Sąd zadecydował o losie sołtysa Barana, który nie pilnował swojego kota. Głośna sprawa znalazła swoje zakończenie

Sąd zadecydował o losie sołtysa Barana, który nie pilnował swojego kota. Głośna sprawa znalazła swoje zakończenie

Górowo Iławeckie
Górowo IławeckieŹródło:Wikimedia Commons / Adam Kliczek, http://zatrzymujeczas.pl
O sprawie kota Felka i sołtysa Stanisława Barana z Górowa Iławeckiego pisaliśmy w lipcu tego roku. Po niespełna miesiącu wiadomo już, że górą ze sporu z policją wyszedł lokalny polityk, który zadowolony skomentował wyrok sądu w Bartoszycach.

W połowie lipca do sądu w Bartoszycach w województwie warmińsko-mazurskim wpłynęła interesująca sprawa. Chodziło o wałęsającego się bez opieki kota Felka, który zdaniem policji dawał się we znaki lokalnej ludności. Funkcjonariusze zwracali uwagę na złośliwą naturę zwierzęcia i domagali się od sołtysa wypełniania obowiązków opiekuna.

We wniosku o ukaranie mandatem funkcjonariusze napisali, że kot „biega luzem po drodze” i stanowi zagrożenie. Ich zdaniem sołtys Stanisław Baran powinien zachowywać „zwykłe i nakazane środki ostrożności”, czyli prowadzać kota na smyczy, lub trzymać u siebie w domu. W związku z brakiem zainteresowania zwierzęciem, na podstawie art. 77 kodeksu wykroczeń wystawili właścicielowi mandat w wysokości 50 złotych. Sołtys mandatu nie przyjął.

Pierwsze posiedzenie sądu w tej niezwykłej sprawie miało miejsce we wtorek 18 lipca. Sąd odroczył rozprawę, bo policjanci nie potrafili dokładnie opisać Felka, a sędzia miał problemy z ustaleniem faktycznych problemów sprawianych przez zwierzę. Na kolejnych posiedzeniach przed oblicze Temidy wzywani byli mieszkańcy miasta, którzy mieli opisywać przewinienia łobuzerskiego kota. Sołtys twardo bronił swojego pupila, zaprzeczając wszelkim zarzutom kierowanym pod jego adresem.

Ostatecznie sąd zadecydował, że zwierzę „nie stwarzało choćby potencjalnego zagrożenia dla mieszkańców wsi i ich mienia”. W ocenie sądu „nie można było uznać zachowania właściciela za szkodliwe społecznie i karygodne”, więc nie było mowy o popełnieniu wykroczenia. W trakcie procesu wyszło na jaw, że prawdziwą przyczyną zainteresowania kotem sołtysa jest jego spór z sąsiadką - właścicielką psa, który często goni Felka po ulicy. Sołtys w tej sprawie potrafił dzwonić na policje, dlatego też funkcjonariusze postanowili obu właścicieli zwierząt ukarać mandatami.

Sołtys po zakończeniu sprawy nie krył swojego dobrego humoru. Żartował w rozmowie z dziennikarzami, że po powrocie do domu mimo wszystko przeprowadzi z Felkiem „męską rozmowę”. Stwierdził też, że spodziewa się, iż jego zwierzak będzie miał teraz więcej wolności i swobody w poruszaniu się po okolicy.

Źródło: SuperExpress