Porwanie brytyjskiej modelki przez Polaka było „chwytem marketingowym”? Prawnik rozwiewa wątpliwości

Porwanie brytyjskiej modelki przez Polaka było „chwytem marketingowym”? Prawnik rozwiewa wątpliwości

Chloe Ayling
Chloe Ayling Źródło: Facebook / /Chloe Ayling
Prawnik broniący jednego z mężczyzn oskarżonych o porwanie na początku sierpnia brytyjskiej modelki twierdzi, że cała akcja była jedynie „chwytem reklamowym”.

O sprawie stało się głośno na początku sierpnia. Brytyjskie media informowały, że dramat kobiety rozegrał się w Mediolanie. Łukasz H., obywatel Polski, który od wielu lat mieszka w Wielkiej Brytanii, pod pozorem sesji zdjęciowej spotkał się na dworcu z 20-letnią brytyjską modelką. Mężczyzna zaprowadził młodą kobietę do pobliskiego lokalu, w którym miało się znajdować studio fotograficzne. Na miejscu z pomocą drugiej osoby miał wstrzyknąć 20-latce środek odurzający. Po tym, jak kobieta straciła przytomność, Łukasz H. miał ukryć ją w walizce. Kobieta została przewieziona na wieś w pobliżu Turynu, gdzie przetrzymywano ją przez sześć dni. Kobieta miała zostać uwolniona po tym, jak wyznała porywaczowi, że ma małe dziecko.

Po złożeniu przez kobietę zeznań sprawa okazała się mniej jednoznaczna. W mediach pojawiły się wspólne zdjęcia modelki i porywacza zrobione w jednym z centrów handlowych. Ponadto, znajomi Brytyjki twierdzą, że dziewczyna znała wczesnej Łukasza H. Dodatkowo, w zeznaniach kobiety pojawiły się nieścisłości. Chloe Ayling twierdziła, że porwało ją pięć osób, ostatecznie aresztowano tylko dwie.

W poniedziałek 25 września przed brytyjskim sądem toczyła się rozprawa dotycząca porwania 20-latki. Prawnik jednego z oskarżonych, George Hepburne Scott, powiedział, że w jego ocenie cała akcja była jawnym oszustwem i chwytem reklamowym, za pomocą którego Ayling chciała zyskać popularność. W opinii adwokata włoskie służby zostały oszukane, a zeznania kobiety są niejasne i wykluczają się wzajemnie. Wątpliwości mecenasa wzbudził również fakt, iż porywacz miał się wielokrotnie kontaktować z brytyjskimi tabloidami próbując sprzedać historię porwania za kilkadziesiąt tysięcy funtów, a ponadto udał się ze swoją rzekomą ofiarą na zakupy, co nie jest typowym zachowaniem podczas porwania. Prawnik podkreślił, że w przypadku, gdy jego teza okaże się słuszna, wówczas będziemy mieć do czynienia z nadużyciem procesu sądowego.

Źródło: The Independent