błyskawicznie trafił do szpitala. Skok z wysokości ponad 30 metrów przeżył dzięki upadkowi na drzewo i mokrą ziemię. W walce o jego życie lekarze przeprowadzili kilka operacji. Obecnie utrzymywany jest stanie śpiączki farmakologicznej. przez całą dobę pilnują go funkcjonariusze policji.

Ciało w walizce

Przeszukując mieszkanie mężczyzny, w jednej z walizek znaleziono poćwiartowane zwłoki 25-letniej jego dziewczyny. Według wstępnych ustaleń Mateusz Ch. skatował ją tłuczkiem do mięsa, po czym dobił, zadając liczne rany kłute. Jak ustaliła policja, przyczyną zbrodni miał być atak zazdrości Mateusza. Para, która udała się wspólnie na grilla, spotkała tam byłego chłopaka Kamili. Podpity Mateusz zdecydował o natychmiastowym powrocie do domu, gdzie śmiertelnie pobił partnerkę.

Zmiana planu

Mateusz Ch. początkowo zamierzał ukryć zwłoki, jednak później porzucił ten plan. Wyszedł na dach balkonu na 11. piętrze, gdzie siedział w samej bieliźnie do czasu przyjazdu służb ratowniczych. – Zaczęliśmy do niego krzyczeć, żeby się nie wygłupiał. Ale odpowiedział, że ma trupa w domu i musi skończyć ze sobą. Zaraz potem skoczył – relacjonował jeden z mieszkańców osiedla.

„Wyglądało na to, że się ustatkował”

– Byli parą od około dwóch miesięcy. Ona pracowała w spożywczym tu za rogiem i studiowała pedagogikę. Mateusz świętoszkiem nie był. Chyba żadnej szkoły nie skończył, za to jeszcze niedawno siedział w więzieniu. Teraz wyglądało na to, że się ustatkował. Zaczął pracę w spółdzielni mieszkaniowej – opowiadali sąsiedzi.

Źródło: Fakt24.pl